*RONNIE POV*
- Jak dobrze znów tu być. - Okręciłam się dookoła, ciesząc swoje oczy widokiem pięknego, letniego Los Angeles.
Olivia koło mnie rozglądała się z zachwytem, podczas gdy Jonah wyjmował nasze walizki z bagażnika. To on odebrał nas z lotniska.
Ledwo co zaczęły się wakacje, a ten już mnie tu ściągnął. Nie, że narzekam czy coś. Cudownie wrócić. Szczególnie że tym razem była ze mną Liv. Dla niej to było spełnienie marzeń.
Od tych myśli oderwał mnie dźwięk otwieranych drzwi i ktoś krzyczący moje imię.
Odwróciłam się, a moją twarz rozjaśnił ogromny uśmiech. Ruszyłam biegiem w stronę Daniela zmierzającego do nas. Spotkaliśmy się w połowie drogi. Skoczyłam na niego, obejmując go nogami w pasie, a on okręcił nas dookoła, również uśmiechając się jak szalony. Potem pochylił głowę i przycisnął swoje usta do moich.
- Tęskniłem - wyszeptał, gdy się już od sobie oderwaliśmy, opierając czoło o moje.
- Ja też. - I jeszcze raz połączyłam nasze wargi, nie zwracając uwagi na Jonah, udającego wymioty i Olivię, śmiejącą się z jego wyczynów.
- Witamy z powrotem! - Z domu wybiegła reszta chłopaków.
Ponownie poczułam grunt pod nogami, kiedy Daniel mnie postawił i przywitałam się z resztą zespołu. To samo potem zrobiła Olivia.
Jonah odchrząknął za moimi plecami.
- Ronnie, niestety albo stety, nie zaprosiliśmy was tu tylko na wakacje.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale on tylko złapał mnie pod ramię i poprowadził do domu, pokazując przy okazji reszcie, żeby została.
Weszliśmy przez drzwi do przestronnego pomieszczenia. Tam, na środku pokoju, stała niepewnie niska brunetka. Gdy weszliśmy, podniosła na nas wzrok. Aż mnie zatkało. Była śliczna, serio. I mega mi kogoś przypominała.
- Ronnie, poznaj Esther - odezwał się Jonah. - Moją siostrę.
Aaa, już czaję.
- Hej, miło cię poznać - posłałam jej ciepły uśmiech, który chyba próbowała odwzajemnić, ale wyszedł jej tylko grymas. Sprawiała wrażenie zdenerwowanej i zestresowanej.
- Dobra, to ja was zostawię. Będziemy z chłopakami z tyłu. - Odwrócił się jeszcze spod drzwi. - I nie martw się, zajmiemy się Olivią.
- Och, nie wątpię, że się nią zajmiesz - zauważyłam kąśliwie. - Byle nie za dobrze.
Spojrzał na mnie spod byka i wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z Esther.***
*ESTHER POV*
Denerwowałam się tak bardzo. Teraz, kiedy Jonah nas zostawił, nie wiedziałam, co dokładnie zrobić. Trudno byłoby się przyznać do takiego czegoś komuś nieprzyjaznemu, a co dopiero tak ciepłej i serdecznej osobie jak ta, która właśnie stała przede mną. Była śliczna, zauważyłam to od razu, kiedy weszli. Lekko falowane do ramion czarne włosy dodawały jej uroku, a pewne spojrzenie ciemnych oczu spokojnie obserwowało wszystko spod długich rzęs. Do tego miała obłędną figurę. O ile to możliwe, zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
- Chyba wychodzi na to, że jesteśmy ze sobą jakoś spokrewnione - zaczęła rozmowę przyjaznym tonem.
- Tak, Jo mi o wszystkim opowiedział. To musiał być dla ciebie niezły szok, dowiedzieć się o tym - zauważyłam, nie bardzo wiedząc na jakie tory skierować konwersację, żeby w końcu zebrać się na odwagę i przyznać. Źle mi było z faktem, że zaraz ktoś mnie znienawidzi. - Veronica... - odezwałam się w końcu. Muszę to zrobić szybko. To tak jak ze zrywaniem plastra. Jeśli robisz to powoli, boli jeszcze bardziej.
- Mów mi Ronnie - przerwała mi, unosząc kąciki ust. - Veronica brzmi strasznie oficjalnie, nie uważasz? - zaśmiała się.
Nerwowo odwzajemniłam uśmiech i kontynuowałam.
- Więc Ronnie. Muszę i chcę cię ogromnie przeprosić.
Posłała mi pytające spojrzenie, wciąż się uśmiechając.
- Za co dokładnie?
- To ja. - Zamknęłam oczy i mówiłam dalej. - To ja wysyłałam do ciebie te wiadomości. I cholernie żałuję.
Uchyliłam powieki, by zobaczyć jak uśmiech powoli spełza z jej twarzy, a na jego miejscu pojawia się zdezorientowanie.
Postawiłam powiedzieć do końca.
- Bałam się, że Jonah o mnie zapomni, bo teraz ma nową, lepszą siostrę. Dlatego pomyślałam - oczy zaczęły wypełniać mi się łzami. - że jeśli jakoś się ciebie pozbędę, to wtedy on znowu będzie moim starszymi bratem. Wiem jak głupio to brzmi, nie będę nawet próbować się bardziej tłumaczyć. Przyjechałam tylko bardzo cię przeprosić, bo zrozumiałam, co zrobiłam, a potem wracam, bo pewnie nie chcesz nawet oglądać mnie na oczy. Rozumiem. Trochę za późno ogarnęłam, jak durne rzeczy robię.
Zwiesiłam głowę w oczekiwaniu na pretensje lub inne oznaki wrogości. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Zamiast tego brunetka podeszła i ujęła mnie za ręce, przywołując na twarz niepewny uśmiech.
- Nigdy nie jest za późno - powiedziała, patrząc mi w oczy. - Rozumiem. Wiesz, myślę, że mogłabym postąpić podobnie, gdyby ktoś tak nagle wbił do mojego życia i poniekąd zmusił do dzielenia się rodziną, szczególnie tak bliską. Jonah mówił, że macie, a przynajmniej mieliście, świetny kontakt. Uwierz, czuję się trochę winna.
- W żadnym wypadku nie powinnaś - przerwałam jej. - To ja tu jestem tą złą.
Roześmiała się.
- Świat nie dzieli się na dobrych i złych, bo wszyscy mamy w sobie tyle samo dobra i zła. Tylko od nas zależy, którą drogą pojedziemy. Taka jest nasza natura.*
- Łał... - Byłam pod wrażeniem. - Jesteś filozofem?
Zaśmiała się serdecznie.
- Wybaczam ci. Wszyscy czasem robimy głupie rzeczy. Nie będę mówić, że mnie to nie zraniło, bo zraniło, ale było, minęło. Bądź co bądź - objęła mnie - przecież jesteśmy poniekąd siostrami. Musimy się wspierać, a nie rzucać sobie kłody pod nogi, czyż nie?
Czułam się naprawdę źle. Byłam taka okropna, a ona mi wybaczyła. I nie dość, że mi wybaczyła, to jeszcze nie ma mi za złe. Jonah miał rację, faktycznie powinnam ją poznać, zanim zaczęłam oceniać.
- No to chodźmy zobaczyć jak masz braciszek nieudolnie podrywa moją przyjaciółkę - powiedziała dziewczyna, sprawiając, że pierwszy raz od kilkunastu dni szczerze się roześmiałam.* lil inspiration
Kto jeszcze kocha Syriusza Blacka?🥰😂
CZYTASZ
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfiction- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...