28. Me, Stan and Freddie

303 26 11
                                    

-Jestem Stan. - Chłopak uśmiechnął się szyderczo stojąc przed drzwiami do mieszkania Louis'a. Harry był zdezorientowany, ponieważ nigdy nie słyszał o Stan'ie. Stał przed nim nie do końca wiedząc, co powinien powiedzieć. - Mąż Louis'a. - Dodał, a szczęka Harry'ego po prostu upadła na samą podłogę. Nie mógł uwierzyć w słowa blondyna, ale poczuł również małe ukłucie w sercu. Nie wiedział o niczym i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. I chociaż on i Tomlinson nigdy nawet nie byli w związku, brunet czuł się po części zdradzony.

-Przepraszam, co? - Wydukał nie wiedząc, co się dzieje. Chciał zamknąć drzwi przed nosem Stan'a, aby móc spakować swoje rzeczy i wynieść się od szatyna, który dawał mu nadzieję równocześnie będąc własnością kogoś innego. Jednak w tym momencie zauważył Louis'a stojącego za chłopakiem z mocno rozdziawionymi ustami. Miał wrażenie, jakby ten był w większym szoku niż on sam.

-Po co tu przyszedłeś. - Powiedział ostro stając przed Harry'm, tak, aby zakryć go swoim ciałem. Wiedział do czego był zdolny Stan i nie chciał znów doświadczać konsekwencji szkód, które mógł wyrządzić. - Harry idź do środka. - Wymamrotał lekko popychając bruneta, jednak ten nie chciał go słuchać. Musiał poznać prawdę. - Proszę, wejdź. Później wszystko Ci wytłumaczę, obiecuję. Okej? - Harry pokiwał głową ostatecznie przystając na jego prośbę, ponieważ w jego oczach zauważył tak dobrze znany mu ból i troskę, której nigdy nie widział w tych tęczówkach. Nie w takim stopniu. Wszedł powoli do mieszkania i po omacku zamknął za sobą drzwi. Usadowił się na kanapie i tak po prostu rozsypał się kawałek po kawałku nie mogąc uwierzyć w to, co miało miejsce przed chwilą. I sam nie wiedział komu chciał wierzyć. Łzy leciały ciurkiem po jego twarzy, a on nie potrafił zahamować spazm płaczu, które go ogarnęły. Słyszał głuche krzyki dochodzące z korytarza, ale nawet nie próbował się im przysłuchiwać. Najzwyczajniej w świecie załamał się w najgorszym momencie jego życia.

-Kiedy Cię wypuścili?- Warknął w złości Louis stojąc przed drzwiami do mieszkania, w którym, w tym momencie Harry wypłakiwał morze łez.

-Dostałem przepustkę za dobre sprawowanie. Od razu pomyślałem o odwiedzinach w końcu nie widziałem Cię całe siedem lat, huh?- Stan uśmiechnął się cwaniacko podchodząc bliżej do szatyna. - A ty nadal jesteś tak samo przystojny. Nic się nie zmieniłeś. - Louis odepchnął od siebie blondyna przy okazji cofając się parę kroków.

-Jesteś chory. Nie chcę Cię w moim życiu, nie rozumiesz? Szpital psychiatryczny jest dla Ciebie za dobrym miejscem, powinieneś zgnić w więzieniu za to, co zrobiłeś. - Odburknął popychając nagle Stan'a, tak, że zachwiał się przez ułamek sekundy i prawie upadł na marmurowe schody, jednak Louis złapał go w ostatniej chwili. Nienawidził go z całego serca, ale nie mógł pozwolić, aby coś mu się stało. Przecież nie chciał zniżać się do jego poziomu.

-Huh, mam nadzieję, że twój chłopiec o wszystkim wie. - Prychnął. - Szkoda, jest taki ładny. Niewinny. - Louis warknął ponownie popychając go lecz używając trochę mniej siły. - Jeszcze się spotkamy. - Odparł i powolnymi krokami skierował się w stronę metalowych drzwi. Szatyn odetchnął cicho zdając sobie sprawę, że teraz czeka go najgorsze. Opowiedzenie tego, od czego wzbraniał się od siedmiu lat.

Wszedł ostrożnie do mieszkania, a słysząc stłumiony szloch, skierował się do salonu, gdzie zobaczył coś, czego nigdy więcej nie chciałby widzieć. Harry siedział tam, skulony, zapłakany. Taki stan chłopaka nie wróżył nic dobrego, a sam Louis przełykał głośno ślinę obawiając się reakcji bruneta na to, co zamierzał mu powiedzieć.

-Harry, hej. - Objął go opiekuńczo ramionami próbując powstrzymać nowe łzy, co spowodowało, że brunet uspokoił się lekko i spojrzał na zmartwionego Louis'a.

You remind me of better memories / larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz