PUBLIKUJĘ DOPIERO TERAZ, ALE MOŻECIE MI WIERZYĆ, ŻE PISZĘ TO W DZIEŃ ICH 2 ROCZNICY💪❤ *ja wiem, ja wiem, trochę się zeszło 😂*
*RONNIE POV*
- Wróciłam - zameldowałam Olivii, rzucając się na łóżko bez sił.
- Taa, Fabien też wpadł przed chwilą do domu... Nadal zgięty - wybuchnęła śmiechem. - Co ty mu zrobiłaś? A jak on teraz tak permanentnie będzie zgięty? Ty myślisz, że ja za niego będę sprzątać? - oburzyła się. - O nie, co to, to nie. Ale jak tam było? - zmieniła od razu temat. - Sytuacja na froncie została opanowana?
Westchnęłam, wgapiając się w sufit. Muszę za chwilę odpisać Danielowi. Ciekawe jaki podtekst miała jego ostatnia wiadomość... Zwykła ciekawość czy coś więcej? Ehh... Czemu nie mogę mieć mniej skomplikowanego życia?
- Można tak powiedzieć - odpowiedziałam Liv. - Cam mnie nie zauważył chyba, dzięki niech będą opatrzności.
- A Seavey...?
- Powinnam z nim pogadać, więc spotkamy się jutro i powiem ci więcej, bo padam na razie.
Po pożegnaniu rozłączyłam się i napisałam do Daniela.Lavelle🍒: a co? zazdrosny?😂
Rzuciłam komórkę na łóżko i poszłam do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic.
Wyszłam po 10 minutach, wycierając wciąż wilgotne włosy ręcznikiem i odkryłam kilka nowych wiadomości.Seavey🍉: jak nie wiem co😂
Seavey🍉: tak tylko pytam
Seavey🍉: masz teraz czas pogadać? mam sprawę nie bardzo na smsy...
Seavey🍉: Ronnie? Jesteś tam jeszcze?Lavelle🍒: jestem, jestem Seavey, poszłam pod prysznic
Lavelle🍒: mam zadzwonić?Seavey🍉: jak możesz 😇
Wybrałam więc numer i z powrotem wyłożyłam się w pościeli.
Chłopak odebrał po dwóch sygnałach.
- Hejka. - Uśmiechnęłam się, słysząc jego głos.
- Heeej - przywitałam się. - To cóż to za ważna sprawa?
- Emmm... - zawahał się na chwilę, a potem zaczął znowu. - Wiesz, bo mamy tą trasę po Europie...
- No tak, tak, pamiętam - przerwałam mu, wykrzywiając kąciki ust ku górze. - Olivia nie gada o niczym innym - stwierdziłam zrzędliwie, na co on się roześmiał.
- No - kontynuował. - I pod koniec stycznia jesteśmy w Paryżu. Co byś powiedziała na jakieś spotkanie? - spytał nieśmiało.
- Tak tylko my? - Chyba się zarumieniłam. Dobrze, że nie mógł tego zobaczyć.
- Znaczy, jak nie chcesz, to wszyscy gdzieś wyskoczymy...
- Nie, nie - przerwałam mu ponownie, bo wyczułam nutę paniki. - Nie zrozumiałeś. Trochę się zdziwiłam, ale pewnie, że bym chciała - zapewniłam z zapałem, na co on odetchnął z ulgą. Chociaż prawdopodobnie nie miałam tego słyszeć.
- Serio? Znaczy, to super! To... - przerwał na chwilę, żeby usłyszeć, co krzyczy do niego któryś z chłopaków. - IDĘ JUŻ, IDĘ! - odkrzyknął, po czym odchrząknął. - Boże... No nic, dogadamy to jakoś później, dobra? Wybacz, ale twój genialny braciszek koniecznie chce mnie widzieć na dole - poskarżył się głosem niezadowolonego z życia przedszkolaka, czym doprowadził mnie do śmiechu.
- Jasne. Do usłyszenia Dani.
- Do usłyszenia Ronnie.***
Chłopcy załatwili nam miejsca na backstage'u (Olivia od kilku godzin przeprowadza hiperwentylację) i stąd miałyśmy świetny widok na nich, skaczących po scenie. Koncert był magiczny i przyłapałam się na tym, że kiedy Livvy darła się koło mnie, śpiewałam razem z nią i tłumem na widowni.
Zerknęłam na zegarek i, lekko rozczarowana, odkryłam, że to już ostatnia piosenka i koncert zaraz dobiegnie końca.
Z zamyślenia wyrwała mnie przyjaciółka, która mocno walnęła mnie pod żebra.
- Auu! - Odskoczyłam. - Czego chcesz?
- Słuchaj!
Wsłuchałam się w otoczenie i nagle dobiegło mnie wołanie fanów: "Ronnie!" "Chcemy zobaczyć Ronnie!" "Zawołajcie ją!"
Nie mam nawet pojęcia jakim cudem oni wszyscy dowiedzieli się, że tu jestem.
Chwilę potem przyszedł uśmiechnięty Jonah i, obejmując mnie ramieniem, poprowadził na scenę.
Pierwszym, co zobaczyłam, były oślepiające światła reflektorów. A potem tłum, skandujący moje imię. To było kompletnie surrealistyczne przeżycie.
