8. Before u speak, don't move cause..

454 37 11
                                    

środa, 28 grudnia

Harry od kilku godzin spał w swoim ukochanym łóżku. Nie zauważył nawet, jak późna była godzina. Od powrotu z rodzinnego miasta był okropnie wykończony, dlatego postanowił całkowicie zapomnieć o tym, że miał dziś swój pierwszy dzień w pracy od wypadku oraz o tym, że przed wieczorną zmianą miał również zaplanowaną już wizytę u Tomlinson'a. 

-Kurwa mać. - Krzyknął wybudzając się i przypominając o dzisiejszych planach. Spojrzał na zegarek, a widząc dochodzącą dwunastą złapał się za czoło i zaczął masować skronie. - Harry Styles jesteś największą gapą na całej Ziemi. - Wychrypiał następnie zrywając się z łóżka i biegnąc do łazienki, w której szybko umył zęby i ubrał się w zostawione na pralce ubrania. Wykonywał telefon i w tym samym czasie wiązał zwinnie lewego buta.

-Hej Louis, słuchaj, możliwe, że spóźnię się o kilka minut. - Spojrzał na zegarek. - Może kilkadziesiąt.

-Coś się stało? Brzmisz na zmartwionego. - Odpowiedział szatyn, który siedząc w swoim gabinecie zapominał o wszystkim, co go otaczało, ponieważ kompletnie nie mógł się skupić z myślą o tym, że za chwilę zobaczy bruneta.

-Och, nie, ja po prostu lekko się stresuję. No wiesz, pierwszy dzień w pracy od... sam wiesz. Po prostu czuję się jak wariat. - Prychnął wsiadając do samochodu i szybko odpalając silnik.

-Rozumiem Cię. Prowadzisz?

-Um, wjeżdżam na drogę.

-W takim razie do zobaczenia młody. - Odparł Louis i rozłączył się z ogromnym uśmiechem na ustach.

-Do zobaczenia. - Harry włączył stację radiową, na której zawsze nadawali  ulubione piosenki chłopaka. 

-Don't go breakin my heart! - Harry śpiewał razem z Eltonem zatracając się w jednej z jego ulubionych piosenek tamtych lat. - You take the weight off me. Honey when you knock on my door. I gave you my key! - Krzyczał tak, że wiele osób na ulicy, lub w innych autach zaczynało dziwnie przypatrywać się wariatowi wykrzykującemu piosenki Elton'a John'a w starej hondzie matki, gdzieś w centralnym Londynie. Harry kompletnie się tym nie przejmował, uważał, że ma prawo czasem robić idiotyczne rzeczy.

Po trzydziestu czterech minutach zadyszany wleciał do gabinetu Tomlinson'a nie tracąc jednak swojego dobrego humoru.

-Wziąłem ciastka! - Oznajmił i położył małe opakowanie Chips Ahoy! na biurku szatyna. W ostatniej chwili postanowił je wziąć, ponieważ uznał, że powinien jakoś zrekompensować doktorowi jego spóźnienie, poza tym, wiedział jaką słabość do ciastek miał Louis.

-Dziękuję Harry.- Odrzekł zapraszając go przy tym ręką, aby usiadł na fotelu naprzeciwko. - Chcesz mi opowiedzieć o tym jak było w Holmes? - Louis starał się dyskretnie pominąć temat świątecznego, pijackiego telefonu, który wykonał po wyjściu z klubu. Wstydził się tego, co powiedział wtedy brunetowi. To nie tak, że całkowicie zgadzał się z tym, co mu wtedy oznajmił, jednak trudniej było mu przyznać przed samym sobą, iż całkiem możliwie zauroczył się w swoim pacjencie. Uważał to za błahą sprawę, która nie powinna mieć miejsca, jednak kiedy już je miała, postanowił po prostu zapomnieć o całym incydencie.

-Myślałem, że to ty chcesz mi o czymś opowiedzieć? - Harry nie mógł się powstrzymać, aby poruszyć temat, którego tak bardzo unikał szatyn. -No wiesz, dzwoniłeś do mnie, całkiem pijany, w środku nocy, dwudziestego piątego grudnia. To raczej nie zdarza się codziennie, huh?

-Um..- Louis zaczął natrętnie drapać swój kark, robił tak zawsze, gdy borykał się z pewnego rodzaju rozterkami. - Słuchaj, przepraszam Cię. To był szybki i nagły odruch, wybrałem twój numer prawdopodobnie całkiem przypadkowo. Nie chciałem, byś musiał znosić mnie, no wiesz, schlanego.

Może też lekko podbitego i najzwyczajniej w świecie - smutnego. Ale tego już nie zdołał mu powiedzieć.

-Och, nic się nie stało. Bardziej martwiłem się o to, jak wrócisz do mieszkania i czemu spędzasz święta samotnie, ale nie mam zamiaru Cię wypytywać. To ty jesteś terapeutą. - Możliwe, że Louis chciał, aby Harry go wypytywał. Możliwe, że wtedy mógłby w końcu zwierzyć się komuś, kto na pewno przynajmniej spróbowałby go zrozumieć. Jednak tego również nie powiedział na głos. To on był terapeutą.

-Dałem sobie radę. - Zaśmiał się i wziął do ust jedno kruche ciastko rozkoszując się jego czekoladowo - śmietankowym smakiem. - Miałem sporo roboty, więc nie wyjechałem do rodziny, to tyle.

-Rozumiem, praca to twoje największe hobby. - Uśmiechnął się uroczo zakładając nogę na nogę i opierając się o wygodny fotel.

-Tak, zdecydowanie to uwielbiam. A więc? Jak było w rodzinnym mieście? Przypomniałeś sobie coś ciekawego? - Zagadnął zapisując w laptopie informację o następnej wizycie. Sam czasem zastanawiał się dlaczego brunet wciąż chodzi na spotkania. Zazwyczaj terapia pamięciowa trwa do dwóch miesięcy, oni jednak widzą się dwa razy w tygodniu aż od lipca, a dokładniej od dnia, kiedy Harry rozmawiał z Louis'em jeszcze w szpitalu i sam zapytał się go o tego typu widzenia. Styles od początku wiedział, że Louis jest bardzo ciepłą i dobrą osobą, był przekonany, że wizyty zapewnią mu lepszy start po całym incydencie, ale już od prawie dwóch miesięcy Tomlinson był pewien,że Harry wcale go nie potrzebuje, jednak on nadal nalegał na spotkania. Możliwe, że strasznie spodobała mu się metoda doktora Tomlinson'a. Od zawsze podchodził do niego bardziej jak do przyjaciela niż do pacjenta, dlatego Harry ufał mu bezgranicznie, mimo, iż nie znali się długo.

-Tak, ugh, było pełno ludzi, których nie znałem. To znaczy, znałem ich, ale kompletnie nie mogłem przypomnieć sobie kim są. Trzynaścioro dzieciaków, dziadkowie, kuzyni, rodzeństwo matki, jej partnerka oraz Gemma, ci wszyscy ludzie tak nagle zgromadzili się w naszym małym domku w Holmes. Byłem zdezorientowany i może lekko zestresowany całą sytuacją, ale mama naprawdę mnie uspokoiła. Opowiadała mi o nich chwilę, tak, abym zrozumiał kto jest kim. Byłem zadowolony, że pod koniec kolacji mogłem wskazać palcem na byle jaką osobę i znać jej imię. To niesamowite uczucie, zwłaszcza jeśli chodzi o rodzinę. - Mruknął z ogromnym uśmiechem na ustach, był z siebie okropnie dumny.

-Jestem z ciebie okropnie dumny Harry. Podejrzewałem, że to wszystko cię przerośnie, ale najwidoczniej było na odwrót. Cieszę się, że poznałeś na nowo tych ludzi, w końcu to twoja rodzina. Chciałbym też zapytać, czy przypomniałeś sobie może coś więcej? - Sapnął po chwili i sięgnął po kolejne ciastko popijając je następnie świeżą kawą.

- Podczas oglądania zdjęć wiele wspomnień nagle nagromadziło się w mojej głowie. Myślę, że wykonałem spory krok naprzód i mam nadzieję, że już niedługo wrócę do siebie.

-Jakie konkretnie wspomnienia? - Zapytał przerywając mu krótki monolog.

-Um, czasy liceum, wyprowadzka z domu. Wczesne dzieciństwo, ale to mam już dobrze opanowane. Oh i jeszcze w oko wpadł mi pewien chłopak, który przewijał się gdzieś na moich zdjęciach ze szkoły średniej, mama mówiła, że miał na imię Nick i wyprowadził się jeszcze w drugiej klasie, jednak odniosłem dziwne wrażenie, że kłamała. Wiesz, tak to już jest w rodzinie, zawsze wyczujesz kiedy bliski ukrywa przed tobą prawdę, to raczej trochę oczywiste. Chciałbym dowiedzieć się kim jest Nick i może skontaktować się z nim? Sam nie wiem. - Prychnął brunet spuszczając lekko swoją głowę.

-Wiesz jak ma na nazwisko? - Harry spojrzał na niego w skupieniu. - Ten cały Nickolas?

-Um, nieszczególnie, ale wydaje mi się, że zaczynało się na Grim, myślę, że Gem będzie wiedzieć. Zadzwonię do niej dziś wieczorem. - Odpowiedział z cichym uśmiechem. Był podekscytowany myślą o odkrywaniu tajemnic swojej przeszłości, wiedział, że nie było to nic nadzwyczajnego, lecz czuł, że Nick był kluczem do odzyskania jego pamięci. 

You remind me of better memories / larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz