*MAX POV*
Siedzieliśmy z Luke'iem u mnie i oglądaliśmy trzecią część Harry'ego Pottera. To nigdy mi się nie znudzi, Lupin jest super.
Mój telefon odezwał się po raz kolejny w ciągu kilkunastu minut.
- Stary, Instagram ci eksploduje po tym ostatnim zdjęciu - zaśmiał się blondyn. - Co tym razem?
Zajrzałem i zobaczyłem nowe komentarze.
- Ronnie i Liv się odezwały - poinformowałem chłopaka i kliknąłem w ikonkę, żeby sprawdzić, co napisały dziewczyny.
- Awww - Zachichotałem na reakcję Luke'a.
@v.lavelle tęsknimy za wami gołąbeczki❤
Zaraz potem mina mi zrzedła, bo mój wzrok padł na komentarz Olivii.
@chateliv musicie się tak obnosić z tą swoją "miłością"?
- Co ją ugryzło?
Lucas pokręcił głową z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie wiem.***
*RONNIE POV*
- Liiiiiiv! Liiiv! OLIVIO CHATELIER ZŁAŹ TU DO MNIE NATYCHMIAST ALBO I SZYBCIEJ!
Olivia, wcale się nie spiesząc, statecznie zeszła ze schodów i podążyła w moją stronę wolnym krokiem. Ja jebię, jeszcze machanie i hymn i mamy pieprzoną królową Elżbietę.
Zatrzymała się przede mną.
- Co chcesz?
Zatkało mnie.
- Co chcę? Otóż chcę, moja kochana, żebyś wyjaśniła mi to. - Podniosłam jej do oczu telefon z odpalonym insta.
Wzruszyła ramionami.
- No co?
Kurwa mać, wybuchnę zaraz.
- Jak to "no co"? Żartujesz sobie? Livvy, co się z tobą dzieje?
- NIC! PRZESTAŃ SIĘ WTRĄCAĆ!
Odwróciła się na pięcie i tyle ją widziałam.
Do pokoju wpadli Daniel i Jonah.
- Co się stało? - zaczął Seavey.
- Słyszeliśmy krzyki... Ronnie, co jest?
Obaj spojrzeli na mnie, zaniepokojeni, bo stałam jak wmurowana w podłogę, gapiąc się z niedowierzaniem w miejsce, gdzie przed chwilą stała moja przyjaciółka. - Chodzi o Liv? - odezwał się cicho Jonah.
To przelało czarę goryczy. Oczy wypełniły mi się łzami i wtuliłam się w obu, mojego brata i chłopaka, nie mogąc zrozumieć, czemu Olivia tak się zachowuje.
Najpierw pisze ten dziwny komentarz pod zdjęciem Maxa, potem wydziera się na mnie... Coś tu jest bardzo nie halo.
- Pójdę zobaczyć, co da się zrobić - oznajmił po chwili Jonah i zostawił nas w pomieszczeniu.
Dani przygarnął mnie mocniej do siebie i zanucił do ucha:
- You look so beautiful
You walked out of a dream
I never felt this way before
Your eyes are all I need
To make forever feel like just a little while
I swear I'd walk, I'd run, I'd even learn to fly
Just to see you smile
Oparłam głowę o jego ramię i wsłuchałam się w ten piękny głos.
Oczywiście takie chwile nie mogą trwać długo, bo zaraz znajdzie się jakiś wioskowy głupek, który wam przeszkodzi.
Westchnęłam, kiedy w kuchni rozległy się jakieś hałasy. Kto jest dzisiaj wioskowym głupkiem?
Z pomieszczenia obok wychylił się Corbyn.
A, już wiem.
- Widzieliście może Oreo Zacha?
- W górnej szafce - odpowiedziałam odruchowo. - Po co ci?
Bean uśmiechnął się diabolicznie. Albo przynajmniej miał taki zamiar.
- Muszę je zjeść w akcie zemsty. Nie przeszkadzajcie sobie. - I z powrotem schował się w kuchni.
Spojrzałam na Daniela, unosząc brwi, a on wzruszył ramionami.
Parę sekund później z kuchni dobiegł donośny huk i głośne przekleństwo.
Wpadliśmy oboje do pomieszczenia i wybuchliśmy śmiechem. Besson leżał na podłodze, powyginany jak chiński paragraf, z paczką ciastek w ręce i klął pod nosem. Cóż, przynajmniej zdobył swój łup.
- Takie śmieszne? - warknął, wyłożony na kafelkach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - zachichotałam.
Chwilę później do kuchni wpadł Zach.
- Ludzie pomocy! Duch na górze! - przerwał na sekundę darcie się i zerknął spod zmarszczonych brwi na blondyna na podłodze. - Co tu się wydarzyło?
Besson rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Serio? Duszki widzisz? Stuknij się dwa razy w głowę, może jeszcze elfy przyjdą.
- Tyyyy...! - Herron skoczył na kumpla, ale Daniel odciągnął go, zanim doszło do poważnych rękoczynów.
Kiedy już skończyłam się śmiać, spojrzałam na Zacha, wyrywającego się mojemu chłopakowi z okrzykami "daj mi spokój!" i "nic już nie zrobię!".
- Ten rzekomy duch na górze na pewno nie ma nic wspólnego z tym, że Jack wybiera sobie kostium na Halloween z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem?
- Może - odburknął chłopak i już zbierał się do wyjścia, kiedy jego wzrok padł na pudełko w ręku Corbyna.
Tym razem nie udało się go powstrzymać.
Cóż, mam nadzieję, że wystarczy nam lodu w domu.***
*JONAH POV*
- Zrozum, że nie możesz się tak zachowywać. Wiesz, jak bardzo ją ranisz? - mówiłem do Liv, siedzącej na łóżku tyłem do mnie i udawającej, że nie istnieję. - Niedawno chciałaś zabić Daniela mopem przez tą całą aferę z smsami, a teraz sama powodujesz kłótnie...
Dobiegło mnie stłumione westchnienie i dziewczyna się odwróciła.
- To nie tak, że specjalnie się z nią kłócę... - zaczęła niepewnie. - Wiesz przecież, że jest moją najlepszą przyjaciółką. To tylko... Ehh nie zrozumiesz.
- Jak mi nie powiesz, to na pewno nie! - zacząłem powoli tracić cierpliwość.
Niezręczną ciszę, która zapadła, przerwał dźwięk jej komórki. Olivia rzuciła jednak tylko okiem na wyświetlacz i odrzuciła telefon na drugą stronę łóżka, jakby ją poparzył.
- Mógłbyś zostawić mnie samą? - spytała, unosząc na mnie, nagle spłoszony, wzrok.*OLIVIA POV*
Nie mogłam tego odebrać. Kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Luke'a, spanikowałam. Szczerze mówiąc, napisałam ten komentarz trochę pod wpływem emocji i nie przemyślałam konsekwencji. Teraz na pewno wszystko się spieprzyło.
Muszę porozmawiać z Ronnie.*JONAH POV*
Zszedłem do salonu i zastałem dość niecodzienny widok. Corbyn i Zach siedzieli na kanapie, z minami, jakby mieli ochotę kogoś zamordować, w jednej za dużej koszulce z dwoma otworami na głowę i napisem "this is our get along shirt".
- Świetne, co? - odezwała się Ronnie zza moich pleców. Podeszła bliżej, założyła ręce na piersi i spojrzała z uznaniem na ten jakże urzekający widok. - Znalazłam takie coś kiedyś w internecie.
- Co zrobili? - zapytałem, dusząc się ze śmiechu.
- Pobili się. Ciebie nie było, żeby zaprowadzić porządek, więc musiałam coś zrobić - odparła radośnie. - Myślę, że jest okay.
- Przypomnij mi, żebym nigdy nie zalazł twojej siostrze za skórę - zaśmiał się Daniel, wychodząc z kuchni z kubkiem lemoniady.
- Aha - przypomniałem sobie, a jej uwaga z miejsca skupiła się na mnie. - Powinnaś chyba zajrzeć do Olivii. Wydaje mi się, że tylko z tobą będzie rozmawiać.*OLIVIA POV*
Naprawdę się zdziwiłam, kiedy Ronnie pojawiła się w drzwiach. Jeszcze bardziej się zdziwiłam, kiedy wysłuchała mnie w skupieniu, ani razu mi nie przerywając i nie rzucając mi ani jednego krzywego spojrzenia.
Kiedy skończyłam mówić, odezwała się po raz pierwszy od kiedy oznajmiła mi, że powinnyśmy pogadać.
- Wow... Nie będę ci mówić, że nie namotałaś, bo namotałaś i to bardzo. Ale wszystko da się odkręcić - dodała, widząc moją żałosną minę. - Weź po prostu telefon i z nim porozmawiaj.
Pokręciłam gwałtownie głową.
- Nie ma nawet takiej opcji.
Znowu, jak na zawołanie, rozdzwoniła się moja komórka. Ronnie rzuciła mi zwycięskie spojrzenie i sięgnęła po telefon, ale zdążyłam go przechwycić i się rozłączyć.
- Nie jestem gotowa, Ronnie - powiedziałm do niej, gdy dostrzegłam jej oskarżycielski wzrok. - Nie stój nade mną jak kat nad dobrą duszą, taka jest prawda.
- Mhm, pewnie. No dobra - uznała po chwili. - Nie będę cię męczyć.
Nie wiem, jakim cudem parę minut później wszyscy chłopcy wpadli do pokoju, by zastać mnie uciekającą, jakby od tego zależało moje życie (bo zależało) i Veronicę goniącą mnie, z telefonem w ręku i krzyczącą coś o nieodpowiedzialności i tchórzostwie.
Tak, z moim życiem wszystko jest jak najbardziej w porządku.
CZYTASZ
The Unexpected || ZAKOŃCZONE
Fanfiction- Żartujesz sobie, prawda? Musisz sobie żartować. Haha mamo, wszystko super, ale już odpuść. Spojrzała na mnie z poczuciem winy. - Skarbie... Ale to nie jest żart... grudzień 2020 (coś dobrego w tym szatańskim roku😂❤️) #1 - zachherron #4 - whydont...