16.

625 47 8
                                    

POV.Wojtek

Wyszedłem ze szpitala i pojechałem do McDonalda po jedzenie . Akurat zdążyłem na jadący autobus. Po około 15 minutach byłem na miejscu. Postanowiłem wziąć jedzenie dla Codiego, ponieważ nie jadł nic od dawna. Sam chciałem zamówić coś na miejscu . Podszedłem do kasy, zamówiłem kawę oraz McWrapa , a dla Codiego McZestaw. Odebrałem zamówienie i zacząłem iść w stronę wolnego stolika. Nie zwróciłem uwagi i wpadłem na jakąś dziewczynę, oblewając ją kawą.

-Patrz jak chodzisz - usłyszałem i spojrzałem na nią. Była wysoką, brunetką, ubraną w czarne dżinsy i jakiś biały t-shirt , który teraz był w kawie.

-Prze..prasza - powiedziałem patrząc w jej piękne oczy, które przykuły moją uwagę . Skądś ją znałem , ale nie wiedziałem skąd....

-Myślisz ,że zwykłe przepraszam coś tu zrobi?! Przez ciebie mam teraz brudną koszulkę , patrz jak wyglądam! -mówiła podniesionym głosem

-Wybacz , zagapiłem się ... Może jakoś ci to wynagrodzę - powiedziałem , próbując załagodzić zaistniałą sytuację...

-Wiesz , nie trzeba , poradzę sobie sama , a ty na przyszłość uważaj- wykrzyczała zdenerwowana, wychodząc z lokalu... I tyle ją widziałem.

Zjadłem szybko swoje jedzenie i pojechałem z powrotem do szpitala, gdzie była już mama Alice. Wciąż myślałem o dziewczynie , którą oblałem kawą... Gdy mój przyjaciel jadł posiłek , który mu przywiozłem, a sam, w tym czasie, udałem się do jej sali. Dziewczyna była zadowolona, jednak w jej oczach widniał smutek. 

-Hej Alice, jak się czujesz- zapytałem

-Jest już w porządku , ale wciąż nie mogę przypomnieć sobie , niektórych  chwili z życia, a co najważniejsze nie poznaje Codiego... Jak on się trzyma? -spytała 

-Wiesz ...Jest mu ciężko , ale jakoś daje radę , jesteśmy z Wami.- mówiłem próbując nie zdenerwować dziewczyny

-Rozumiem, dziękuję...Ja bardzo chcę go pamiętać , ale nie wiem...-tłumaczyła...Po krótkiej rozmowie Alice zasnęła, a ja udałem się do domu aby się ogarnąć...

|3 tygodnie później ~wieczór |

POV.Alice

Od wypadku minęły trzy tygodnie , przypominałam sobie coraz więcej rzeczy , ale wciąż nie mogłam przypomnieć sobie Codiego i dnia wypadku. Był wieczór , miały być to moje ostatnie dni w szpitalu. Teoretycznie czułam się już dobrze, ale psychicznie nie było już tak kolorowo. Za niedługo miały być święta. Tego dnia zasnęłam i nagle w środku nocy coś mnie obudziło...Poczułam ,że ktoś jest w mojej sali. Było ciemno i nic nie widziałam...Nagle jakaś postać zaczęła zbliżać się do mojego łóżka ...Straciłam siły i nie mogłam się ruszyć...Jedyne co widziałam to oczy, które z sekundy na sekundę znajdowały się coraz bliżej mnie. W pewnym momencie postać odezwała się:

-Pamiętasz mnie?-zaśmiał się 

-Kim Ty do cholery jesteś i czego ode mnie chcesz ?! -powiedziałam wystraszona

-Skoro w końcu się widzimy...Mogę Ci to powiedzieć 

-Kurwa mów, ja nic nie rozumiem...-próbowałam być silna, ale po wypadku kompletnie się załamałam

-Pamiętasz historię chłopaka ,który skoczył z ósmego piętra?-zapytał spokojnym głosem...za spokojnym

-Tak, ale...-  nie dokończyłam, bo mówił dalej

-Przez to,że TY sprzedawałaś to świństwo ...On zginął przez Ciebie , a ja zrobię wszystko byś cierpiała i miała go przed oczami...Wiedź ,że nie odpuszczę ...Będziesz prosiła o litość, bądź o szybką śmierć, ale to nic Ci nie da...

Boys from band | FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz