∆7∆

661 28 0
                                    

~miesiąc później~

*VERONICA POV*

O mój Boże to już dzisiaj. Dzisiaj poznam go na żywo. Chryste jak się stresuję. Mam być na lotnisku dopiero koło 10, ale z nerwów nie mogłam spać i skończyło się na tym, że poderwałam się o 4 i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chodziłam po pokoju w kółko, leżałam na łóżku, wybierałam ciuchy, poczytałam chwilę, zdecydowałam, że te ubrania są złe i muszę wybrać inne.
7.54 świetnie. To niedziela, więc wszyscy jeszcze śpią. Zanim zejdę na dół i narobię rabanu, bo jestem tak zdenerwowana, że pewnie wywołam kryzys na skalę światową robiąc sobie płatki, muszę poczekać jeszcze co najmniej pół godziny, bo mnie powieszą. Słodki Jezu co teraz?
Może powinnam zastosować się do rady Olivii i posłuchać trochę ich piosenek. Odpaliłam ich najnowszy album 8 LETTERS i walnęłam się na pościel, wsłuchując się w dźwięki "Talk".
Kiedy tak leżałam, w mojej głowie przewijały się wydarzenia z minionych kilku tygodni. Gdyby dwa miesiące temu ktoś powiedział mi, że moje (w miarę) poukładane życie w jednej chwili stanie na głowie, puknęłabym się w czoło i zaśmiała. Ale tak właśnie się stało. Jakiś miesiąc temu moja mama zdobyła się na to, żeby w końcu, po 17 latach, poinformować mnie (należy podkreślić, iż przypadkiem), że mam na innym kontynencie przyrodniego brata. Jakkolwiek dziwne i popieprzone to się może wydawać, okazuje się, że to jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu. Przez te ostatnie tygodnie Jonah i ja pisaliśmy ze sobą praktycznie codziennie. Było to troszkę trudne, zważywszy na strefy czasowe, moją szkołę i ich trasę, ale jakoś się udawało. Mam wrażenie, że zaczynamy nawiązywać jakąś więź i mam szczerą nadzieję, że dzisiejsze spotkanie tylko poprawi nasze relacje. Między innymi dlatego jestem tak cholernie zdenerwowana. Po prostu strasznie się boję, że coś odwalę i te, już dość pokaźne, zalążki jakiejś rodzinnej więzi lęgną w gruzach.
I heard your siren's call
It was beautiful
I am drowning
But please don't save me
Śpiewałam po cichu razem z Danielem. Gość ma niesamowity głos i, z tego co zapamiętałam z nawału informacji, którymi zarzuciła mnie przyjaciółka, jest też muzycznym geniuszem. Nie wiem, czy to prawda, zresztą, zanim jeszcze się o tym dowiedziałam, kupił mnie swoimi hipnotyzującymi oczętami, kiedy zobaczyłam zdjęcia.
Poza tym, wychodzi na to, że In Too Deep to moja ulubiona piosenka z tego albumu. Przysięgam, że kiedy usłyszałam ją pierwszy raz i wsłuchałam się w słowa, dosłownie się popłakałam.
Może za szybko ich oceniłam. Jonah okazał się świetnych człowiekiem, przynajmniej na razie, wszyscy są diabelnie przystojni, mają zajebistą muzykę i wydają się naprawdę wyluzowani i fajni.
No właśnie, wytknęłam sobie w myślach, WYDAJĄ SIĘ. Skąd wiesz, jacy są w rzeczywistości?
Ehh... 8.16. Dobra, pora się zwlec z barłogu. Nie mogę się przecież spóźnić.
Przedzwoniłam jeszcze szybko do Olivii. Na początek chciała mnie zjeść na odległość - obudziłam ją (i tak cud, że odebrała, normalnie odwraca się na drugi bok i ma cały świat gdzieś), ale po chwili przypomniała sobie, co to za dzień i szybko udzieliła mi "ostatnich wskazówek", żebym "tego nie spieprzyła", bo ona "osobiście powiesi mnie za uszy na żyrandolu". To ostatnie było dość dosadne.
Wskoczyłam w tak skrupulatnie dobrane ciuchy i przejrzałam się w lustrze. Pokręciłam głową. Za bardzo przesadzone. Stojąc przed szafą doszłam do wniosku, że najlepiej będzie się ubrać jak na co dzień i po prostu być sobą. I tym oto sposobem wylądowałam w lekko podartych jeansach i luźnej bluzie przez głowę.
Zbiegłam po schodach w tempie huraganu i zastałam wszystkich przy śniadaniu. Byłam tak zajęta swoimi myślami, że nawet nie zarejestrowałam, jak tata tłucze się w kuchni.
- Dzień dobry - rzuciłam w stronę rodziny.
- Dzień dobry, córeczko, jak się spało? - spytała mama znad talerza.
Oderwałam się na chwilę od nalewania mleka do miski i posłałam jej grymas, który miał być uśmiechem.
- Okay. - Bałam się, że jeśli powiem więcej, zauważą jak bardzo trzęsie mi się głos.
Po skończonym posiłku podszedł do mnie tata.
- Gotowa?
To on miał podrzucić mnie na lotnisko. Mama uznała, że nie jest jeszcze gotowa, żeby zobaczyć Jonah.
- Pewnie. Jeszcze tylko skoczę po torebkę i możemy iść - odpowiedziałam ojcu i po szybkiej wizycie w pokoju znalazłam się w przedpokoju, zwarta i gotowa. I chora z nerwów.

The Unexpected || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz