*RONNIE POV*
To już dziś. Ostatni dzień mojego pobytu. Jutro z samego rana mam samolot do Francji. Nie wierzę, że te dwa tygodnie minęły mi tak szybko. Wiem, że się powtarzam, ale to były naprawdę najlepsze wakacje w moim życiu. Niedługo zaczyna się szkoła, a chłopcy mają trasę i wywiady, ale mam nadzieję, że uda nam się utrzymać kontakt i czasem się odwiedzać. Nawet po tak krótkim czasie mogę stwierdzić, że są to osoby, które chcę mieć w swoim życiu już zawsze.
Z tą myślą patrzyłam w swoje odbicie, prostując jednocześnie włosy. Pozwoliłam im potem opaść swobodnie na plecy i wskoczyłam w białą rozkloszowaną letnią sukienkę.
Ścieliłam właśnie łóżko, gdy rozległo się pukanie i do pokoju zajrzał Jonah.
- Hej sis - przywitał się entuzjastycznie.
- Cześć bro - odpowiedziałam uśmiechem, który szybko zszedł mi z twarzy, gdy brunet rzucił się na moje łóżko. - Hej! Dopiero to pościeliłam!
Mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok, żeby być do mnie przodem.
- Dupek - wymamrotałam, a on zaśmiał się.
- Będzie mi cię brakować. Ale nie po to przyszedłem. Corbyn prosił, żebyś zeszła, jak się ogarniesz. Chce ci kogoś przedstawić.
- W zasadzie to już się ogarnęłam, więc możemy iść - powiedziałam i zwaliłam go z pościeli. Wylądował na podłodze z okrzykiem oburzenia.
Byłam w połowie schodów, gdy poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i podnosi do góry.
- Nie rzucaj się, bo cię upuszczę - mruknął Jonah i zarzucił mnie sobie na ramię.
- Postaw mnie natychmiast! Zaraz spadniemy oboje! - krzyczałam, waląc go pięściami po plecach.
- Jak nie przestaniesz, to na pewno.
Tym sposobem zeszliśmy na dół. Znaczy, on zszedł, ja zwisałam z jego ramienia jak szmaciana lalka. Podparłam głowę na łokciu, a łokieć na jego plecach, żeby nie wyglądać tak żałośnie jak wcześniej.
Dostaliśmy się do kuchni, gdzie wokół blatu stali i siedzieli chłopcy.
- Emm... - zaczął Jack. - Jedna część mnie chciałaby wiedzieć, co się dzieje, ale druga mówi mi, że to mógłby być zły pomysł, więc nawet nie zapytam.
- Mądry wybór - wyszczerzył się Marais i mnie postawił, a ja wyburczałam pod nosem jakieś groźby.
Poprawiłam włosy i sukienkę.
- Podobno Corbyn chciał mnie z kimś poznać.
- A tak, tak. - Blondyn wszedł do kuchni, a za nim pojawiła się druga postać. - Ronnie, chciałbym ci przedstawić moją dziewczynę. To jest...
Widział ktoś moją szczękę? Opadła na podłogę i nie zebrałam jej w porę.
- Christina? - Dziwne, że udało mi się wyartykułować aż tyle, taka byłam zszokowana.
- Ronnie! - krzyknęła tamta i porwała mnie w ramiona.
Wtuliłam się w nią.
- O rany, w końcu! Nawet nie wiesz, jak długo czekałam!
- Ja też! Boziu, ale się cieszę, że cię widzę!
Chłopaki popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Eee... wy się znacie? - spytał w końcu Zach.
- No przecież że tak - odpowiedziałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Tina to moja ibff, znamy się już kilka lat. A właśnie, moja panno - odwróciłam się do brunetki, która patrzyła na mnie z poczuciem winy. - Czemu nic mi nie powiedziałaś? Musiałaś wiedzieć o kogo chodzi.
- Myślałam, że się domyśliłaś - odparła dziewczyna. Widziałam, że czuje się winna, nawijała nerwowo kosmyk włosów na palec i nie patrzyła mi w oczy.
Zrobiło mi się głupio, że na nią naskoczyłam. Nie chciałam, żeby nasze pierwsze spotkanie zaczęło się od jakiejś dramy.
- Nie miałam pojęcia - powiedziałam ze śmiechem. - Mówiłaś, że masz chłopaka i nawet widziałam Corbyna na twoim filmie, ale kurczę, nie połączyłam faktów. Nie nadaję się na śledczego... - pokręciłam głową z udawanym smutkiem i wszyscy wybuchli śmiechem. Atmosfera od razu się rozluźniła, napięcie zniknęło.
- Tak czy inaczej, mamy mnóstwo do nadrobienia - rzekłam, łapiąc ją za rękę i ciągnąc do salonu. - Chłopcy, bylibyście tacy mili i zrobili nam lemoniadę? - poprosiłam, a kiedy nikt nie ruszył się z miejsca, podeszłam do Daniela, robiąc oczy kota ze Shreka. - Dani, proszę, zagoń te leniwce do roboty i zróbcie nam lemoniadę. My musimy tyyyyyle obgadać...
Seavey na początku twardo patrzył mi w oczy, ale po chwili się złamał.
- Och, okay. Chłopaki, pomóżcie mi.
- Co ona ci zrobiła?
Zachichotałam, słysząc przerażony głos Zacha i wyszłyśmy z kuchni.***
Rozmawiałyśmy chyba ze trzy godziny. Daniel, Jonah, Corbyn, Jack i Zach grali na konsoli, od czasu do czasu włączając się do konwersacji. W międzyczasie wpadł nawet Logan, oczywiście nagrywając vloga, na którym wszyscy się znaleźliśmy.
Słońce powoli zaczynali chować się za horyzontem, kiedy podszedł do mnie Daniel. Corbina wyszła na lody, a Jonah z Jackiem i Zachem jeździli z tyłu na deskach.
- Chcę cię gdzieś zabrać - odezwał się, nieśmiało się uśmiechając.***
Seavey zabrał mnie na plażę, w to samo miejsce, w które poszliśmy pierwszego dnia mojego pobytu.
- Przyglądaj się uważnie - mówił teraz. - To czasem zdarza się przy zachodach słońca, a nad oceanem powinno być dobrze widoczne. Może będziemy mieli szczęście.
Oparłam głowę o jego ramię, wpatrując się w horyzont. Po jakimś czasie poderwałam się, bo niebo na chwilę rozbłysło zielenią.
- Szybko, pomyśl życzenie! - ponaglił mnie chłopak.
- Co to? - spytałam, patrząc na niego z ciekawością.
- Mówią na to zielony promień. Czasem pojawia się przy wschodach i zachodach słońca. Podobno jeśli czegoś sobie zażyczysz, kiedy go zobaczysz, to to się spełni. Pomyślałem, że chciałbyś to zobaczyć. Mam nadzieję, że ci się podobało...
Nie dałam mu nawet dokończyć. Mocno go przytuliłam.
- Dziękuję.
Objął mnie ramionami i tak siedzieliśmy, przytuleni, jeszcze jakiś czas.
Gdy przyszła pora na powrót, wstaliśmy i otrzepaliśmy się z piasku. Chciałam ruszyć w stronę wyjścia z plaży, ale Daniel mnie powstrzymał.
- Ronnie... Mam coś dla ciebie - powiedział nieśmiało i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej małe pudełeczko i mi podał. - Żebyś o mnie nie zapomniała.
Otworzyłam puzderko i moim oczom ukazał się przepiękny delikatny łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka.- Dani - wykrztusiłam wzruszona. - Nie wiem jak ci dziękować. Ale i bez tego będę o tobie pamiętać - przyrzekłam i zapięłam sobie ozdobę na szyi. - Jest piękny. - Odwróciłam się do niego i przytuliłam jeszcze raz.
Pisnęłam zaskoczona, kiedy uniósł mnie kilka centymetrów nad ziemię i zakręcił dookoła.
Potem w cudownych humorach wróciliśmy do domu chłopaków, a ja wiedziałam, że ten wyjazd to coś, czego nigdy nie zapomnę.
CZYTASZ
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfiction- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...