*VERONICA POV*
- Wow, to naprawdę wasz dom? - spytałam z podziwem chłopaków. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam budynek, dosłownie wryło mnie w ziemię. Ale oni są farciarzami, że mogą tak mieszkać.
- Nasz, nasz - odparł Corbyn. - Chcesz zobaczyć wnętrze?
- Jeszcze pytasz! - Zaśmialiśmy się.
- To dawaj. Jonah będzie kochanym bratem i zaopiekuje się twoją walizką najlepiej jak potrafi.
Zachichotałam, gdy dobiegł nas odgłos warczenia. Chyba brunet postanowił przerzucić się na tryb #agressivejonahcorn.
- Tylko niech lepiej uważa - powiedziałam na tyle głośno, by mnie słyszał. - Tam są bardzo cenne rzeczy i nie sądzę, żeby chciał je zepsuć.
Środek domu był jeszcze bardziej imponujący. Corbyn poprowadził mnie przez obszerny salon, a potem schodami do góry do pokoju, który miałam zajmować przez najbliższy czas.
Kiedy otworzył przede mną białe drzwi, moim oczom ukazało się obszerne, utrzymane w jasnych kolorach, pomieszczenie. Centralne miejsce zajmowało ogromne (i wyglądające na mega wygodne) łóżko z kilkoma poduszkami. Obok stała mała szafka nocna z lampką. W pokoju znajdowała się też toaletka, szafa i regał z książkami. Oczywiście, w jego stronę skierowałam się najpierw. Ze zdumieniem, ale i radością, odkryłam na półkach kilka moich ulubionych książek.
- Czyje to? - spytałam blondyna, który z uśmiechem obserwował jak zachwycałam się lekturami.
- Niektóre są Jonah, ale większość to nówki sztuki. Jonah coś mówił, że lubisz czytać.
- Uwielbiam! Dziwię się, że zapamiętał tytuły, rozmawialiśmy o tym już jakiś czas temu.
W tym momencie do pokoju wszedł, zipiąc, mój brat, taszcząc za sobą mój bagaż.
Postawił go koło łóżka i się wyprostował.
- To my cię teraz na chwilę zostawimy, żebyś się zadomowiła. Jakby co, będziemy na dole, ewentualnie z tyłu.
- Dzięki! - krzyknęłam jeszcze za nimi, a gdy wyszli, zrobiłam coś, na co miałam ochotę od kiedy tylko przekroczyłam próg tego pokoju - rzuciłam się na łóżko. Tak jak przypuszczałam, było mega wygodne. Aż nie chciało mi się wstawać. Zwlokłam się jednak z wygodnej pościeli i wzięłam za rozpakowywanie walizki.
Po jakimś czasie zeszłam na dół. Jak się okazało, dom był praktycznie pusty, więc obstawiałam, że wszyscy chłopcy są na zewnątrz. Kiedy jednak ruszyłam w stronę dużych balkonowych drzwi, z kuchni wyłonił się Daniel z kubkiem w ręku.
- O, hej. Myślałam, że wszyscy są na dworze.
Posłał mi uśmiech.
- Tak, oni są z tyłu, jeżdżą na deskach. Miałem do nich za chwilę wyjść, ale chciałem najpierw zrobić sobie budyń. Masz ochotę? - spytał mnie.
- Pewnie, czemu nie. - Weszłam za nim do kuchni.
- Jaki smak? Mamy... hmmm... waniliowy i chyba.... - skrzywił się - tak, czekoladowy.
- To poproszę czekoladowy - odparłam, a na jego twarzy pojawił się grymas. - Ej! Kocham czekoladę!
Zaczął kręcić głową z udawanyn rozczarowaniem.
- Oj, chyba się nie dogadamy - stwierdził ze śmiechem, gdy wstawiał wodę.***
Siedzieliśmy u mnie na łóżku i rozmawialiśmy, kończąc budynie. Zdążyliśmy się dosyć dużo o sobie dowiedzieć przez te 20 minut.
Okazało się, że poza odmiennymi zdaniami co do czekolady, mieliśmy sporo wspólnego. Obiecał też dać mi lekcje gry na gitarze, bo jakkolwiek świetnie grałam na pianinie, obsługiwanie tego instrumentu szło mi trochę opornie. Mam nadzieję, że z taki nauczycielem szybciej to opanuję.
Daniel był świetnym rozmówcą, a nawet gdy zdarzały się chwile ciszy, nie było niezręcznie.
Ziewnęłam i przeciagnęłam się.
- Chyba powinnaś się przespać i trochę odpocząć - stwierdził chłopak i wstał. - Wezmę to - powiedział, wyjmując mi z rąk kubek, za co podziękowałam uśmiechem. - Gdybyś czegoś potrzebowała, to zawsze możesz mówić, mój pokój jest zaraz obok twojego - uśmiechnął się jeszcze raz, a potem wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi.
Wyciągnęłam z walizki moją ulubioną piżamę, na którą składały się krótkie spodenki i koszulka z nazwiskiem Jonah, którą przywiózł mi, kiedy przyjechał. Przebrałam się i doprowadziłam w łazience do porządku, czyli umyłam zęby i splotłam włosy w warkocz. Gdybym tego nie zrobiła, prawdopodobnie jutro nie dałoby się ich rozczesać.
Potem wpełzłam pod pościel, zgasiłam lampkę i wygodnie ułożyłam. Myślałam, że po tylu emocjach dzisiejszego dnia nie będę mogła zasnąć, jednak po chwili zamknęłam oczy i odpłynęłam.
CZYTASZ
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfiction- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...