-Harry? Hej, mały. - Louis podniósł jego schyloną głowę i otarł kciukami gorzkie łzy. -Chcesz powiedzieć, co sprawiło, że płaczesz? - Zapytał choć trudno było nie domyśleć się odpowiedzi. Chłopak miał zaledwie dwadzieścia jeden lat oraz kilkuletniego raka trzustki. To nienormalne oraz cholernie niesprawiedliwe.
-Przecież wiesz, co mnie czeka. Ja..ja nie zostanę tutaj na długo. Mogę rezerwować nagrobek, zapraszać rodzinę na stypę. Myślałem o aktorstwie, chciałem grać w teatrze, rozwijać się. Zbierałem te głupie pieniądze i nie pozwalałem nikomu dotykać słoika z napiwkami, póki nie będzie napełniony. Teraz to tylko słoik niespełnionych marzeń chorego chłopaka. Nie ma już żadnych szans, a ja czuję się jakby ktoś wbił mnie w ziemię Louis. Ty tego nie zrozumiesz i nie winię Cię za to, jednak ja naprawdę nie czuję się na siłach na cokolwiek.- Z oczu szatyna spłynęła pojedyncza łza, a Harry widząc to ucałował lekko jego policzek.
-Nie płacz, to niepotrzebne. Nie powinniśmy być blisko, skoro za te kilka tygodni ja... - W tym momencie Louis ujął jego policzki swoimi dłońmi zatapiając się w jego malinowych ustach. Czuł słony smak łez oraz gorzki posmak żalu, który w tym momencie wypełniał go całego.
Nie przerwali pocałunku. Trwał on tak długo, że oboje po takim czasie nie potrafili złapać płytkiego oddechu.
-Nie pozwolę abyś myślał w ten sposób, Harry. Nie pozwolę Ci zmarnować swojego życia. Obiecuję, że przez tak krótki czas, spędzisz piękne chwile z uśmiechem na twarzy, bo twój uśmiech rozpromienia każdego. Spróbuję wszystkiego, abyś zapomniał o tych ograniczeniach, okej? Starajmy się nie liczyć czasu. Wyrzucę kalendarze i zegary, mogę nawet pozbyć się telefonu, bylebyś był szczęśliwy. Zaopiekuję się Tobą Harry, nie oczekuję odmowy. Chcę, żebyś wiedział, że od dawna nie poczułem czegoś takiego do kogokolwiek. Jesteś jedyny w swoim rodzaju i możliwe, iż mówię to teraz przez twoją chorobę, ale przysięgam na wszystko, liczysz się tylko Ty.- Harry poczuł lekkie mrowienie w podbrzuszu i posłał szatynowi uśmiech osłaniany łzami, które ponownie pojawiły się pod jego powiekami. Jednak tym razem były one efektem wzruszenia. Nie wiedział, czy było to wyznanie głębszych uczuć. Sam Louis nie miał pojęcia o czym dokładnie mówił. Wiedział jedynie, że czuł coś specjalnego do tego lokowanego bruneta i nie chciał, aby to uczucie go opuściło już nigdy.
-Czy.. Ty mówiłeś to wszystko naprawdę? - Zapytał z głośno bijącym sercem. Nadal był załamany, jednak teraz może trochę mniej niż kilka minut temu.
-Myślę, że tak. Ja nie jestem najlepszy, jeśli chodzi o takie rzeczy. Kiedyś nie miałem z tym problemu, jednak teraz mam lekkie problemy z zaufaniem i głębszymi...uczuciami.
-Czym jest to spowodowane?
-To nie historia na dzisiaj, Harry. - Odparł posyłając chłopakowi smutne spojrzenie. To z pewnością był najbardziej drażliwy temat, jaki można było poruszyć przy Louis'ie Tomlinson'ie, a Harry nie był ciekawski. Wiedział, że kiedyś dowie się wszystkiego i nie chciał do niczego zmuszać szatyna. - Jedziemy do Ciebie, musisz się spakować. - Dopowiedział po chwili.
-Co? - Zapytał marszcząc swoje brwi w niezrozumieniu.
-Przeprowadzasz się. Do mnie. Nie możesz zostać sam. Jesteś okropnie nieodpowiedzialny, wczoraj nie zażyłeś leków i zasłabłeś. Nie chcemy powtórki z rozrywki, dlatego od teraz będziesz pod moją opieką.
-Nie, nie, nie. - Harry pokręcił głową łapiąc za swoją kurtkę. - Nie mogę się do Ciebie wprowadzić.
-Nie masz wyboru. - Odpowiedział uśmiechając się pod nosem.
-Oczywiście, że mam i się nie zgadzam. - Prychnął.
-Hm? Coś mówiłeś? - Odparł sarkastycznie szatyn kręcąc przy tym głową z rozbawienia.
-Tak! Mówiłem! Zostaję u siebie słyszysz! - Krzyknął głośno, co prawie spowodowało ogłuchnięcie Tomlinson'a, który zatykał w tym momencie swoje bolące ucho. - Czy ten mały Louis siedzący w twojej głowie i podsyłający ci te wszystkie idiotyczne pomysły też mnie słyszy? - Ponownie krzyknął tym razem kierując wzrok na jego głowę, za którą złapał.
-Hej, przecież wiesz, że nic nie wskórasz. Odpuść Harold.
-Właśnie, że wskóram. Nie możesz decydować za mnie, czy ty kiedykolwiek...
Louis pogłośnił radio, z którego leciało Rock or Bust od AC/DC. Przy okazji zagłuszyło to paplaninę bruneta, który poczerwieniał ze złości i odwrócił wzrok w stronę okna, jednak szatyn nadal roześmiany wpatrywał się w jezdnie i popchnął go pobłażliwie w ramię.
Po chwili zauważył jak ten zaczyna wykrzykiwać słowa piosenki, więc dołączył do niego i przez kolejne piętnaście minut jazdy zdzierali sobie gardła na rockowych klasykach.
-Nie czuję swojej krtani. - Wychrypiał Harry wychodząc z czarnego samochodu i kierując się w stronę apartamentu.
-Ja tak samo. - Zaśmiał się Louis dotrzymując mu kroku.
Po chwili oboje znaleźli się w mieszkaniu bruneta pijąc ciepłą herbatę z miodem, która miała lekko załagodzić ból gardła.
-Teraz na poważnie, Harry nalegam, abyś się wprowadził. Możesz nawet dokładać się do czynszu, jeśli to problem, ale wiedz, że nie będziesz mi sprawiał żadnych problemów. To tylko dla twojego bezpieczeństwa, no i... może trochę dla towarzystwa. Mieszkam sam odkąd wprowadziłem się do Londynu siedem lat temu. To naprawdę długi czas samotności. To dobrze wpłynie na nas obojgu. - Harry spojrzał na niego przenikliwie jakby chcąc wyczytać z jego oczu jakiekolwiek kłamstwo. Nie znalazł, jednak nic. Westchnął przeciągle dopijając swój napój i pokiwał lekko głową.
-Dobrze. Zamieszkam z Tobą. - Louis roześmiał się i w przypływie szczęścia przytulił mocno chłopaka do swojej piersi. - Ale. - Harry podniósł wysoko swój wskazujący palec. - Będę dokładał się do czynszu, sprzątał i gotował. Nie mogę być bezużyteczny. - Mruknął.
-Jak tylko sobie życzysz. W zasadzie przydałby mi się ktoś, kto potrafi przyrządzić coś porządniejszego od zapiekanek lub jajecznicy. - Uśmiechnął się i wstał mozolnie. - Chodź. Musimy Cię spakować.
-Uh, tak. Sam nie wiem od czego zacząć. - Odparł nagle zdając sobie sprawę z tego jak dużo pracy czeka ich z tak spontaniczną decyzją o przeprowadzce.
***
Po skończeniu pakowania wszystkich rzeczy bruneta do kartonów z odpowiednimi napisami, chłopcy usiedli w spokoju na bordowej kanapie.
-Um, Harry? - Szatyn spojrzał na niego łagodnym wzrokiem próbując utrzymać dobrą atmosferę, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nie minie chwila, a ta zostanie zrujnowana przez ponowne wspomnienie o chorobie. Ale jak miał unikać tego tematu przy brunecie?
-Tak? - Mruknął domykając ostatecznie małe, różowe pudełko ze sztućcami.
-Wiem, że nie powinienem pytać, ale czy.. czy ty powiedziałeś swojej rodzinie o tym... wszystkim? - Wydukał starając się nie patrzeć mu w oczy. Znów wspomina o raku, no pięknie.
-Ja... ja nie. - Zająkał się poprawiając wchodzące mu na czoło ciemne loki. - Jeszcze nie wiedzą. - Odparł i spuścił lekko swoją głowę. - Szerze mówiąc, nie wiem jak im to przekazać. To moja rodzina, moja mama, Gemma, kuzyni.. oni.. oni kochają mnie najmocniej. Jak mam im powiedzieć o tym, że niedługo będą wyprawiać mój pogrzeb?
-Harry, po pierwsze, musisz przestać myśleć o tym w ten sposób. Uważam, że twoja rodzina to najbardziej porządni ludzie pod słońcem i będą wspierać Cię we wszystkim. Tu nie chodzi o żadne pogrzeby, ale o te chwile. Te wszystkie niezapomniane momenty, Harry. Twoja mama, Gemma, czy chociażby babcia i dziadek, oni wszyscy chcieliby, abyś był najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi, dlatego powinieneś im powiedzieć. Oni zasługują na to, aby wiedzieć, a na dodatek zdawać sobie sprawę z tego, że od teraz liczy się każda minuta. I nie chcę mówić w ten sposób, naprawdę. To przykre kiedy wspominam o czasie, zwłaszcza, że jest go niewiele. Ale chcę, abyś przez tak krótki czas doznał ogromnego szczęścia, a przede wszystkim wsparcia, okej? - Harry oszołomiony pokiwał głową i przytulił się do ciepłej piersi Louis'a, która tak bardzo koiła jego nerwy.
-Chciałbyś być ze mną podczas... oznajmienia im? - Mruknął wpatrując się w niebieskie tęczówki.
-Będę zaszczycony. - Uśmiechnął się odwzajemniając mocny uścisk.
CZYTASZ
You remind me of better memories / larry stylinson
FanfictionHarry traci kontrolę nad autem i trafia do szpitala zapadając w śpiączkę na dwa tygodnie. Obudził się nie pamiętając niczego, prócz jednego niebieskookiego psychologa. Chcąc poznać szatyna rozpoczyna terapię, która ma na celu przywrócić chłopakowi p...