17.

633 49 6
                                    

POV. Cody

Gdy wszyscy wyszli na korytarz, zostałem z nią sam na sam. Złapałem ją za rękę , zbliżyłem swoją twarz do jej i zacząłem mówić:

-Alice, błagam Cię , nie rób mi tego... Jesteś młoda , wiem ,że możesz walczyć...Zawalcz proszę...Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie ...Nie zostawiaj mnie...Nigdy Ci tego nie powiedziałem , bo nie poznaliśmy się jeszcze za dobrze, ale zawsze wydawałaś się być mi bliska...K....Ja chyba Cię Kocham , nie opuszczaj mnie....- mówiłem nieskładnie , szepcząc do jej ucha. Wiedziałem ,że mnie usłyszy, musi mnie usłyszeć...Piękna, chodź czasem niezrozumiała Alice .... W pewnym momencie poczułem uścisk dłoni . Był on delikatny , ale dało się go odczuć. Był to znak , wierzę w to ,że chciała dać mi znak bym poczekał. Zawołałem do pielęgniarki ab poszła po lekarza, a sam wciąż trzymałem jej dłoń. Spojrzałem na jej twarz i w tym momencie zauważyłem ,że próbuje otworzyć oczy. Było jej ciężko, widziałem ,że walczy. W tym momencie przyszedł lekarz i kazał mi wyjść, będą odłączać ją od aparatury, wybudza się. Moja Alice się wybudza ... Co ja mówię, czy mogę nazywać ją MOJĄ Alice ? 

Czekałem i rozmawiałem z mamą Alice oraz chłopakami. Po chwili lekarz wyszedł.

-Może Pan do niej wejść , wybudziła się, tylko krótko . Jest jeszcze słaba. -powiedział , a ja szybko do niej wszedłem. Leżała i wyglądała jakby spała, ale gdy usiadłem obok i ponownie złapałem jej dłoń , usłyszałem cichy szept:

-Cody ...dziękuję ,że jesteś - powiedziała . Ona już mnie pamięta... W końcu do mnie wróciła ...

-Alice , jak dobrze ,że w końcu się wybudziłaś . Wróciłaś do nas...-wydusiłem z siebie. Byłem szczęśliwy ,mając nadzieję,że kolejne dni sprawią iż będzie czuć się coraz lepiej...Musi być już dobrze...Nie dam jej już skrzywdzić, a osobę , która doprowadziła ją do takiego stanu znajdę.

POV.Alice

Słyszałam jak Cody do mnie mówił. Pragnęłam dać mu jakiś znak,że żyję i chcę walczyć. Poczuł jak trzymałam jego dłoń. Udało się. Teraz musiałam tylko otworzyć oczy i samodzielnie żyć. Kiedy mnie odłączono wiedziałam ,że muszę walczyć,żyć , ponieważ świat należy do mnie . Trzeba żyć chwilą nie zastanawiając się nad przeszłością. W tym momencie przypomniał mi się moment wypadku oraz oczy , mojego oprawcy , przez którego prawie zginęłam. Wciąż zastanawiałam się kim on był i dlaczego oskarża mnie o śmierć chłopca, który skoczył z ósmego piętra... Wiedziałam ,że muszę o tym porozmawiać z Codim . Może również napiszę do moich kuzynek , aby przyjechały . One jako jedyna znają całą prawdę ... Są to siostry , z którymi miałam bardzo dobry kontakt. W sumie niedługo będą święta,może akurat do mnie przyjadą... Gdy Cody wszedł do sali i usiadł obok, łapiąc moją dłoń próbowałam coś powiedzieć , ale jedyne co przychodziło mi na myśl to:

-Cody...Dziękuję ,że jesteś - powiedziałam to ...  Był ze mną cały czas. Pamiętam słowa Wojtka  oraz mojej mamy :

...  -Cody , to mój przyjaciel , pomagał Ci i był z Tobą kiedy go potrzebowałaś ...

...-Coś nie tak? A kim jest ten uroczy chłopak , który do mnie zadzwonił? ...

On był ze mną kiedy , ja nie miałam siły na nic, walczył za mnie ...Widać udało mu się to , bo jestem tu i żyje ... Gdyby nie on , może wcale by mnie tutaj nie było... 

  -Alice , jak dobrze ,że w końcu się wybudziłaś . Wróciłaś do nas...-mówił . Czułam w tych słowach przesyt wszystkich emocji , jakie w sobie miał...Złość ,smutek, radość...

-Musiałam...Miałam dla kogo - odpowiedziałam ,delikatnie ściskając jego dłoń - Przepraszam,że wcześniej Cię nie pamiętałam, ale to wszystko przez ten pieprzony wypadek ...

Boys from band | FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz