-Aaa!- krzyczę i rozłączam się.
Moje marzenie się spełniło! Mój artykuł jest w gazecie! W gazecie- którą czyta każdy szanujący się amerykanin przy śniadaniu! Łapię portel i lecę do sklepu (oczywiście wcześniej zamykając mieszkanie- żeby nie było). Zbiegam po schodach jak szalona. To nie czas na windę! Z ostatnich schodów zeskakuję na wciąż bolącą stopę.
-Auć- syczę ale biegnę dalej.
Do najbliższego kiosku mam tylko pięćdziesiąt metrów, które teraz wydają się być jeszcze dłuższe niż zazwyczaj. Nie ma kolejki więc rzucam sie do okienka jak tonący koła ratunkowego.
-Najnowszego NiCe'a proszę!- prawie krzyczę. Podekscytowanie rozpiera mnie od środka. Może ten dzień nie jest jednak aż tak kiepski?
Starsza kobieta wlecze sie niemiłosiernie. Chyba robi to specjalnie. W ślimaczym tępie sięga po gazetę, a ja jestem w stanie dojrzeć nagłówek- "Obcokrajowca też obywatel".
-E-E-E- mówi wolno gdy sięgam po gazetę. O co jej chodzi?- Najpierw pieniądze.
Ah! Na śmierć bym zapomniała! Podaję jej 7 dolców. To dosyć dużo jak na gazetę, wiem. No ale cóż... jesteśmy dobrze sprzedającą się redakcją. Kobieta nadal nie raczy mi podać gazety. Ah no szybciej już! Widze jak wstukuje wolno cyferki na kasie, a ta otwiera się- jestem w stanie przysiąść- dwa razy wolniej niz zwykle. W końcu dostaję to po co przyszłam i nawet nie dziękując- choć zżera mnie przez to sumienie- wracam do domu. Bez opanowania otwieram ją i zaczynam czytać. Naprawdę nieźle to napisałam! Wyłapuję kilka poprawek "tego wyższego" ale w tej chwili chcę go co jedynie przytulić. Docieram do drugiego akapitu gdy nagle słyszę ryk silnika i mokrą wodę na sobie. Stoję na środku chodnika cała mokra, od góry do dołu z gazetą, która teraz jest jedynie mokrą papką. Sprawca tego jakże wspaniałego dowcipu zatrzymuje się obok na motocyklu. Zsiada z niego i podchodzi do mnie szybkim krokiem.
-Oblałeś mnie!- krzyczę skrzecząco. Cóż... dużo już się dzisiaj nakrzyczałam.
- Nic ci nie jest? Cholera przepraszam.- Widzę skruchę w oczach chłopaka, który strasznie mi kogoś przypomina. Tylko kogo?- To było niechcący...Wybacz.
-Niechcący?!- wrzeszczę. Mam już tego wszystkiego dosyć!- Niechcący?
-Nie zauważyłem cię i....- przerywam mu bijąc moimi małymi piąstkami jego tors. Chłopak jest ode mnie wyższy i zdziwiony (pewnie nic nie czuje). Łapie mnie za nadgarstki. Może to i dobrze. Jeszcze wiekszą krzywdę bym mu zrobiła.
-Może kawa na przeprosiny?- pyta chyba zbyt pewny tego co usłyszy w odpowiedzi.
-Kawa?! Kawa?! Nie piję kawy!-z perpektywy czasu jednogłośnie stwierdzam, że to musiało wyglądać przekomicznie. Spójrzcie: przemoczona dziewczyna w staroświeckiej spódnicy, obdrapanych, starych trampkach, w bluzce z działu chłopięco-dziecięcego, z guzem i plastrem na czole, sosem na twarzy, poparzonej ręce i spuchniętej nodze, nie mówiąc już o złamanym paznokciu, którego brak świeci z odległości kilometra, krzycząca na przystojnego chłopaka, że nie lubi kawy z typowo polskim akcentem. Ubaw po pachy chociaż w tamtej chwili nie było mi wcale tak wesoło.
-To co pijesz?- Chłopak uśmiecha się delikatnie i chyba dalej chce prowadzić tą pozbawioną sensu rozmowę. Wzdycham i mówię łamiącym się głosem.
-Wodę!- pociągam nosem- Piję wodę! Ale nie taką z kałuży!
Po czym znikam zanim chłopak zdąży coś powiedzieć.×××××
Witajcie Rebelianci!💥
Pierwsze spotkanie naszej Zosi z Thomasem. Co wy na to? Nie było zbyt rozmantycznie prawda? Ale nie martwcie się. Od tej pory akcja przyśpieszy tempa.
Serducha i komentarze.
Do zobaczenia!
CZYTASZ
Catch me if you can || Thomas Sangster
FanfictionSpójrzcie: przemoczona dziewczyna w staroświeckiej spodnicy, obdrapanych starych trampkach, w bluzce z działu chlopięco-dziecięcego, z guzem i plastrem na czole, sosem na twarzy, poparzonej ręce i spuchniętej nodze, nie mówiąc już o złamanym paznokc...