2. Please, take me home

650 44 10
                                    

Harry od kilku godzin szukał odpowiedniej koszuli na świąteczny wieczorek filmowy organizowany w klinice. Na początku miał zamiar ubrać zwykłą szarą bluzę i czarne spodnie, jednak w ostatnim momencie poczuł nagłe podekscytowanie dzisiejszym wieczorem i postanowił ubrać coś bardziej eleganckiego. Rozważał zieloną koszulę w mikołajki oraz niebieską w choinki, z których ostatecznie wybrał tę pierwszą i wsunął na stopy swoje berzowe sztyblety. Gdy otwierał drzwi w progu zauważył Tomlinsona. Zmarszczył brwi i otworzył lekko usta ze zdziwienia.

-Och, Harry. Właśnie miałem pukać. - Zaśmiał się szatyn. - Um, pomyślałem, że będziesz potrzebował podwózki, ponieważ na dworze panuje istna zamieć. - Styles wystraszył się lekko spoglądając przez okno w apartamentowcu. Rzeczywiście śnieg sypał jak nigdy. Musiał być bardzo zajęty wybieraniem idealnego stroju.

-Taak, musiałem nie zauważyć. Jestem trochę spięty całym tym wydarzeniem, nie znam twoich pacjentów, mogą mnie nie polubić. - Mruknął Harry spuszczając lekko głowę.

-Heej, dobrze wiesz, że tak nie będzie. Nie mam pojęcia jak ktokolwiek mógłby cię nie polubić. Jesteś na prawdę przyjazny.- Louis uśmiechnął się podnosząc podbródek chłopaka. -Ah lepiej już idźmy, wziąłem miejsce na pięć minut. - Louis jeszcze przed wyjściem kazał nałożyć młodszemu rękawiczki, a następnie oboje udali się do auta Tomlinson'a. Jechali w spokojnej i komfortowej ciszy z uśmiechami na twarzach. Harry pocierał swoje dłonie, aby było mu choć trochę cieplej i mimo to, że w samochodzie Louis'a było całkiem ciepło on nadal odczuwał ogromny mróz. Miał tak od urodzenia, zawsze miał chłodne ręce i nosek bez względu na porę roku czy chociażby dnia. 

-Hej, zimno ci? - Szatyn spojrzał w jego stronę, a następnie na stopień ogrzewania, a kiedy miał przekręcić go na ósemkę auto przesunęło się w bok i zjechało na pobocze. Louis stracił nad nim panowanie i w ostatniej chwili utrzymał ich w równowadze. Nic nie mogło opisać tego co czuł w tej chwili brunet skulony w kulkę przy szybie, do której przyszpiliła go siła poślizgu. Czuł jakby wszystko wróciło do niego z podwójną siłą. Zaczął powoli przypominać sobie czasy liceum, jednak wszystko stanęło na zakończeniu dwunastej klasy. Pierwszy raz Harry był zły z powodu utraty pamięci. Chciał wiedzieć wszystko. Z drugiej strony był przerażony całą sytuacją. Siedział w bezruchu z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi piąstkami.

-Harry?!! Nic ci nie jest? Cholera. - Louis spanikowany potrząsał lekko oszołomionym chłopcem. - Proszę odezwij się Harry! - Może w głowie Tomlinsona chwila ta trwała kilka minut, jednak w umyśle bruneta mijały wieczności zanim pierwsza łza wypłynęła z zielonego źródła. - Nie, nie, nie płacz proszę. Słyszysz? Nic się nie dzieje! - Harry w napadzie emocji skulił się przy ramionach Louis'a, który w osłupieniu przytulił go do siebie głaszcząc jego zmarznięte plecy. Trwali w uścisku dobre kilkanaście minut, póki młodszy nie otarł swojej mokrej od płaczu twarzy i odsunął się na swoje siedzenie.

-Louis?

-Tak?

-Zabierz mnie do domu, proszę. - W połowie wypowiedzi jego głos się załamał. Nie umiał poradzić sobie z natłokiem wspomnień i ogromnym strachem. 

-Oczywiście mały. Wszystko dobrze? Powiedz coś proszę. - Harry pokiwał głową. Louis'a uspokoił ten gest. Wiedział, że brunet nie jest w dobrym stanie, ale przynajmniej kontaktował.- Szlag. - Louis przybił swoją pięść do kierownicy, gdy zorientował się, że silnik był zepsuty przez tak mocne zakręcanie na lodzie. Chciał tylko, aby Harry się ogrzał i uspokoił, a w taki sposób nie pomoże chłopakowi. - Muszę zadzwonić po pomoc, może przyślą holownik, jeśli dobrze pójdzie. Harry?

-Tak?

-Przepraszam Cię, to miał być fajny wieczór, a na razie jest fatalnie. - Tomlinson uśmiechnął się krzywo mając nadzieję, że Styles choć trochę się rozpromieni.

You remind me of better memories / larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz