∆29∆

351 18 0
                                    

*JONAH POV*

Nadal dręczyła mnie ta sprawa. Wczoraj zgadałem się z chłopakami na FaceTime i Jack rzucił podejrzenie na osobę, o której w życiu bym nie pomyślał, mianowicie na Esther. Na początku strasznie go opieprzyłem, że wymyśla i w ogóle, bo nigdy nie wpadłaby mi do głowy taka opcja. Moja jedna siostra próbująca się pozbyć drugiej. Gorsza historia niż miał Kopciuszek. Ale potem zacząłem myśleć. Nie mogłem spać. Analizowałem. Zastanawiałem się. Rozważałem za i przeciw. I doszedłem do niepokojącego wniosku, że może za szybko odrzuciłem sugestię przyjaciela. Moją główną podstawą do podejrzeń był fakt, że mój telefon zmienił miejsce. Byłem na 1000% przekonany, że zostawiłem go na biurku, przyszedłem, a tu proszę - leży sobie na łóżku. Paranoja. Zaraz zwariuję.
Zbiegłem na dół, przeskakując pod dwa schodki naraz. Tata pojechał do warsztatu z samochodem, Esther siedziała na górze, a mama pichciła coś w kuchni. Zajrzałem więc.
- Hej mamo. - Usiadłem przy stole, zabierając ciasteczko z blachy i dostając za to po łapach. - Muszę cię o coś spytać. - Upewniłem się, że słucha i kontynuowałem. - Esther nie zachowywała się ostatnio jakoś dziwnie?
Matma uniosła brwi.
- Co masz na myśli, mówiąc "dziwnie?" To nastolatka, każde jej zachowanie w pewnym stopniu można interpretować jako dziwne.
Mlasnąłem z irytacją.
- Nie o to mi chodzi, tylko czy, wiesz, jakoś nie myszkowała albo co...
- Nieee... Chociaż czekaj... - Nadstawiłem ucha. - Kilka dni temu pytała o ciebie jak byłeś z tatą w garażu.
- O co dokładnie?
- No gdzie jesteś. I potem pobiegła na górę. - Przekrzywiła głowę. - Coś nie tak? - Musiałem wyglądać, jakbym wpadł na trop seryjnego mordercy.
- Nie, nie, wszystko okay. Dzięki mamo - cmoknąłem ją w policzek, przy okazji zdobywając jeszcze jedno ciastko i cudem unikając ciosu łyżką.

***

Zapukałem do drzwi, zza których wydobywały się na korytarz ciężkie dźwięki rocka. Oczywiście nie usłyszała, więc nacisnąłem klamkę i wszedłem do pomieszczenia.
Jak zwykle panował tam straszny burdel (serio, ona potrafi zrobić większy bałagan niż ja, Zach i Corbyn razem wzięci). Esther leżała rozwalona na łóżku, wgapiona w telefon.
Stanąłem w progu i przyglądałem jej się chwilę. Wyglądała jak normalna nastolatka, która żyje we własnym świecie. Tęskniłem za nią, kiedy byłem poza domem, czyli przez większość czasu.
W końcu uniosła głowę i zauważyła mnie.
Wyłączyła muzykę i spytała:
- Długo tu stoisz?
- Niee... - Podszedłem i przysiadłem koło niej na łóżku. - Chciałem cię tylko o coś zapytać.
Podniosła się do pozycji względnie siedzącej i spojrzała na mnie z uwagą.
- Pewnie, pytaj.
Westchnąłem i podrapałem się po karku. Te słowa nie chciały mi przejść przez gardło.
- Es, spytam wprost: czy napisałaś z mojego telefonu wiadomość do Veroniki?
Widziałem jak drgnęła, ale odpowiedziała od razu.
- Co? Nie, oczywiście, że nie. O co ty mnie posądzasz, Jo?
Za szybko. Odpowiedziała zdecydowanie za szybko, nie patrząc mi w oczy, a głos troszkę jej drżał. Nie mówiła mi prawdy.
- Es, spójrz mi w oczy - poleciłem, już całkowicie niepewny.
Siostra z ociąganiem uniosła głowę i skierowała wzrok na mnie.
- Spytam jeszcze raz: czy to ty wysłałaś to do Veroniki?
Na początku uciekła wzrokiem, ale potem spojrzała na mnie znowu z hardą miną.
- Tak, Jo, to ja. Nie widzisz co się dzieje? Ona nie jest z wami szczera. Dlaczego tak ją uwielbiasz?! Nawet jej nie znasz!
- Dość - uciąłem stanowczym głosem, nie mogąc dłużej słuchać takiego gadania. - Nie wierzę, że byłaś w stanie zrobić coś takiego. - Pokręciłem głową i wstałem. - Czy ty wiesz, jak bardzo ją to zniszczyło? Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co zrobiłaś, do czego doprowadziłaś. Czy to ci się podoba, czy nie, ona jest też spokrewniona z tobą. Dlaczego nie możesz mnie zrozumieć? Dlaczego nie pozwalasz mi być szczęśliwym? - mówiłem, a moje oczy zaczęły się niebezpiecznie szklić. Ona nadal patrzyła na mnie, widziałem, że też jest na granicy wybuchnięcia płaczem. Nie przestawałem jednak, bo zraniła mnie swoim zachowaniem. Nie potrafiłem zrozumieć jej motywów. - Esther, jak mogłaś? - Rzuciłem jej jeszcze jedno, pełne urazy i bólu, spojrzenie i opuściłem pokój, trzaskając drzwiami.

*ESTHER POV*

Boże, co ja zrobiłam...
Zaraz po tym, jak Jonah wyszedł z mojego pokoju, kompletnie się rozkleiłam.
Owszem, byłam wściekła na tą całą Veronicę za zabieranie mi brata, ale teraz widzę, że chcąc go odzyskać, tak naprawdę go straciłam. Przez własną głupotę. Jakaś część mnie nadal chciała rzucać przedmiotami po całym pomieszczeniu, bo przejmował się nią tak bardzo, przedkładał ją nade mnie. Ale potem dotarło do mnie powoli, że sama to spowodowałam. Nawet jej nie znam. Znam za to chłopaków. Oni nie byliby tak blisko z byle kim. Coś musi być na rzeczy, jeśli się tak dobrze dogadali. Nie wiem jak, ale w ten czy inny sposób ta dziewczyna wywalczyła sobie drogę do ich serc. Bałam się, że przez nią mój brat o mnie zapomni. A teraz sama dałam mu powód do znienawidzenia mnie. Przybiłam sobie mentalnie piątkę. Krzesłem. W twarz. Muszę to jakoś odkręcić. Muszę odzyskać brata.

***

Wytarłam ostatnie łzy i z duszą na ramieniu zapukałam do pokoju Jonah. Po kilku minutach straciłam nadzieję i, gdy już chciałam odejść, w drzwiach stanął brunet z podpuchniętymi oczami. Czyli nie tylko mi było źle. Z tym, że jemu z całkowicie innego powodu.
- Jo... - Z oczu znów pociekły mi słone krople. - Mo...mogę wejść?
Zmierzył mnie beznamiętnym wzrokiem i otworzył szerzej drzwi. Wślizgnęłam się do jego królestwa i stanęłam na środku, czekając, całkiem słusznie, jak skazaniec na wyrok. Ale nie zamierzałam się poddać bez walki.
- Jo... - zaczęłam jeszcze raz, gdy stanął przede mną. - Ja... Wiem, że zachowałam się jak ostatnia suka i prawdopodobnie teraz zastanawiasz się jakim cudem masz taką siostrę. Na twoim miejscu też bym nie chciała mnie znać. - Chciał mi przerwać, ale mu nie dałam. - Wiem. Jestem straszna. Ale zanim znienawidzisz mnie doszczętnie, chciałam tylko powiedzieć dlaczego to zrobiłam. Chociaż to i tak niczego nie zmieni. Bałam się, JoJo. Po prostu się bałam. Tak bardzo. - Podniosłam na niego zapłakane oczy i zobaczyłam, że choć patrzy na mnie zaciętym wzrokiem, to też stara się powstrzymać emocje. - Nie wiem czemu. Ale z tyłu głowy siedziała mi ta okropna myśl, że już nie będziesz chciał spędzać ze mną czasu, bo masz nową, lepszą siostrę... Że... - Przełknęłam łzy. - Że już nie będę ci potrzebna... Ale ja nie umiałabym bez ciebie żyć, Jo. Zawsze za tobą tęsknię, ale ostatnio, kiedy pojawiła się Veronica, nawet jak wracałeś do domu, nawijałeś tylko o niej... Czułam się odrzucona, zepchnięta na drugi plan. I dlatego wpadłam na ten durny pomysł, że może jeśli się jej pozbędę, znowu będziesz moim starszym bratem...
Zwiesiłam głowę i czekałam, aż wyprosi mnie z pokoju. Zamiast tego usłyszałam pociągnięcie nosem i zostałam objęta przez silne ramiona.
- Nigdy nie przestanę być twoim starszym bratem, Es - powiedział cicho, mocno mnie tuląc. - Rozumiem. Mimo wszystko, rozumiem. Nie powinienem cię olewać. Przepraszam.
Odsunął mnie od siebie na odległość wyciągniętych ramion i przyjrzał mi się uważnie.
- Ale myślę, że powinnaś osobiście porozmawiać z Ronnie. Nie tylko przeprosić, ale po prostu ją poznać. I niezależnie od tego, jaką wyrobisz sobie opinię, pamiętaj, że młodsza siostrzyczka jest dla mnie najważniejsza na świecie. Z tym, że teraz jest was dwie.

The Unexpected || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz