3.

1K 46 3
                                    

POV. Alice

Obudziłam się ze łzami w oczach , w środku nocy. Może to dziwne , ale akurat w tym momencie zauważyłam zerwaną strunę w gitarze. Wystraszyłam się i poszłam sprawdzić czy nic się nie dzieje. Wszyscy spali , nawet mój pies Karo , nie ruszył się z miejsca. -Czy ja już jestem chora? Tutaj musiał , ktoś być . -pomyślałam i położyłam się na łóżku. Niestety nie mogłam już zasnąć. Wzięłam do ręki telefon , by poprzeglądać portale społecznościowe. Nagle dostałam sms'a .  

-No hej mała. Chyba nie myślisz ,że dam Ci spokój. Tak jak mówiłem ze mną się nie zadziera i nie rzucam słów na wiatr. Bardzo słodko wyglądasz kiedy śpisz ,wiesz? Zostało Ci pięć dni skarbie, tyle ile jest strun , na twojej gitarze. Jeśli nie zrobisz tego co karzę , to skończysz marnie złotko. Czekaj na mój sms i nie masz co się rozglądać , to nic nie da , jestem twoim cieniem i tak już będzie zawsze.

  Kiedy go przeczytałam , zaczęłam rozglądać się po pokoju i chodzić po mieszkaniu. Łzy zalały moje oczy i próbowałam zrozumieć czego chce ode mnie ten człowiek. Teraz już nawet nie miałam jak zagrać na swoim ulubionym instrumencie , który sprawiał ,że zapominałam o problemach... 

Była już szósta trzydzieści, budzik nie pozwolił mi zapomnieć ,że dziś kolejny dzień szkoły. W sumie nawet dobrze, może chociaż tam będę czuć się bezpiecznie... Wzięłam długi prysznic, ubrałam na siebie czarne rurki, czarną bokserkę i skórzaną kurtkę. Spakowałam szybko plecak i byłam gotowa do wyjścia, bo tym razem mama naszykowała mi śniadanie. 

-Dziękuję mamo! Ja już lecę, pa!

-Pa słońce , o której będziesz?-zapytała

-Najprawdopodobniej około czwartej , zależy o której będę miała autobus

-Okey to powodzenia - powiedziała i po tych słowach wyszłam z domu. 

 POV.Cody 

Jak zwykle wstałem dosyć późno. Ogarnąłem się , upierając na siebie czarną koszulkę i dżinsy , wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i udałem się w kierunku przystanku.  Świeciło słońce , jego promienie przechodziły przez korony drzew ,rozświetlając przy tym chodnik. Na ławce , obok przystanku zauważyłem Alice , szczerze mówiąc nie wiedziałem co mam zrobić . Czy podejść do niej , czy nie. Przez chwilę stałem w bezruchu , patrząc się na nią i kłócąc się ze swoimi myślami. Nagle zobaczyłem zbliżający się autobus i szybko się ruszyłem , aby mi nie uciekł. Alice siedziała na końcu z słuchawkami w uszach , wyglądała jakby cały świat się nie liczył , najprawdopodobniej nad czymś myślała, wsłuchując się przy tym w dźwięki muzyki. 

Po około dwudziestu minutach wyszliśmy z autobusu. Los chciał ,że akurat z tyłu autobusu drzwi się nie otwarły, a Alice musiała wyjść tymi co ja. W tłumie wychodzących ,ktoś przypadkowo ją popchnął , bez zastanowienia szybko ją złapałem . 

-Piotrek? A co Ty tu... -zapytała Alice

-No wiesz jesteśmy niedaleko szkoły,a ja też jakoś muszę do niej dojechać  - zaśmiałem się 

- A no tak ... Przepraszam ,że znów musisz natrafiać na taką niezdarę jak ja...-gdy to usłyszałem wpadłem w jakiś napad śmiechu, nie potrafiłem się powstrzymać. Alice spojrzała na mnie ze zdziwieniem i po chwili też się uśmiechnęła. Miała śliczny uśmiech, zazwyczaj była przygnębiona ,więc nie mogłem jej takiej zobaczyć.

-Oj no przestań, przynajmniej mogę zobaczyć Twój uśmiech - powiedziałem cicho i popatrzyłem się w jej oczy. Były jednak smutne, mimo,że się uśmiechnęła , wiedziałem ,że coś jest nie tak ...

Boys from band | FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz