21. Truth has been told

389 34 20
                                    

Louis uronił kilka łez jadąc karetką ze swoim ulubionym pacjentem, który kilka minut temu stracił przytomność na jego oczach. W tym momencie nie przejmował się tym, że od zawsze traktował Harry'ego inaczej niż resztę osób, które leczył. Miał wrażenie jakby w tej, krótkiej chwili jego życie zachwiało się na jeden moment i wcale nie chciało wracać do równowagi. Trzymał dłoń bruneta pocierając ją swoim kciukiem. Możliwe, że bardziej chciał uspokoić siebie niż jego. Przecież chłopak był nieprzytomny, czy tylko Louis tak wariował?

Po dłuższym zastanowieniu przypomniał sobie o rodzinie Styles'a, która o niczym nie wiedziała. Nie był, jednak pewien czy powinien powiadomić Anne o całej sytuacji. Z jednej strony była jego matką i musiała wiedzieć, ale z drugiej, kompletnie nie chciał jej tym martwić. Zwłaszcza, że przez ostatnie kilka miesięcy musiała uporać się z wieloma przeszkodami na swojej drodze. Syn z amnezją, przyznanie się do swojej orientacji oraz Desmond, który pojawił się tak nagle. Ostatecznie szatyn postanowił porozmawiać z Anne dopiero po południu ze względu na to, iż była dopiero piąta rano.

Nagle poczuł jak karetka zatrzymuje się, a ratownicy wynoszą Harry'ego i zaczynają wieźć go na oddział ratunkowy. Szedł zaraz za nimi starając się uzyskać jakiekolwiek informacje o jego stanie, jednak ci zbywali go tylko mówiąc, aby poczekał w wyznaczonej do tego sali. Więc Louis skierował się wolnym krokiem do wskazanego wcześniej miejsca i usiadł na jednym z żółtych krzesełek zaraz obok dość młodej kobiety, która miło się do niego uśmiechnęła. 

-Widziałam jak biegniesz za tamtym chłopakiem na wózku. - Powiedziała. - Co mu się stało? - Louis przyjrzał jej się uważnie nie wiedząc czemu pyta o takie rzeczy, jednak postanowił ostatecznie odpowiedzieć.

-Stracił przytomność. 

-Dlaczego? - Dziewczyna zaczynała działać szatynowi na nerwy, ale był psychologiem i wiedział, że sam prawdopodobnie zapytałby o to samo.

-Sam nie wiem, to było dość... nagłe. Szczerze mówiąc od kilku tygodni wyglądał na przemęczonego, wychudzonego. Tylko ja byłem tak ślepy na to wszystko. - Zajęczał żałośnie przypominając sobie wszystkie chwile, w których ostatnio Harry nagle czuł się słabo. Przeklinał się bezgłośnie za to, że tego nie zauważył zanim doszło do tragedii.

-To twój chłopak?

-Cholera, nie. To... mój pacjent, jestem terapeutą, a on w sierpniu stracił pamięć. Pomagałem mu pozbyć się tej chwilowej amnezji. - Brunetka uśmiechnęła się miło.

-Szkoda, wyglądacie jakbyście do siebie pasowali.

-Uh, nie pasujemy. - Odparł oschle, jednak chwilę później poczuł lekkie wyrzuty sumienia przez to, iż dziewczyna była dla niego  bardzo miła. - Jestem Louis. - Podał jej swoją dłoń, a ta od razu ją ujęła ukazując w swoich policzkach małe wgłębienia. Dokładnie takie same jak u bruneta, a może trochę mniej urocze.

-Farrel. - Odrzekła i odgarnęła swoje długie, kasztanowe włosy.

-A ty? Co tu robisz? - Zapytał nagle czując lekką sympatię względem nowo poznanej towarzyszki.

-Mój tata umiera w tym szpitalu. - Uśmiechnęła się smutno. Jakby od niechcenia. Tomlinson'owi od razu zrobiło się przykro z jej powodu. W końcu nikt nie zasługiwał na śmierć ukochanej osoby.

-Współczuję. - Wyszeptał i spojrzał z powrotem na zamknięte drzwi do oddziału Harry'ego.

-Spokojnie, przywykłam. Leży tu już kolejny miesiąc, więc spędzam tu całe popołudnia spotykając osoby takie jak ty. - Wzięła w dłonie papierowy kubek z obrzydliwą kawą szpitalną, z którego upiła łyka gorzkiej substancji, - Siedzę tu do jedenastej, kiedy muszę zbierać się do pracy. - Louis posłał jej smutny wzrok wyrażający jak bardzo było mu źle z powodu jej sytuacji. Na pewno nie było łatwo tak żyć. 

You remind me of better memories / larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz