*Wiktoria*
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Otworzyłam oczy i oślepił mnie blask słońca. Jęknęłam z bólu i szybko opuściłam powieki. Odczekałam kilka minut i na powrót bardzo powoli je podniosłam. Rozejrzałam się uważnie po pokoju i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie jestem u siebie w domu. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję, choć skądś rozpoznawałam to miejsce. Wpatrzyłam się w sufit i pozwoliłam swoim myślom błądzić. Stopniowo napływały wspomnienia. Przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniego dnia z imprezy i aż zrobiło mi się niedobrze. Spojrzałam na swoje posiniaczone nadgarstki i doszłam do wniosku, że wolałam nawet nie wiedzieć, w jakim stanie była moja twarz. Miałam ochotę płakać. Zawinąć się w kołdrę i zniknąć. Zapomnieć o tym wszystkim. Potem skupiłam się na tym, co działo się później. Pamiętałam, że dzwoniłam do domu, żeby tata mnie odebrał, ale zjawił się ktoś inny. Kto? Nie wiedziałam. Nagle usłyszałam cichy głos dochodzący z korytarza, który zdał mi się znajomy. Zebrałam myśli i skupiłam się do granic możliwości. Emily? Nagle dotarło do mnie, że to właśnie ona mnie odebrała. W tym momencie uświadomiłam sobie, że leżę w jej łóżku. W jej domu. I mam na sobie jej ubrania.
Kobieta mówiła szybko i cicho. Nie słyszałam drugiej osoby, dlatego uznałam, że rozmawia z kimś przez telefon. Kilka razy wspomniała moje imię.
Docierało do mnie coraz więcej wspomnień. Jej zmartwiona twarz, gdy pochylała się nade mną na chodniku, droga do domu. Pamiętałam również, że umyła mi twarz i była przy mnie, gdy wymiotowałam. Zdawało mi się również, że spała ze mną w łóżku, ale to już pewnie był sen. Cholernie dobry sen.
W końcu usłyszałam kroki zbliżające się do pokoju, w którym się znajdowałam. Szybko obróciłam się na bok, by znajdować się tyłem do drzwi. Nie miałam ochoty rozmawiać z nią o tym, co stało się dzień wcześniej a byłam całkowicie pewna, że tym razem mi nie odpuści.
- Dzień dobry. - powiedziała kobieta stając na progu.
Powoli przewróciłam się na drugi bok i spojrzałam na nią.
- Hej. - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Zaraz potem moją twarzy wykrzywił grymas bólu. Nawet delikatny uśmiech był cholernie bolesny.
Wyraz jej twarzy zmienił się ze szczęśliwego na zmartwiony, gdy przez chwilę mi się przyglądała.
- Twoja twarz... - powiedziała podchodząc bliżej.
- Co z nią? - spytałam udając, że nie wiem, o co chodzi.
- Jest źle...
- Nie może przecież być aż tak... - urwałam, gdy kobieta podała mi niewielkie lusterko i zobaczyłam w nim swoje odbicie. Faktycznie było źle. Mój policzek przybrał barwę głębokiego fioletu, warga była rozcięta a skroń spuchnięta.
- To nic wielkiego. - powiedziałam tylko.
Kobieta jedynie westchnęła ciężko i powiedziała, że w kuchni czeka na mnie śniadanie. Wstałam i chwiejnym krokiem wyszłam z nią z sypialni.
Usiadłam na krześle i tępo wpatrywałam się w talerz.
- Jedz. - poleciła nauczycielka. Nie miałam siły się z nią sprzeczać, dlatego zrobiłam, co kazała.
Gdy skończyłam, przeniosłyśmy się na kanapę.
- Masz mi wiele do wyjaśnienia, moja droga.
Nie odezwałam się jednym słowem, nie odważyłam się nawet na nią spojrzeć.
- Wiktoria...
Odwróciłam głowę w jej stronę i spojrzałam w jej błękitne oczy. Na jej twarzy było widać zmartwienie i powagę. W jakimś sensie czułam, że to nie był najlepszy moment na jeden z moich głupkowatych żartów.
- Nie mogę ci powiedzieć. - szepnęłam.
Położyła dłoń na moim ramieniu, ale odsunęłam się od jej dotyku. Po tym, co zaszło wczoraj wolałam, żeby nikt mnie nie dotykał. Nawet ona. Zabrała dłoń i położyła ją na powrót na swoim udzie.
- Wiktoria, musisz mi powiedzieć. Nie mogę udawać, że nic się nie dzieje! Na Boga, znalazłam cię pobitą, leżącą na środku chodnika! - krzyknęła a ja odsunęłam się od niej odruchowo jeszcze bardziej. Od czasu, gdy się poznałyśmy, nakrzyczała na mnie tylko raz, w klasie, gdy przekomarzałam się z Erykiem. Cóż, teraz już dwa razy. Chyba zrobiło jej się głupio przez to, że się uniosła, bo jej następne słowa były znacznie cichsze a głos bardziej łagodny.
- Skarbie, musisz mi powiedzieć. Proszę.
- Powiem, jeśli obiecasz, że nikomu tego nie powtórzysz.
- Kochanie, wiesz, że nie mogę ci tego obiecać. - zignorowałam jej słowa i to, że powiedziała do mnie „Kochanie" oraz „Skarbie", choć w moim sercu wszystko krzyczało z tego powodu z radości.
- Proszę cię, Emily. Tylko w ten sposób mogę ci cokolwiek wyjawić. - kobieta już któryś raz tego poranka westchnęła ciężko a pokój wypełnił się ciszą. Uznałam, że się zastanawia. Po chwili w końcu się odezwała:
- Ok, obiecuję. Ale masz powiedzieć mi prawdę. Całą prawdę. A nie jakieś historyjki wymyślone na poczekaniu. Jakbyś do tej pory się nie zorientowała, nie jestem głupia. - delikatnie się uśmiechnęła.
- To wszystko zaczęło się jakiś czas po tym, jak zaczęliśmy ze sobą chodzić. - zamilkłam na chwilę przypominając sobie powód, dla którego się z nim związałam. To mi miało pomóc zapomnieć o Emily, lecz najwyraźniej nic nie dało. - Niedawno zmarł jego ojciec i Kuba nie czuł się najlepiej. Oczywiście, był smutny, w żałobie, ale głównie chodzi o to, że był wściekły. Na świat, na Boga, na matkę i siostrę... Najmniejsze rzeczy doprowadzały go do szału. Jego siostra wchodząca do pokoju, upuszczenie długopisu na podłogę. Naprawdę, takie pierdoły. Zwykł wtedy krzyczeć i uderzał w coś z ogromną siłą, na przykład pięścią w ścianę, czy biurko. Zaczęłam się martwić, dlatego zaproponowałam mu, żeby udał się do psychologa na terapię i wtedy on... On... - Emily położyła swoją dłoń na mojej i tym razem nie odsunęłam się od jej dotyku. - Wtedy spoliczkował mnie pierwszy raz. - poczułam pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. - Od razu mnie przeprosił i powiedział, że pójdzie na terapię, więc mu wybaczyłam wierząc, że zrobi tak, jak obiecał. Ale nigdy tego nie zrobił. Odkładał tę wizytę tak bardzo, jak się tylko dało twierdząc, że wszystko z nim w porządku. Jego gniew ciągle wzrastał i zaczął bić mnie regularnie. Zaczęło się od policzków, ale po jakimś czasie zaczął też bić mnie pięściami i kopać, rzucał we mnie różnymi przedmiotami. Mówił, że całe zło, które go to tej pory spotkało jest moją winą i w końcu zaczęłam mu wierzyć. Przekonał mnie nawet, że śmierć jego ojca to moja zasługa. Przestał przepraszać za bicie mnie. Teraz robi to bez wahania. Mówi mi, co mogę ubierać, a czego nie, co mogę robić, z kim się spotykać. Rani mnie też psychicznie mówiąc, że jestem gruba, obrzydliwa.
- Jesteś śliczna... - wyszeptała Emily.
Spojrzałam na nią oczekując tego, że zgodzi się ze słowami chłopaka, lecz, ku mojemu zaskoczeniu tego nie zrobiła. W jej oczach widoczna była jedynie prawda, pewność tego, co mówiła. Coś, czego nie doświadczyłam od bardzo dawna. Z moich oczu zaczęły wylewać się całe strumienie łez i zaraz potem poczułam ramiona kobiety oplecione wokół mnie. Jej słodki zapach wypełnił moje nozdrza i nagle poczułam się lepiej. Wtuliłam się w nią czując się bezpiecznie pierwszy raz od bardzo długiego czasu. Kilka minut później puściła mnie i podała mi chusteczkę.
- Przepraszam, obsmarkałam cię trochę. - zaśmiałam się i wydmuchałam nos.
- Nic się nie stało. Na szczęście mamy XXI wiek i istnieje taki wynalazek, jak prysznic. - również się zaśmiała. Odgarnęła delikatnie kosmyki włosów z mojej twarzy i założyła mi je za ucho.
- A co z wczorajszą nocą? - spytała, a ja zamarłam na jej słowa. Gdy nie odpowiedziałam, dodała – Spokojnie, powiedziałaś mi już tak dużo... Nie może być przecież nic gorszego, niż to. - poczułam, jak znów obejmuje mnie ramieniem.
- On mnie zgwałcił.
Miłego dnia. :)
CZYTASZ
Dla Ciebie zrobię wyjątek. ~ |teacherxstudent|
Ficção AdolescentePewnego dnia poznajesz osobę, która kompletnie zmienia Twój światopogląd. Problem jednak w tym, że to żona Twojego najlepszego przyjaciela. Na domiar złego ten ktoś, kto zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu i zmienił Twoje życie o 180° okazuje s...