Jak we śnie podeszłam do reszty zespołu, a potem, na prośbę fanów i po usilnych przekonywaniach, zgodziłam się zaśpiewać z nimi ostatnią piosenkę, którą okazało się być Taking you. Byłam mega zestresowana, ale w połowie drugiego refrenu odprężyłam się i cieszyłam chwilą. Nie wierzę, że tym ludziom naprawdę się podobało i że mnie zaakceptowali. W głębi duszy strasznie się bałam co będzie, jeśli Limelights mnie nie polubią. Bądź co bądź, byłam zwykłą nieznajomą, dziewczyną, która pojawiła się w życiu ich idola tak nagle. Ale jednak.***
- To było wspaniałe! - zachwycałam się w garderobie, a Zach i Jack parodiowali moje zachowanie, ale nie przejmowałam się tym. - Nigdy tego nie zapomnę!
Daniel podszedł, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- To jeszcze nie koniec - wyszeptał, jego oddech załaskotał mnie w ucho.
Odwróciłam się, żeby ukryć rumieniec.
- HELLO PEOPLE! - Uwaga, uwaga ogłoszenia: wszystkim zaleca się wybudowanie schronów i zebranie zapasów, huragan Olivia Chatelier przybiera na sile. - Co tu się dzieje? - Jej wzrok padł od razu na mnie i Daniela stojących w bardzo małej odległości od siebie i moje czerwone policzki.
- Nic, nic - ostudziłam jej zapał. - Kolega Seavey mówił właśnie, że mają zaplanowane coś jeszcze.
Corbyn wstał tymczasem z kanapy.
- Dobra, to my się zbieramy. Powodzenia stary - poklepał Daniela po ramieniu i wyszedł, a Avery i Herron podążyli za nim.
Ja i Liv spojrzałyśmy po sobie, nic nie rozumiejąc.***
- Zmieniam zdanie - oświadczyłam. - Ten dzień jednak mógł być lepszy.
Nie wierzyłam w to, co się działo dookoła.
Daniel zabrał mnie (Jonah i Livvy poszli oczywiście z nami, jeszcze, podkreślam JESZCZE, nie jako para, ale ja o to zadbam) na kolację na szczycie wieży Eiffla. Dla mnie - jako niepoprawnej romantyczki - to było spełnienie marzeń.***
Po tym pełnym wrażeń dniu Dani odwiózł nas do domów.
Olivia już poszła do siebie, rzucając mi porozumiewawcze spojrzenia, a Seavey odprowadził mnie pod drzwi.
Spojrzałam w te hipnotyzujące oczy.
- Do kiedy zostajecie we Francji?
- Jeszcze jutro. - Posłał mi zniewalający uśmiech. - Wyjeżdżamy pojutrze z samego rana.
Zapadła dość niezręczna cisza.
- Wpadniesz? - spytałam nieśmiało. - Wiem, że jest późno, ale...
Przerwał mi, szczerząc się jak głupi do sera.
- Chętnie.***
- Nie wiedziałem, że grasz - powiedział, wskazując na opartą o ścianę gitarę.
- Uczę się - odparłam. - Ale dość opornie mi idzie. Chcesz coś do picia?
- Poproszę.
Gdy wróciłam z kuchni, Seavey siedział po turecku na moim łóżku i brzdąkał na gitarze. Stanęłam w progu i po cichu podziwiałam jego skupienie. Włosy opadły mu na oczy, kiedy pochylił głowę nad instrumentem, a długie ciemne rzęsy delikatnie muskały policzki, gdy mrugał. Po chwili mnie zauważył i przerwał.
Podeszłam, wręczając mu szklankę wody.
Wstał, wziął ode mnie oba naczynia i postawił je na biurku, po czym znowu się do mnie odwrócił.
- Chcę ci coś puścić - powiedział, klikając w ekran telefonu.
Kilka sekund później z głośników popłynęła piękna melodia.
Daniel położył ręce na mojej talii, a ja objęłam go ramionami za szyję. Zaczęliśmy się powoli kołysać, nie odrywając od siebie wzroku.
W pewnym momencie chłopak przerwał ciszę.
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że cię poznałem Ronnie - wyznał cicho, patrząc na mnie uważnie.
- Wzajemnie, Seavey - uśmiechnęłam się.
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo nagle jego wargi spoczęły na moich. Na początek byłam mega zadziwiona, ale potem uniosłam kąciki ust ku górze i zaczęłam oddawać pocałunki.
Oderwaliśmy się od siebie kilka minut później. Oboje mieliśmy wypieki na twarzy i uśmiechy większe niż wschodnia delta Gangesu.
Brunet powiódł wzrokiem po mojej szyi i delikatnie dotknął łańcuszka, który miałam. To był prezent od niego i nigdy się z nim nie rozstawałam.
Daniel, o ile to możliwe, uśmiechnął się jeszcze szerzej i przyklęknął na jedno kolano.
- Veronico Lavelle - zaczął, kiedy ja wpatrywałam się w niego jak urzeczona. - Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zgodzisz się być moją dziewczyną?
Nie będę kłamać, z oczu pociekło mi kilka łez wzruszenia, bo to najsłodsza rzecz, jaką ktokolwiek kiedykolwiek dla mnie zrobił. Pociągnęłam nosem.
- Oczywiście, że tak!
Wstał, a ja rzuciłam mu się szyję.
Nie wiem, ile jeszcze pocałunków wymieniliśmy tamtego wieczoru.
Wiem tylko, że obecnie miałam wszystko, czego potrzebowałam i było lepiej, niż mogłam sobie wyobrazić.
CZYTASZ
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfic- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...