*RONNIE POV*
- Daję słowo, że to będzie moje najlepsze wspomnienie z tego wyjazdu - mówiłam, z ledwością łapiąc oddech.
Wybuchliśmy jeszcze większym śmiechem, kiedy Jack dodał:
- Taa... Pisk Zacha będzie mnie prześladował po nocach...
Wracaliśmy właśnie z Disneylandu po dniu pełnym wrażeń i wspominaliśmy pamiętną pobudkę i zemstę chłopaków. Corbyn i Jonah w końcu nas dopadli, a z braku innych opcji, wylądowaliśmy oboje z Danielem w basenie. Dobrze, że w końcu nauczyłam się pływać, bo nie wiem czy mojemu bratu byłoby tak bardzo do śmiechu, jakby mnie musiał ratować.
Co do dzisiejszej wycieczki, kiedy rano, już w samochodzie, poinformowali mnie, gdzie jedziemy, chciałam skakać ze szczęścia. Zawsze chciałam tam pojechać.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami było po prostu zajebiście. Nie mogę znaleźć lepszego słowa, bo to był jeden z najlepszych dni w moim siedemnastoletnim życiu. Poszliśmy chyba na wszystkie najwyższe i najszybsze rollercoastery, chociaż Zach wrzeszczał niesamowicie.
A teraz wracaliśmy, zaopatrzeni w uszy Myszki Miki, z brzuchami wypchanymi watą cukrową i podniesionym poziomem adrenaliny.
Odkryłam po raz kolejny, że z nimi nie można się nudzić. Jak nie dokuczali sobie nawzajem, to opowiadali jakieś śmieszne historie z trasy i naprawdę czułam się z nimi swobodnie. Jakbym znała ich od dawna.
Niestety, mój powrót zbliżał się wielkimi krokami, bo byłam w LA już półtora tygodnia, co znaczy, że jeszcze z 3 dni i będę musiała ich opuścić, i wrócić do domu i do szkoły. Ehh... Życie jest niesprawiedliwe. Zawsze kiedy dzieje się coś dobrego, czas tak szybko leci. A z kolei na lekcjach matematyki chyba stoi w miejscu.
Gdy w końcu dojechaliśmy pod dom chłopaków, zaczęło się już robić ciemno. Nie przeszkadzało mi to specjalnie, bo Los Angeles nocą wyglądało jeszcze lepiej niż za dnia.
Wyładowaliśmy się z auta i skierowaliśmy do domu, lekko wyczerpani, ale szczęśliwi.
I w sumie od razu padliśmy.***
- No jeszcze nie odbierze, małpa jedna.
Siedzieliśmy rozłożeni obozem na kanapie w salonie. Nudziło nam się, więc uznałam, że powinnam w końcu zadzwonić do Olivii. Miałam wyrzuty sumienia, że nie odezwałam się do niej wcześniej. Teraz pomyślałam, że pewnie chciałaby poznać swoich idoli. Przez telefon, ale jednak.
- Halo? - rozległ się po drugiej stronie zirytowany głos przyjaciółki.
- No hejka, czy to Luke tam w tle? - spytałam, wytężając słuch. - Co robicie?
- Nagrywamy taśmę, wiesz - odparowała Olivia, czym doprowadziła całe towarzystwo do śmiechu. - Co się tam dzieje? - zapytała zdezorientowana.
- A wiesz, tak sobie pomyślałam, że pewnie byś chciała pogadać z chłopakami - odparłam, chichocząc.
- O mój Boże. Ale oni chyba tego nie słyszeli, nie?
Chłopcy znów zachichotali.
- No jak nie, mam cię na głośniku - odpowiedziałam, śmiejąc się z jej przerażenia.
- Jezu. Ja tylko żartowałam - zaczęła się tłumaczyć. - Żadnej taśmy nie było. - Luke coś wymamrotał z tyłu, a ona dodała szeptem: - Cicho, bo uwierzą!
Wybuchłam śmiechem.
- Uwierzą czy nie, teraz masz swoje pięć minut. Mów!***
W czasie gdy onieśmielona Olivia rozmawiała z chłopakami, ja poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę.
Mieszając cukier, myślałam nad tym, jak bardzo zmieniło się moje szare życie w tak krótkim czasie. Mimo początkowego szoku i uczucia przytłoczenia, zadziwiająco szybko przystosowałam się do sytuacji. Co więcej - zaczęła mi się ona naprawdę podobać. W końcu miałam starszego brata, którego zawsze chciałam mieć. Zyskałam też nowych, świetnych przyjaciół. Może to życie wcale nie jest aż tak złe?
Z tą myślą wróciłam do salonu i odkryłam, że chłopcy przestali już rozmawiać z moją przyjaciółką. Teraz siedzieli i grali na konsoli.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Jak oni sobie bez tego radzą, jak są zajęci? Przecież ta mała skrzynka to ich drugie życie.
Przycupnęłam na oparciu kanapy i spędziłam chwilę obserwując ich i słuchając jak się przekrzykują.
Zgarnęłam swój telefon z ławy i wspięłam się po schodach do pokoju.
Włączyłam po cichu Eda Sheerana i położyłam się na łóżku z zeszytem i długopisem w ręce. W tym niepozornym notatniku była większość mojego życia. Teksty ulubionych piosenek, autorskie wiersze i opowiadania, cytaty z książek, małe rysunki. Słowem wszystko, czym zajmowałam się, gdy miałam chwilę dla siebie.
Wsłuchałam się w piosenkę i, podśpiewując z Edem "Perfect", zabrałam się do pracy.
Byłam w połowie rysunku, gdy drzwi lekko się uchyliły, a w przerwie między nimi a futryną pokazała się głowa Daniela.
- Hej - posłał mi uśmiech. - Zamawiamy jakiś obiad. Pizza może być?
- Pewnie - też się uśmiechnęłam i wróciłam wzrokiem do kartki.
- Co tam masz? - spytał chłopak, podchodząc bliżej.
Usiadł na brzegu łóżka i zajrzał mi przez ramię.
Szybko zatrzasnęłam zeszyt.
- Ej! - oburzył się komicznie. - Daj zobaczyć!
- Może kiedyś. Jak skończę. I jak będzie wystarczająco dobry.
- Czyli kiedy? - No jak z przedszkolakiem.
Pstryknęłam go w nos.
- Nigdy.
CZYTASZ
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfiction- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...