∆DODATEK∆

124 3 2
                                    

Part Four
*już ostatnia, obiecuję 😂*

*RONNIE POV*

Obudził mnie wrzask. Zerwałam się, na wpół przytomna i, trąc zaspane oczy, zaczęłam rozglądać się wokoło, żeby namierzyć źródło tego pieprzonego jazgotu o takiej nieludzkiej godzinie.
Otóż, okazało się, że zaspałyśmy (dacie wiarę? My! Zaspałyśmy! To się dotąd zdarzyło tylko.... hmm niech pomyślę... za każdym razem). Nie wiem, która z nas ogarnęła to pierwsza, ale ja, mimo ogólnej paniki, wcale nie miałam ochoty opuszczać ciepłego łóżeczka i wygodnej poduszki. No, ale jak trzeba, to nie odpuszczą i ściągną człowieka z łóżka. Przynajmniej odeszło nam jedno prześcieradło do zdjęcia, bo zdarłam je, kiedy zjeżdżałam ponuro (ale wciąż walcząc!) na dywan, ciągnięta za kostki przez Martinę, tego długowłosego  bęcwała.
Kiedy już rozbudziłam się na tyle, że puszczenie mnie do łazienki nie stwarzało zagrożenia, pognałam na dół, skrzypiąc klapeczkami po schodach, zanim któraś z moich genialnych współlokatorek wpadła na ten sam pomysł. Zanim zniknęłam w naszym luksusowym pomieszczeniu z wanną, z przerażeniem odkryłam, że dziewczyny mieszkające na dole są już ogarnięte i prawie całkiem spakowane. Że też musiałyśmy zaspać tak bardzo w dniu wyjazdu!

***

- Ty babo wstrętna!
Wychyliłam się zza pleców Luke'a, żeby lepiej widzieć, co działo się na początku kolejki do luku bagażowego. Wyglądało na to, że Liv uprzejmie wepchnęła się przed Eliotta i z gracją nastąpiła mu na stopę. To jest niezdara jak nie wiem, ale założę się z każdym o wszystko, że to akurat zrobiła dla swojej niecnej satysfakcji. Niezbyt mądrze, zważywszy na fakt, że będzie z nim (i nami wszystkimi) zamknięta w ciasnej autokarowej przestrzeni przez następnych kilka godzin, ale o czym my mówimy...

***

Wyglądający przez przerwę między fotelem swoim i Lukeya Max był w połowie zdania, gdy przerwał mu ruch z przodu pojazdu. Nasza radosna wychowawczyni stanęła na środku i rozpoczęła ogłoszenia parafialne na kolejny boży dzień.
- Kochani - zaczęła i w tym samym momencie kierowca gwałtownie zahamował, trąbiąc potwornie, a nauczycielka poleciała do tyłu i gdyby nie złapała jej pani Barbara (nasz bohaterski oficer), to rozpłaszczyłaby się koncertowo na ogromnej przedniej szybie. Gdy jej błędnik odzyskał już panowanie nad sytuacją, wyprostowała się, otrzepała jeansy i oznajmiła dzielnie: - Za pół godziny dojedziemy do Berlina.
Tak, tak, jedziemy z Monachium do Francji przez Berlin, bo ktokolwiek projektował trasę tej wycieczki uznał, że to będzie zabawna opcja.
Na słowa wychowawczyni Hiszpan ożywił się i prawie podskoczył na siedzeniu. Potem, z ekscytacją na śniadej twarzy, odwrócił się do nas i, targając biednego Lucasa za ramię jak nienormalny, wyrzucił na jednym wydechu:
- Wiecie, co tam będzie?! Wiecie?! Ja wam powiem! Ja powiem! Woda! Baseny! Max kocha baseny!
Luke, ze stoickim spokojem i mimo protestów nauczycielki, wstał i usiadł na stopniach autokaru prowadzących do bocznych drzwi. Potem z miną, jakby wszystko rozumiało się samo przez się, wytłumaczył:
- No co? Nie będę z nim siedział, kiedy zaczyna o sobie mówić w trzeciej osobie, jak jakiś maniak! Nie, nie rusza mnie sposób, w jaki pani na mnie patrzy, nie wracam tam!
W pełni rozumiałam jego argumenty i zakładam, że wychowawczyni również widziała je jasno i wyraźnie, ale nie mogła przecież pozwolić, żeby jechał siedząc na stopniach autokaru. To pogwałcenie wszelkich przepisów bezpieczeństwa. Po długiej (i momentami komicznej) dyskusji zapadła decyzja, po której zrzedła mi mina.
- Dobrze, nie mam najmniejszego zamiaru się z tobą przekrzykiwać. Panna Lavelle przesiądzie się do pana Martineza, a ty, Grace, siadaj obok Martiny i żebym aż do samego Berlina nie słyszała ani jednej skargi z twoich ust.
Luke posłusznie podniósł się i stanął nade mną, szczerząc zęby w uśmiechu. Ja swoje zacisnęłam i przepchnęłam się koło niego (musiałam), po czym opadłam na fotel obok uśmiechającego się niebezpiecznie Maxa. Związek z Luke'iem mu nie służy - on też zamienia się w wariata. On, w którym pokładałam największe nadzieje.
Zerknęłam z rezerwą na rozwalonego na siedzeniu chłopaka.
- Nie zjesz mnie?
Max roześmiał się serdecznie i odparł:
- Spokojnie, jesteś bezpieczna, dopóki nie wrzucę was wszystkich do wody.
- Wcale mi to nie pomogło.

The Unexpected || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz