∆5∆

630 27 1
                                    

*JONAH POV*

O mój Boże, nie wierzę, że odpisała. Byłem dobrej myśli, kiedy wysłałem jej pierwszą wiadomość, ale gdzieś w głębi duszy bałem się, że jednak nie odpowie, że ją wystraszę albo że w ogóle nie będzie chciała mieć ze mną do czynienia. Wydaje się być świetną dziewczyną. Zabawna i raczej nie fanka, bo ta konwersacja wyglądałaby inaczej. Nie zrozumcie mnie źle, kocham swoich fanów i wiem, że bez nich nigdy byśmy niczego nie osiągnęli, ale rozmowy z nimi czasem bywają problematyczne. Po pierwsze: piski nie są wskazane, kiedy prowadzisz dialog. Rozumiem, to są mega emocje, kiedy w końcu spotykasz idola i masz szansę z nim pogadać twarzą w twarz (pamiętam jak się stresowałem spotkaniem z Edem), ale jeśli będziesz ciągle piszczeć, to to prowadzi donikąd. Po drugie: kiedy już odpiszesz fanowi, on nie zawsze ma na tyle taktu, żeby wiedzieć, że ty też masz swoje życie i przecież jeśli raz mu odpowiedziałeś, to będziesz odpowiadał już zawsze, można pisać śmiało o każdej porze dnia i nocy. Ehh... Mam nadzieję, że Ronnie w rzeczywistości jest taka, jaka wydawała się przez tą krótką chwilę, kiedy wymienialiśmy smsy. Zaraz, Ronnie? Już zaczynam myśleć o niej jak o młodszej siostrze... Polubiłem ją. O ile da się polubić kogoś, kogo zna się pół godziny.
23.07. Przeprowadziłem szybkie kalkulacje i doszedłem do wniosku, że Veronica właśnie zaczęła lekcje. Oczywiście, jeśli miała dziś na 8.

Do: Veronica Lavelle
Jeszcze raz powodzenia na biologii 🙋

Uśmiechnąłem się pod nosem i odłożyłem komórkę na szafkę nocną. Co za dzień...

*VERONICA POV*

- Skarbie, spóźnisz się do szkoły! Olivia już czeka! - Dobiegł mnie z dołu głos rodzicielki. Ugh, to nie moja wina, że nie mam się w co ubrać. Mamy kwiecień, nie wiadomo czy będzie potem ciepło, czy zacznie lać. Ostatecznie zdecydowałam się na czarne przetarte rurki i białą wkładaną przez głowę bluzę NASA i pognałam na dół. W biegu porwałam ze stołu tosta i złapałam łyk kawy - o wstąpieniu do Starbucksa przed szkołą nie było mowy, mam pierwszą biolkę.
W przedpokoju zastałam, jak prawie co rano, rozbawioną Olivię, która chichocząc przyglądała się jak walczę z trudami dzisiejszego poranka. To wszystko wina Jonah, przez niego nie spałam pół nocy! Wsunęłam na stopy czarne vansy, złapałam plecak i wypadłyśmy z mojego domu, docierając na przystanek akurat o czasie.
Padłam na siedzenie, przyjaciółka obok mnie, i odetchnęłam głęboko.
- Nigdy.... hyyy... więcej... - wykrztusiłam z trudem, na co ona pokręciła głową.
- Wiesz, że mówisz to codziennie? Nie możesz się zawsze spóźniać! Dzięki Bogu, że dziś mamy na 9.
Rzuciłam jej szybkie spojrzenie.
- Czy to wyzwanie, panno Chatelier?
- Nawet nie próbuj.
Roześmiałyśmy się głośno. Ogólną wesołość przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Jonah Marais
Jeszcze raz powodzenia na biologii 🙋

- Awww - Zajrzała mi przez ramię. - Czekaj! Czy ty... Znaczy: czy on... Hyyyyy - prawie zachłystnęła się własnym językiem. - O. Mój. Jezu. Piszesz z nim i nic mi nie powiedziałaś?!
- Wolnego, miałam ci powiedzieć, ale akurat napisał.
- "Powodzenia na biologii", co? Skąd wie? Musieliście pisać ze sobą wcześniej.
- Taak, wczoraj, a właściwie dzisiaj, o 3 w nocy. Jakbym nie miała co robić - dodałam zrzędliwie, ale wcale nie żałowałam tej rozmowy.
- Chcę znać wszystkie szczegóły!
- Easy, easy, ty naładowana hormonami dziewczynko. Przestań na chwilę fangirlować, a może ci powiem.
Dojechaliśmy pod szkołę.
- Ale to po biologii. Nie chcę cię rozproszyć przed testem z twojego ulubionego przedmiotu! - rzuciłam szybko i wyskoczyłam z autobusu, ratując swoje życie. Podążył za mną wrzask oznaczający diabelną irytację i chęć morderstwa i potwór Olivia Chatelier ruszył na polowanie.

***

- Było całkiem proste, no nie? - zadałam w przestrzeń pytanie, nie uzyskawszy odpowiedzi, bo Luke był zbyt zajęty mamrotaniem gróźb pod adresem nauczycielki, a Olivię za bardzo rozpierała ciekawość, żeby zwracała uwagę na cokolwiek.

***

- I tak po prostu zaczęliście pisać? - pytała rozemocjonowana blondynka. - Jaki on jest?
- Wydaje się naprawdę spoko, jak na gwiazdkę popu.
- Ej! Oni wcale nie są jakimiś tam gwiazdkami popu, to Why Don't We, helloł! I przypominam ci, że skoro jeden z nich jest twoim bratem, to prawdopodobnie poznasz ich wszystkich. Jezu, ale ci zazdroszczę...
Zatkałam jej usta dłonią.
- Tak, tak, krzycz głośniej, przecież jeszcze nie wszyscy wiedzą, jak bardzo zagmatwane jest moje życie rodzinne!
Dobiegło mnie "sorry" stłumione przez moją dłoń.
- Będziesz cicho? - Przytaknęła. Zabrałam rękę. - Fuuu, nie musiałaś mnie lizać!
Zachichotała.
- Musiałam.
- Tak czy inaczej nawet jeśli jego poznam, kluczowe słowo to JEŚLI - podkreśliłam - to wcale nie znaczy, że mam chęć użerać się z nimi wszystkimi.
Po raz kolejny się oburzyła.
- Zdajesz sobie sprawę, że miliony dziewczyn z całego świata oddałyby wszystko, żeby chociaż na chwilę móc się z nimi "poużerać"?
- Ależ ty jesteś czasami irytująca Chatelier.
- Za to właśnie mnie kochasz Lavelle.
- Możliwe.

The Unexpected || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz