∆1∆

860 29 12
                                    

- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść.
Spojrzała na mnie z poczuciem winy.
- Skarbie... Ale to nie jest żart...
Odwróciłam się i wykorzystałam najłatwiejszą opcję - uciekłam. Zamknęłam się w pokoju i, zanim jeszcze trzasnęły drzwi, usłyszałam słaby głos rodzicielki:
- Veronica...
Rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. Połączyłam się szybko z Christiną.
To moja internetowa przyjaciółka, znamy się od jakichś dwóch lat. Dzieli nas dość spora odległość, bo Tina mieszka w Nowym Jorku. Od niedawna ma też swój kanał na YouTube. Nie zmieniła się jednak - nadal jest tą samą energiczną optymistką, która potrafi cię wysłuchać jak nikt inny i dać najlepsze rady.
Odebrała niemal od razu i na ekranie ukazała się jej twarz. Z rozbawieniem skonstantowałam, że  chyba przerwałam jej malowanie, bo jedna brew była mocniej podkreślona niż druga.
- Hej, co tam? - przywitała się wesoło, choć usta miała wykrzywione w grymasie lekkiej irytacji.
- Hej, wybacz, że ci przeszkadzam, ale musisz mnie obudzić.
Spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- Co?
Westchnęłam.
- Mam wrażenie, że wszystko, co się dzisiaj wydarzyło, to jakiś popieprzony sen.
- Opowiadaj zatem - poleciła i wbiła we mnie spojrzenie ciemnych obrysowanych kredką oczu.
- To zabrzmi absurdalnie... - starałam się ją uprzedzić, ale mi przerwała:
- Do rzeczy!
- Moja mama przed chwilą powiedziała mi, że mam brata - wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu.
- No, ale przecież masz... - zauważyła ostrożnie Christina nawiązując do mojego młodszego brata Louisa.
- Nie rozumiesz. Starszego brata. Przyrodniego. Co więcej, z innego kraju. I jeszcze lepiej, w ogóle z innego kontynentu.
Teraz ją zatkało.
Widziałam, jak próbuje ułożyć sobie w głowie rewelacje, które przed chwilą ode mnie usłyszała.
Po chwili odezwała się.
- Jezus... Ale... Jak to? Wiesz coś więcej? Skąd jest? Dlaczego nie wiedziałaś o jego istnieniu przez 17 lat?
- Stop! - przerwałam jej słowotok, uśmiechając się lekko. Zawsze dużo gada jak jest poddenerwowana. - Nie, nic więcej nie wiem, bo zwiałam na górę, przytłoczona informacjami.
Przyjrzała mi się dokładnie.
- Myślę, że powinnaś trochę ochłonąć, a potem zejść i pogadać z mamą.
Prychnęłam.
- Żartujesz? Mam wrażenie, że całe moje życie to kłamstwo! Moja matka po tylu latach mówi mi, że ma oprócz mnie i Louisa jeszcze jednego syna, którego istnienie ukrywała przed nami!
- Wiesz... - zaczęła, ostrożnie dobierając słowa. - Nie sądzę, żeby dla niej to było łatwe. Na pewno był jakiś powód, więc jeśli chcesz, żeby cała ta sytuacja się wyjaśniła, powinnaś z nią porozmawiać i pozwolić sobie wytłumaczyć. Może to ci pomoże ją zrozumieć.
Na początku chciałam powiedzieć, że nie będę gadać z mamą, że czuję się skrzywdzona, ale... w głębi duszy wiedziałam, że Tina ma słuszność.
- Chyba masz rację - wydusiłam z siebie. - Napiszę później jak poszło.
- Powodzenia laska - rzuciła jeszcze brunetka i się rozłączyła.
Zwlokłam się z łóżka i zeszłam po schodach na dół. Przy wejściu do salonu zawahałam się lekko.
Odwagi.
Przestąpiłam próg dużego pomieszczenia i zobaczyłam mamę na jednej z sof. Płakała.
Serce ścisnęło mi się z poczucia winy.
- Mamo?
Uniosła szybko głowę, wycierając pojedyncze łzy.
- Córeczko, nie...
- Mamo - przerwałam jej. - Chcę zrozumieć.
Popatrzyła na mnie w ciszy i poklepała miejsce na kanapie obok siebie. Usiadłam.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Kim on jest, skąd, jak się nazywa, czemu nic o nim nie wiedziałam...
- Dobrze. Posłuchaj - zaczęła. - Miałam wtedy 23 lata. Na studia przeprowadziłam się do Bostonu. Dostałam się na Harvard. - O tym wiedziałam. Mama ukończyła te prestiżowe studia i jest teraz świetną fizjoterapeutką. - Na początku nie mogłam się odnaleźć. College, w dodatku tak daleko od domu. Nie znałam nikogo. I wtedy, na trzecim roku studiów poznałam chłopaka. Nie uczył się tam, po prostu spotkaliśmy się na ulicy. Grał na gitarze. Przystanęłam oczarowana. Zaczęliśmy rozmawiać. I tak od słowa do słowa, od spotkania do spotkania zaczęliśmy się spotykać. Z Timem świetnie nam się układało. Ale wtedy zaszłam w ciążę. Jeszcze nawet nie skończyłam studiów, byłam bez bliskich, bez większych środków finansowych, w obcym kraju. Nie byłam gotowa na dziecko. Ale Tim tak bardzo się ucieszył, gdy mu powiedziałam. Postanowiłam, że ze względu na niego postaram się pokochać to dziecko, że damy radę. Ale gdy się urodziło i minęło kilka dni, dotarło do mnie, że nie nadaję się do macierzyństwa. Dużo rozmawialiśmy. I doszliśmy do wniosku, co będzie najlepsze. Od jakiegoś czasu nam się nie układało. Rozstaliśmy się. Ja wróciłam do Francji, a nasz synek został z Timem w Stanach. Z tego co wiem, przeprowadzili się do Minnesoty, tam Tim poznał swoją obecną żonę.
Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem.
- Jak się nazywa?
- Jonah. Jonah Roth Frantzich.
- Ile ma lat?
- Jest od ciebie dwa lata starszy, więc teraz 19.
- Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?
- Twój ojciec wie o wszystkim. Uznałam, że lepiej będzie, jeśli wy dowiecie się w odpowiednim czasie.
- Czyli kiedy?! - uniosłam się. - Kiedy miał według ciebie nadejść ten wiekopomny moment?! Gdyby ci się dzisiaj nie wypsnęło przypadkiem i nie zażądałabym wyjaśnień, nadal żyłabym w niewiedzy! Nie pomyślałaś, że może powinnam go poznać?
- O nie! - Matka też podniosła głos. - Widzisz?! Tego się właśnie bałam! Że jak się dowiecie, zaraz będziecie się chcieli spotkać! On mieszka na drugim końcu świata! Jak to sobie wyobrażasz?
Wywróciłam oczami.
- Kiedy ostatnio sprawdzałam, istniało coś takiego jak samoloty.
- Dziecko, nie masz nawet 18 lat!
Już miałam wyjść, ale coś mnie zatrzymało.
W drzwiach odwróciłam się i spytałam:
- Jednego nie rozumiem. Skoro przez 17 lat udawało ci się ani razu o tym nie wspomnieć, to czemu teraz? Co się stało?
Milczała chwilę.
- Coś mi o nim przypominało.
Po tych słowach wyszłam z pokoju, pozostawiając mnie z jeszcze większą liczbą pytań.

***

Siedziałam w Starbucksie, popijając lemoniadę i obserwując jak oczy mojej przyjaciółki robią się coraz i coraz większe. Opowiedziałam jej prawie wszystko, co usłyszałam od matki.
- Czekaj, czekaj - przerwała mi Olivia. - Jeszcze raz jak miał na nazwisko ten chłopak twojej mamy?
- Roth Frantzich. Timothy.
Jej oczy zrobiły się jeszcze większe.
- I mówisz, że twój przyrodni brat ma na imię...
- Jonah.
Wybuchła piskiem, ściągając na siebie uwagę wszystkich klientów kawiarni.
- TWÓJ BRAT TO JONAH MARAIS?!

The Unexpected || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz