-A więc? - Odezwał się nagle szatyn nabierając na widelec kolejną porcję makaronu oraz świdrując wzrokiem po oczach Harry'ego. - Powiesz mi co zdarzyło się przed wypadkiem?- Spojrzał na niego przelotnie nie chcąc poddać się jego oceanicznym ślepiom.
-Tego dnia miałem spotkać się z ojcem. - Odparł nagle Harry nie zwracając uwagi na zdziwioną minę szatyna.
-Co z nim?
-Z kim?
-Z twoim ojcem, musi być coś nie tak, skoro doszło do wypadku. - Szepnął Louis, który doskonale wiedział co było z jego ojcem. Grał jednak niewtajemniczoną osobę, nie chciał, aby Harry był na niego zły za tego typu sekrety. To niemoralne.
-Jest miliarderem, jedna z jego spółek odniosła spory sukces w latach dziewięćdziesiątych i od tamtej pory zarabia jak nadziany amerykański raper. Zostawił nas zaraz po moich urodzinach, stwierdzając, że już nie jesteśmy mu potrzebni. Jednak wtedy zadzwonił do mnie, nie miałem pojęcia skąd ma mój numer, ale wiem, że mówił sporo o naprawianiu starych spraw. Chciał spotkać się i porozmawiać o nas wszystkich. - Harry znów zaczął pocierać dłońmi w wyniku ogromnego stresu, jaki teraz przeżywał.
-Te wszystkie informacje? Przypomniałeś sobie te wszystkie rzeczy? - Louis pytał lekko nie dowierzając, a Harry zaśmiał się żałośnie.
-Wszystko czego się dowiedziałem pochodzi z wywiadów i notek prasowych. - Zaśmiał się ponownie i wziął butelkę wina do ręki, aby upić spory łyk alkoholu. Nie obchodziło go, czy robi to z lampki czy gwinta. Teraz ważniejsze były on i jego psychika, która została mocno okaleczona. - Nie ma to jak dowiadywać się o rodzinie z mediów. - Parsknął i odstawił butelkę uśmiechając się do Louis'a, który widząc strużki łez spadających z dwóch ogromnych szmaragdów siedzących naprzeciwko wstał i obtarł rumiane policzki chłopaka.
-Cichoo. - Wyszeptał chcąc uspokoić bruneta. - Wypłacz się. - Przytulił go ciasno i podprowadził do żółtej kanapy w salonie, tak, aby mógł usiąść i owinąć się kocem. W momencie, w którym siedzieli oboje na kanapie w niezbyt dobrych nastrojach z telewizora usłyszeli cichą melodię ,,Jingle Bells". Tomlinson uśmiechnął się smutno pocierając lekko plecy zapłakanego bruneta. - Nie możemy tak spędzić Wigilii Harry, no już. - Powiedział nagle chłopak opuszczając Styles'a i kierując się do kosza z filmami na DVD, aby poszukać czegoś wesołego, co mogło poprawić nastrój jego towarzyszowi.
-W zasadzie jest już po północy, a więc Wesołych Świąt Loueh.
-Oh, czy to się już nie zdarzyło? - Zaśmiał się szatyn, co wywołało mały uśmiech na twarzy Harry'ego.
-Składaliśmy sobie życzenia, ponieważ nie wiedzieliśmy, że ten czas spędzimy ze sobą. - Mruknął. - Poza tym, jeszcze nie złożyłeś mi życzeń po angielsku. - Powiedział przypominając sobie, jak Louis na pożegnanie życzył mu Wesołych Świąt po hiszpańsku.
-Wesołych Świąt. I szczęśliwego Nowego Roku mały. - Harry dosłownie uwielbiał, gdy Louis tak go nazywał. Czuł się wtedy jak małe dziecko, o które Louis się troszczy.
-Dlaczego mówisz na mnie mały? - Szepnął otwierając szeroko swoje szmaragdowe oczka.
-Bo jesteś malutki, słodki i kruchy jak nie wiem. - Powiedział Louis z zawadiackim uśmiechem na ustach. - Mam! - Krzyknął nagle, gdy w stercie starych płyt znalazł to, czego szukał.
-To właśnie miłość?
-Tandetne, ale idealne. - Odpowiedział i wsadził lekko zdartą płytę do odtwarzacza, aby następnie usiąść obok Harry'ego i owinąć się tym samym kocem. Czasem nawet czuł udo chłopaka ocierające się o jego, ale wiedział, że to tylko jego pacjent, który w wigilijny wieczór potrzebował rozmowy i pocieszenia. Louis nie mógł traktować go inaczej, bo wiedział, że sprawy miłosne i romantyczne były dla niego niemałym kłopotem i nie potrafiłby wywiązać się z obowiązków porządnego chłopaka czy nawet męża, kiedy już do tego dojrzeje.
Po czterdziestu minutach filmu głowa bruneta wylądowała na ramieniu Louis'a, więc ten przyciągnął go tylko do siebie zagłębiając się w fabułę i przy okazji tuląc chłopaka po swojej prawej.
Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe Tomlinson wyłączył telewizor, a następnie podniósł śpiącego chłopca i zaniósł go do sypialni przykrywając ciepłym kocem i podkręcając lekko ogrzewanie. Widząc rozczulający widok śpiącego Harry'ego sam zrobił się senny, więc poszedł do salonu, położył się na kanapie i przykrył kocem szczelnie. Zasnął myśląc o zieleni jego oczu i migających światełkach choinki.
Pisząc to czułam świąteczny nastrój jak nigdy serio, dlatego dodaje chyba najlepsza swiateczna piosenke pod sloncem oraz najwiekszego swiatecznego artyste na swiecie. XOXO
CZYTASZ
You remind me of better memories / larry stylinson
FanfictionHarry traci kontrolę nad autem i trafia do szpitala zapadając w śpiączkę na dwa tygodnie. Obudził się nie pamiętając niczego, prócz jednego niebieskookiego psychologa. Chcąc poznać szatyna rozpoczyna terapię, która ma na celu przywrócić chłopakowi p...