-Uwaga lądujemy! Wszystkim pasażerom dziękujemy za wspólną podróż i mamy nadzieję, że skorzystają państwo ponownie z naszych linii lotniczych.- komunikuje kobiecy głos z głośnika.
Jak się można było po mnie spodziewać wzięłam najtańszy bilet do Nowego Jorku, gdyż po prostu tylko na taki było mnie stać. Mimo to ta podróż zleciała mi w bardzo przyjemnej atmosferze. Starszy pan okazał się być byłym profesorem filozofii, ale mi na takiego nie wyglądał. Ja przedstawiłam mu się jako modelka, która podróżuje po całym świecie i pozuje na tłach różnych słynnych miejsc. Wspomniałam mu też, że w USA byłam już setki razy, a samolotem lecę chyba po raz tysięczny. Nie uwierzycie! Łyknął to! Haha! Miałam z niego niezły ubaw. Całą podróż z nim przegadałam! Fantastyczny facet!
Tak więc po odebraniu bagaży stoję na ruchliwej ulicy. Śmierdzi tu spalonym olejem, więc idę za zapachem. Powinnam wziąć najbliższa taksówkę, ale nie mogę się opanować. Tym bardziej, że jestem głodna jak wilk. Zapach wiedzie mnie do knajpy gdzie za dolara można się nieźle najeść. Kupuję hamburgera i dumna wychodzę z powrotem na uliczny zgiełk. Jest 23:30, a Nowy Jork żyje jak za dnia. Niesamowite! Łapię najbliższą taksówkę i mówię z przesadnie amerykańskim akcentem:
-Glass Street, please!
-Niezły akcent.
-Niezły.- powtarzam.Zanim się obejrzałam jestem już na miejscu. Naprawdę blisko centrum. Wyglądam przez szybę. Jesteśmy na ciemnej ulicy gdzie stoi jedna latarnia. W dodatku lampa mruga co chwila. Ogarnia mnie przerażenie ale też coś na kształt podekscytowania. Płacę kierowcy, a ten pomaga mi wypakować walizki. Równy gość! Na całe szczęście właścicielka jest przygotowana na moją nieco późniejszą wizytę. Mam mieć mieszkanie na ostanim piętrze-czwartym. Wystukuję cyfrę w domofonie i po chwili słyszę głos.
-Witam pani Maley! Proszę wejść.- po głosie obstawiam kobietę około czterdziestki.
-Dziękuję!Wchodzę na klatkę schodową. Zimna i ciemna. Super! Już mam wchodzić po schodach gdy zauważam windę. Na moje oko pierwsza winda jaką Kolumb podróżował. Zardzewiałe drzwi, guzik ledwo trzymający się panela. Przypominam sobie, że w ogłoszeniu było napisane, że winda jest sprawna więc bez zastanowienia wchodzę. Wciskam czwórkę i jadę. Trochę głośno i mocno buja. A poza tym? Lala! W drodze na górę napełnia mnie niemałe podekscytowanie. Jestem tu! W Nowym Jorku! Prawda taka, że mało co widziałam ale jutro od razu idę zwiedzać! W dodatku spodobało mi sie jak pani Portey (tak mi sie przedstawiała przez telefon) wymówiła moje nazwisko. Maley, Maley, Maley. Mam na nazwisko Malaj. Zawsze przedstawiam się Sofie Maley. Tak jest lepiej dla wszystkich. Winda zatrzymuje się. Czuję takie podekscytowanie, iż zaczynam żałować, że nie skorzystałam z toalety na lotnisku. W sumie pewnie bym się po drodze zgubiła więc z dwojga złego...
Wychodzę na korytarz. Zostało zapalone tu światło, a jedne drzwi- te na końcu korytarza- zostały otworzone. W środku również pali się światło, a ja już wiem, że to tam. Idę powoli gdyż torby utrudniają mi chodzenie. Zanim dochodzę do drzwi, w progu staje kobieta.
-Witam, Maley!- Ha! Na stówe ma czterdziestkę!×××××
Witajcie Rebelianci!💥
Mam problemy z Wattpadem ale już wszystko zaczyna się układać.
Dzisiaj wstawię kilka rozdziałów na przeprosiny. Proszę o komentarze i serducha. Do następnego!
CZYTASZ
Catch me if you can || Thomas Sangster
FanfictionSpójrzcie: przemoczona dziewczyna w staroświeckiej spodnicy, obdrapanych starych trampkach, w bluzce z działu chlopięco-dziecięcego, z guzem i plastrem na czole, sosem na twarzy, poparzonej ręce i spuchniętej nodze, nie mówiąc już o złamanym paznokc...