- Idź i stań koło drzwi. - poinstruowałam ją, wyjmując jednocześnie jedną tabletkę z paczki, po czym złapałam ją zębami, by nie zaczęła się rozpuszczać zbyt szybko. Uniosłam kciuk w górę pokazując Kamili, że może zaczynać. Na mój znak dziewczyna otworzyła drzwi do klasy i zaczęła krzyczeć:
- Pomocy, pomocy! Coś złego dzieje się z Wiktorią! - muszę przyznać, świetnie udawała panikę. Odgrywając swoją rolę, uwolniłam tabletkę z uścisku zębów i poczułam, jak spada mi na język, po chwili zaczęła buzować. Ruszyłam posuwistym krokiem w stronę drzwi. Gdy miałam pewność, że wszyscy dobrze mnie widzą, opadłam na ziemię i wprawiłam swoje ciało w, z pozoru niekontrolowane, drgawki. Tabletka zaczęła się rozpuszczać, piana wypełniła mi usta. Mogłam sobie jedynie próbować wyobrazić, jak musiało to wyglądać. Można by powiedzieć, że mam wściekliznę, albo może napad padaczki.
- Jasna cholera, niech ktoś wezwie karetkę!
- Co się z nią dzieje? - zapytała jakaś dziewczyna.
- Jak można być taką idiotką? Co ona znowu wzięła? - oczywiście Eryk również musiał wtrącić swoje. Nie zważając na jego komentarz, kontynuowałam przedstawienie.
- Weź się zamknij, nie widzisz, że ona umiera? - krzyknęła na niego Kamila rozhisteryzowanym głosem. Mogłabym przysiąc, że brzmiała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Po chwili krzyczeli wszyscy, każdy w nich spanikowany do granic możliwości. Nie potrafiłam skupić się na tyle, by wyłapać konkretne głosy, czy wyrazy. Rozumiałam jedynie tyle, że wzywali pomoc.
- Wiktoria! - Emily. Mimo to, nie przerwałam. - Wiktoria! - jej głos się załamał, gdy złapała mnie za ramiona i potrząsnęła mocniej, niż ja sama się trzęsłam. - Słyszysz mnie?! - miałam wrażenie, że kompletnie nie miała pojęcia, co robić. W pewnym sensie poczułam się źle sama ze sobą, bo kobieta wydawała się naprawdę przerażona. - Wiktoria! - powtarzała ciągle moje imię i sądząc po jej głosie, bez wątpienia płakała.
- Niech ktoś zadzwoni po pomoc! - usłyszałam, jak ktoś krzyczy i nie byłam w stanie wytrzymać ani chwili dłużej, zaczęłam się histerycznie śmiać. Tabletka, która już prawie się rozpuściła, zostawiła gorzki smak w moich ustach, chciałam jak najszybciej ją wypluć. Usiadłam i śmiałam się nieprzerwanie. Gdzieś z boku słyszałam Kamilę, która również zanosiła się śmiechem. Za to wszyscy inni stopniowo milkli.
- Co jest, kurwa, co ty odpierdalasz! - usłyszałam, jak krzyczy jeden chłopak. Spojrzałam na niego i mój wzrok spotkał jego, przepełniony złością i niedowierzaniem.
Po chwili spojrzałam na Emily. Złość przepełniała także jej wzrok. Lecz bardziej widoczny był na jej twarzy ogromny zawód. Połknęłam resztki piany i tabletki, nie zważając na obrzydliwy posmak w ustach. Czułam, co się święci.
- Teraz przesadziłaś! - krzyknęła i otarła łzy z twarzy gwałtownym ruchem. Śmiech zamarł mi w piersi. Wytarłam pianę z ust.
- To był tylko żart. - wyjaśniłam na swoją obronę, po czym wstałam. Chciałam pomóc jej zrobić to samo, ale odtrąciła moją rękę.
- Niech wszyscy wrócą na swoje miejsca. - powiedziała stłumionym, acz twardym i zdecydowanym głosem.
- Martwiliśmy się, to był spierdolony pomysł. - kilka osób zawtórowało komuś, kto to powiedział.
- Nie prawda, to było mega śmieszne, nie słuchaj ich. - powiedział ktoś inny. Przynajmniej nie wszyscy byli na mnie źli...
- Może to faktycznie była przesada. - powiedziała Kamila, którą chyba zjadały teraz wyrzuty sumienia. Ja też zaczęłam czuć się z tym źle. Nie z powodu całej klasy, tylko przez to, jak zareagowała Emily. Przeraziłam ją do granic możliwości. Martwiła się o mnie a ja odwaliłam taką akcję. Totalna głupota.
CZYTASZ
Dla Ciebie zrobię wyjątek. ~ |teacherxstudent|
Teen FictionPewnego dnia poznajesz osobę, która kompletnie zmienia Twój światopogląd. Problem jednak w tym, że to żona Twojego najlepszego przyjaciela. Na domiar złego ten ktoś, kto zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu i zmienił Twoje życie o 180° okazuje s...