-A...ale ja Cię kocham. - Głos załamał mu się gdzieś w połowie tego intymnego wyznania. Z jego oczu wypływało coraz więcej pojedynczych kropel, co ostatecznie zamieniło się w ogromne jezioro łez, w którym aktualnie się zatapiał. Nick natomiast podszedł do niego wycierając jedną z nich i uśmiechając się z kpiną.
-Ja też zwykłem Cię kochać. Jednak zniszczyłeś wszystko na czym mi wtedy zależało, a co najgorsze rozdeptałeś moje najszczersze uczucia. To, że tego nie pamiętasz wcale Cię nie usprawiedliwia. Poza tym, naprawdę myślałeś, że ktoś taki jak ja mógłby ponownie zainteresować się takim nieudacznikiem jak ty? Spójrz na siebie, jesteś żałosnym dzieckiem zamkniętym w dorosłym ciele z głupimi marzeniami o pracy aktora bez żadnych predyspozycji. Nigdy niczego nie osiągniesz, a twoja...
-Wyjdź! - Louis powiedział nagle poważnym tonem przerywając strzały obelg kierowane w stronę Harry'ego. - Nie słyszałeś? Wypad! Wy wszyscy, ty i Ci, którzy przyszli z tobą! - Jego głos podniósł się, a sam Louis starał się opanować nerwy, które w nim buzowały. Nie wierzył w to jak okrutny okazał się Grimshaw i możliwe, że gdzieś w tyle jego głowy zrodziło się ciche ,,a nie mówiłem", jednak problem był w tym, że Louis wcale nie mówił. Nie ostrzegał Styles'a przed chłopakiem i nigdy tak naprawdę nie wyjawił mu swoich uczuć względem Nick'a. Nie powiedział mu o zazdrości, ani o nieufności co do tego człowieka. Uważał, że lepiej było zachować milczenie, lecz z tej perspektywy myślał tylko o tym jak głupi był.
-Pieprzcie się wszyscy! - Krzyknął Grimshaw i razem z tłumem swoich znajomych wyszedł zaraz po tym jak zrzucił z niebieskiej komody wazon z uschniętymi już konwaliami, a Harry widząc to rozpłakał się jeszcze bardziej po chwili zauważając, że w jego mieszkaniu został tylko Louis wraz z dwójką przyjaciół, których przyprowadził. Po chwili poczuł ciepłe ramiona obejmujące go szczelnie. Miał ochotę pozostać w tym miejscu już na zawsze, ponieważ to te ramiona dawały mu ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Wiedział, jednak jak to wszystko wygląda i zdawał sobie sprawę z tego, że w tym momencie jest zrozpaczony, a emocje po prostu buzują jak szalone.
-Wszystko jest w porządku. - Wyszeptał Tomlinson, kiedy Harry'm wstrząsnęła kolejna salwa płaczu. Gładził jego plecy swoimi sporymi dłońmi chcąc dodać mu choć trochę otuchy. Wiedział, że będzie zobowiązany, aby zaopiekować się nim przez tę noc. Zayn i Liam patrzyli na tę scenę nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić, więc zaczęli sprzątać wszystkie dekoracje oraz wynosić brudne naczynia. Harry natomiast wstał powoli przy małej pomocy szatyna i udał się do swojej sypialni po drodze zabierając również kubek z herbatą, którą przygotował dla niego Liam. Sam nie wiedział, co w tej chwili dzieje się wewnątrz jego umysłu. Miał przed oczami wszystkie wspomnienia związane z jego byłym chłopakiem. Widział ich pierwsze spotkania, wypady do kawiarni na rogu ulicy, przy której mieszkał oraz spotkania z jego znajomymi najczęściej w małym, irlandzkim barze w Brighton. Od ich ponownego spotkania chciał przypomnieć sobie czasy liceum za wszelką cenę, jednak teraz miał ochotę ponownie o wszystkim zapomnieć. Czuł wyrzuty sumienia przez ostatni tydzień z powodu tak głupiego i nic nieznaczącego pocałunku, podczas kiedy jego ,,chłopak" planował udaną zemstę. W tym całym szumie myśli nawet nie spostrzegł podążającego za nim Louis'a, który nie mógł znieść widoku skrzywdzonego bruneta.
-Hej, posprzątaliśmy salon i umyliśmy brudne naczynia, jeśli jest coś jeszcze, co możemy zrobić...
-Nie, powinniście już iść. Naprawdę dziękuję za waszą pomoc. - Harry posłał im słaby uśmiech, co Liam od razu odwzajemnił. Uważał Harry'ego za całkiem dobrego gościa i nie był w stanie uwierzyć jak okropnie potraktowany został przez osobę, którą darzył tak głębokim uczuciem.
-Uh, okej w takim razie trzymaj się i... dobranoc? Tommo, jedziesz z nami? - Zayn posłał szatynowi pytające spojrzenie, a Louis uważnie przyjrzał się Harry'emu, lecz widząc tak ogromny ból w jego zielonych oczach wiedział bardzo dobrze, że nie mógł go dzisiaj zostawiać.
-Nie... Uh, myślę, że zostanę na noc, oczywiście jeśli to nie problem. - Popatrzył na Harry'ego, który posłał mu zdziwione spojrzenie.
-Jasne, że nie. Możesz zostać. - Harry w głębi serca dziękował mu na kolanach za tę propozycję, ponieważ wiedział, że dziś nie da sobie rady całkowicie sam.
-Okej, w takim razie my już idziemy. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Harry i... nie przejmuj się, no wiesz tym wszystkim. On nie był Ciebie wart. - Liam spojrzał na bruneta pokrzepiająco i razem z mulatem opuścił jego mieszkanie. Natomiast chłopak wrócił z powrotem do swojej sypialni usadawiając się zaraz obok mężczyzny z niebieskimi oczami. Cóż, właściwie w tym momencie miał ochotę zalać się łzami dopóki nie zacząłby się nimi dusić i w końcu nie zasnął, ale w takiej sytuacji chciał po prostu ponownie wtulić się w swojego terapeutę i bez słów przejść przez ten trudny okres. Nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał słyszeć o żadnym pocieszaniu. Brunet wstał na chwilę, aby sięgnąć po małą torebeczkę, w której znalazł pomarańczowe pudełko z napisem ,,dla Harry'ego".
-Chyba powinienem w końcu go otworzyć, huh? - Harry zdjął małe wieczko, a kiedy w środku ujrzał łańcuszek z żółtym słonecznikiem miał ochotę dać upust swoim emocjom i znów pogrążyć się w słonych łzach.
-Louis, to jest piękne. Jest taki delikatny, nikt jeszcze nigdy nie podarował mi czegoś tak wyjątkowego, dziękuję, że pamiętałeś. - Uśmiechnął się krzywo ze względu na ból serca, jednak był to całkowicie szczery uśmiech. Po chwili przytulił delikatnie Tomlinson'a w wyrazie podziękowania za tak niesamowity upominek.
-Bardzo często przypominasz mi właśnie takiego małego, pięknego oraz delikatnego kwiatka. Nigdy nie daj się skrzywdzić ludziom, którzy nie zasługują na twoją życzliwość. - Louis wyszeptał cicho powodując szybsze bicie serca bruneta, które jeszcze nie tak dawno leżało na ziemi w salonie pogrążone w ogromnym smutku.
-Dziękuję Louis. Za to, że jesteś. Chyba nigdy nie poznałem nikogo tak wyjątkowego. Pomogłeś mi w wielu trudnych sytuacjach i robisz to cały czas. Dziękuję, że mogę mieć Cię obok siebie.- Wyszeptał cicho, a następnie przeniósł wzrok na malinowe wargi znajdujące się na twarzy szatyna. Możliwe, że zrobił to tylko ze względu na chęć poprawienia sobie humoru, ale możliwe też, iż zrobił to ze względu na tak głęboko skrywane uczucia względem Tomlinson'a. Jednak to wszystko nie miało znaczenia, kiedy ich usta ponownie się spotkały i zaczęły zaciętą walkę między sobą. Ten pocałunek był pełen emocji, ale żaden z nich nie zdawał sobie sprawy z powagi własnych uczuć. Żaden z nich nie czuł się tak dobrze od ostatniego razu. Oraz, co najważniejsze żaden nie wiedział, jak mocna relacja łączyła ich dwójkę.
Po kilku kolejnych nic nieznaczących buziakach chłopcy zasnęli wtuleni w siebie z mocno bijącymi sercami oraz kojącymi uśmiechami na twarzy. To był moment, w którym wszystko uległo zmianie.
CZYTASZ
You remind me of better memories / larry stylinson
FanfictionHarry traci kontrolę nad autem i trafia do szpitala zapadając w śpiączkę na dwa tygodnie. Obudził się nie pamiętając niczego, prócz jednego niebieskookiego psychologa. Chcąc poznać szatyna rozpoczyna terapię, która ma na celu przywrócić chłopakowi p...