29. love you goodbye

333 28 23
                                    

Louis i Harry od tamtego dnia zbliżyli się do siebie, jeszcze bardziej. Wszystko stało, jednak pod znakiem zapytania. Zielonooki pewnego dnia w nagłym natchnieniu postanowił spisać swój testament.

Chciałbym, aby wszystko, co posiadałem trafiło do mojej rodziny. Mama ma dostać słoik z oszczędnościami na studia, Gem przypisuję swoje mieszkanie na Goove, a moim najwspanialszym dziadkom - moją największą kolekcję porcelany. Louis'owi Tomlinson'owi oddajcie całą moją miłość i troskę. Obiecuję zaopiekować się Freddie'm, tutaj, na górze.
Kocham Cię mamo, kocham Cię Gem, a także, kocham Cię Louis.

Wasz na zawsze, H.

Postanowił, jednak ukryć go głęboko ze względu na osobistość listu. Nie wiedział nawet dlaczego postanowił wyznać miłość szatynowi w taki sposób.

Chciał zakończyć swoje życie będąc kochanym oraz kochającym. Marzył o zaznaniu miłości choć na jedną chwilę, aby później, w niebie, móc wspominać te wszystkie piękne momenty.

-Jestem! - Krzyknął Louis wchodząc do mieszkania i głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Wszedł powoli do salonu gdzie zastał skulonego Harry'ego. -Harry? Hej, odpowiedz mi. - Podszedł bliżej siadając na kanapie i łapiąc chłopaka za dłoń. - Źle się czujesz? Brałeś dziś leki?- Zapytał z troską i przytrzymując jego podbródek, spojrzał prosto w szmaragdowe tęczówki. Wydawały się być puste zarazem przypominając kolor najgłębszej zieleni.

-Nie czuję się... za dobrze. - Wymamrotał nie będąc w stanie do końca skupić się na słowach Louis'a. - Tak, brałem leki. - Odparł i zawiesił ponownie swoją głowę, tym razem opierając ją na ramieniu szatyna.

-Nie..nie. My..musimy jechać do szpitala. Teraz. To niebezpieczne, jesteś osłabiony. - Odrzekł biorąc chłopca na ręce i przenosząc do sypialni, w której znalazł jego komórkę i wybrał numer doktor O'hary. Kobieta wytłumaczyła mu jakie były możliwości, a jej słowa kompletnie nie pomogły zatrzymać paniki ogarniającej go od kiedy tylko zobaczył bruneta leżącego w salonie.

Mówiła tylko o konsekwencjach takiego stanu, co nie uspokajało szatyna. Obawiał się najgorszego, a przecież dopiero wszystko zaczęło się układać. Był zrozpaczony faktem, iż po siedmiu latach w końcu odnalazł miłość swojego życia ponownie, lecz świat chciał mu ją zabrać na siłę najróżniejszymi sposobami.

Wziął chłopca w objęcia i ubierając go w ciemną kurtkę skórzaną, udał się prosto do czarnego samochodu stojącego przed budynkiem. Ułożył bruneta na tylnych siedzeniach i usiadł za kierownicą, a podczas jazdy, co chwila patrzył w lusterko, aby kontrolować stan Harry'ego.

Kiedy znajdywali się przed szpitalem, Louis pomógł chłopakowi wysiąść i zaprowadził go do recepcji, gdzie otrzymali skierowanie na odpowiednie piętro, a tam czekała już na nich przygotowana sala.

Po kilku dłuższych chwilach, do środka wszedł lekarz, który miał przeprowadzić badania kontrolne bruneta. Ostatecznie stwierdził, iż jego stan jest wystarczająco zły, aby musiał zostać w szpitalu dłużej niż tydzień, a na sam koniec poprosił, aby Louis wyszedł z nim na korytarz w celu krótkiej rozmowy. Zdradził mu, że dają chłopcu małe szanse przeżycia kolejnych kilku dni, co doprowadziło go do bezsilnego płaczu. Musiał jednak nie dać po sobie poznać, iż jeszcze chwilę temu wylewał słone łzy ze względu na Harry'ego, który na pewno domyśliłby się prawdy, gdyby zobaczył go w takim stanie. Po drodze powrotnej do sali bruneta, zadzwonił do Anne i poinformował ją o całej sytuacji. Kobieta przejęła się i od razu postanowiła przyjechać do Londynu razem z Kath. Połączyła się również z Gemmą i poprosiła o szybki przylot do Anglii.

-Louis? - Brunet wyszeptał spoglądając na wchodzącego do sali chłopaka. - Jak źle jest? 

-Nie, nie powinieneś się niczym martwić, kochanie. Twoja mama z Kath i Gemma przyjadą najszybciej jak się da. - Uśmiechnął się do niego pokrzepiająco łapiąc za jego dłoń.

You remind me of better memories / larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz