18. Everything has changed

396 34 22
                                    

Następnego dnia dwójka lekko zawstydzonych całą sytuacją mężczyzn zjadła razem szybkie śniadanie w kompletnej ciszy. Harry wiedział, że wydarzenia z poprzedniej nocy po prostu go przerosły, a ten nagły incydent z ustami szatyna był tylko i wyłącznie aktem pocieszenia. Czuł się z tym źle, ponieważ nie brał pod uwagi tego, co mógł czuć Louis, jednak wiedział, że nie mogło łączyć ich nic więcej niż przyjaźń. Bo kim on był, aby zakochiwać się we własnym terapeucie? W zasadzie Harry spostrzegł, iż wcale nie czuł niczego wyjątkowego względem Tomlinson'a i możliwe, że była to tylko chwilowa fascynacja. Louis natomiast postanowił uszanować wszystko, o czym zadecyduje brunet. Był nim zauroczony, nie była to miłość. Dobrze wiedział, że już dawno przestał kochać, a właściwie jego uczucia do kogokolwiek zostały najzwyczajniej pochowane gdzieś daleko w południowym Doncaster.

-Uh, chyba czas na mnie. - Louis uśmiechnął się blado dopijając swoją kawę i wstając powoli z kuchennego taboretu. Harry starał się nie poprosić go o zostanie na jeszcze jedną chwilę. Nie mógł tego zrobić, to było totalnie niestosowne.

-Oh, czy... czy spotkamy się we wtorek? Zaraz po mojej zmianie? Mógłbym wpaść do kliniki, pewnie i tak zostaniesz po godzinach. - Harry nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak dobrze znał szatyna. Wiedział, że ten często zostawał w pracy dłużej niż wszyscy, wiedział, że wstawał tylko po jedenastej i wiedział o jego codziennych zawodach w rzucaniu papierową kulką do kosza w rogu jego gabinetu.

-Tak, oczywiście. Słuchaj, ja chciałem...

-Możemy o tym zapomnieć? - Powiedzieli w tym samym momencie śmiejąc się pod nosem oraz zauważając to jak zgodni byli w tej kwestii. No może nie do końca.

-Zdecydowanie. - Odparł Harry odprowadzając chłopaka do drzwi. - Nie chciałbym, aby to cokolwiek zmieniło. To nic dla mnie nie znaczyło i mam nadzieję, że działa to w obie strony. - Oh, nikt przecież nie usłyszał jak w tamtym momencie serce Louis'a opadło aż do jego stóp.

-Tak, jasne, to było mało profesjonalne i czuję się z tym dość dziwnie, dobrze, że się rozumiemy. - Wyszeptał Tomlinson naciskając powoli na metalową klamkę, a następnie po krótkim pożegnaniu, opuszczając mieszkanie bruneta. I wiedział, że kompletnie nie rozumieli się w tej kwestii, lecz wyciąganie takich bzdur, jakimi były uczucia szatyna nie miało najmniejszego sensu. Na pewno nie w tej chwili.


***

Harry wyszedł z przytulnego mieszkania Louis'a kilka minut po dziewiątej będąc zdecydowanie wykończonym dzisiejszym dniem. Cóż, wizyty zaraz po pracy nie zawsze były najlepszym pomysłem, mimo że psychicznie zawsze czuł się po nich lepiej.

W drodze powrotnej poczuł lekkie zawroty głowy, ale starał się nie zwracać na nie uwagi. W zasadzie, ta sytuacja przypomniała mu o tym, że od kilku dni nie jadł czegoś porządniejszego od jabłka czy mandarynki, więc zanotował sobie w głowie, aby zjeść cokolwiek. Choć ostatnio wcale nie miał na to ochoty. To co zrobił mu Nick było bolesne, zwłaszcza kiedy Harry uważał go za jedyną osobę, która była wstanie przywrócić jego najważniejsze wspomnienia. Za każdym razem, kiedy zostawał sam, płakał. Płakał bezsilnie, wiedząc, że ktoś komu zaufał, wykorzystał go. Czuł się jak naiwny idiota, który wierzy w każde słowo osoby będącej dla niego uprzejmej przez dłuższy czas. Tak było również tym razem. Brunet nawet nie zauważył kiedy znalazł się w swoim apartamencie zakopując się w stercie koców, które leżały tam od tygodnia czekając spokojnie, aż ten wróci z pracy i po całym dniu zatopi się w nich w silnej rozpaczy. Sam nie wiedział, czy kiedykolwiek poczuł coś do Nick'a, z tej perspektywy mógł uznać to za jedynie lekkie zauroczenie. Dlaczego, więc tak bolało?

Wszedł powoli do swojego apartamentu zamykając drzwi na dwa zamki. Usiadł na bordowej kanapie przymykając lekko swoje powieki.

Czuł się źle. Zarówno psychicznie jak i fizycznie, jednak nie mógł nic poradzić na to, że tej nocy ponownie zatopił się w jeziorze własnych, słonych łez.

Louis w tym czasie zapalił pierwszy raz od dwóch lat. Sam nie był pewien, dlaczego ponownie sięgnął po używkę, która jeszcze parę lat temu była dość ważnym aspektem jego życia. Musiał natomiast przyznać, że jego wcześniejsze życie niczym nie równało się temu, które prowadził teraz. Miał wrażenie, jakby wszystko uległo choćby maleńkiej zmianie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio rozmawiał z Lottie, lub bliźniaczkami. Szczerze mówiąc, nie miał na to najmniejszej ochoty, przede wszystkim ze względu na to, co wydarzyło się pozornie nie tak dawno. Cóż, na pewno nie zamierzał w tym momencie wyciągać wszystkich śmieci przeszłości. Nie kiedy był całkowicie trzeźwy, ani kiedy był w dość dobrej formie psychicznej. To nie tak, że terapeuci zawsze są zdrowi na umyśle.

Siedział jeszcze kilka dobrych minut na tarasie wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Czasem zapominał o tym, kim był, ale tylko na chwilę. Jednak ta mała chwila sprawiała mu ogromną przyjemność i pogrążała w głębokiej nostalgii.

W pewnym momencie usłyszał dość głośne pukanie, które wybudziło go z chwilowej zadumy.

-Zayn? - Zapytał widząc w progu mulata z niemrawym wyrazem twarzy. - Coś się stało?

-Stan jest w Londynie. - Wykrztusił nagle.

Na słowa chłopaka, serce szatyna zdawało się przestać bić przez kilka, ciągnących się w nieskończoność sekund. To nie mogło dziać się na prawdę.

You remind me of better memories / larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz