Następnego dnia około godziny dwunastej Harry był już całkowicie spakowany i gotowy do wyjazdu. Chciał być w domu rodzinnym na piętnastą, ponieważ miał pomóc Anne przy przyrządzaniu uroczystej kolacji zanim zjadą się goście.
Louis wyszedł z jego mieszkania wcześnie rano, ale zanim to uczynił, zapiekł brunetowi jajka w szynce parmeńskiej i zostawił karteczkę mówiącą, że z pewnych powodów nie mógł zostać dłużej, dlatego Harry nie miał mu za złe tego, że wyszedł bez pożegnania. Zdecydowanie uwielbiał jajka w szynce parmeńskiej oraz uważał to co zrobił Tomlinson za bardzo słodkie.
Będąc już w drodze usłyszał dzwonek telefonu, więc włączył słuchawkę i odebrał chwilę później słysząc, że dzwonił Louis.
-Chciałem tylko zapytać jak smakowało śniadanie i przeprosić. Wychodzenie bez słowa nie jest ,,moją" rzeczą. Musiałem jechać do kliniki, aby podpisać kilka papierów o leczenie.
-Oh, rozumiem, dziękuję za śniadanie, było pyszne, nie musiałeś.
-Musiałem jakoś poprawić ci nastrój. Uznajmy wczorajszy wieczór za pewnego rodzaju terapię. I tak mieliśmy się wtedy spotkać, prawda? - Powiedział Louis chcąc przybrać jak najbardziej formalny ton. Wyszedł wcześnie, ponieważ zdał sobie sprawę jak bardzo blisko był ze swoim pacjentem i uznał, że powinien to zmienić, bo takie relacje mogą tylko pogorszyć sytuację.
-Mhm, uważam to za słuszne podejście Panie Tomlinson. - Powiedział drętwo Harry śmiejąc się jednak na końcu. - Wiesz za chwilę powinienem być na miejscu, więc chyba muszę kończyć, do zobaczenia Louis.
-Do zobaczenia.
Wysiadając Harry zauważył ceglany dom, do którego zawiozła go jego matka zaraz po wypadku twierdząc, że pobyt w rodzinnej miejscowości doda mu otuchy oraz przywróci pamięć, jednak tak się nie stało. Ale widząc go teraz mógł z pewnością stwierdzić, że dom ten przywracał mu same dobre wspomnienia.
Zapukał do ogromnych, dębowych drzwi, a widząc świąteczny wianek wiszący na nich uśmiechnął się szeroko napawając się świątecznym klimatem.
-Harry! Słoneczko! - Anne zdjęła materiałowe rękawice kuchenne, aby móc szczelnie przytulić syna.- Przepraszam Cię za wczoraj, naprawdę nie spodziewałam się tego całego bankietu. Nie chciałam, abyś był sam w Wigilię. - Powiedziała smutno.
-Nic się nie stało mamo.- Mruknął Harry odwieszając swój płaszcz na wieszak w holu. - W zasadzie wczorajszy wieczór spędziłem z doktorem Tomlinsonem. Okazało się, że też nie miał nic w planach i musieliśmy o czymś porozmawiać. O czymś związanym z moją terapią oczywiście.
-Oh, widzę, że polubiłeś Louis'a. To dobry chłopak, uważam, że powinieneś się go trzymać. - Odparła i zaprowadziła syna do kuchni, gdzie stała wysoka blondynka ubrana w czerwoną sukienkę do łydek oraz okulary korekcyjne o zielonych oprawkach.
-Ty musisz być Harry. - Odezwała się nagle z błyskiem oczach podając brunetowi dłoń, na której zapiętych miała masę kolorowych bransoletek. - Jestem Kath, twoja mama wiele mi o tobie opowiadała. - Powiedziała życzliwie uśmiechając się słodko, co chłopak natychmiast odwzajemnił również podając jej rękę.
-O tobie też sporo mówiła. Cieszę się, że mogę cię poznać. - Powiedział Harry rozglądając się po całym domu. - Gemmy jeszcze nie ma? - Spytał.
-Oh, dzwoniła pięć godzin temu podczas odprawy. Powinna być za mniej więcej pół godziny. - Anne uśmiechnęła się zaglądając do piekarnika i sprawdzając stan pierniczków, które nie tak dawno lepiła z Kath. -Um, jeśli chcesz możemy wspólnie przyrządzić indyka z ziemniakami. Uwielbiałeś go zanim jeszcze wyniosłeś się do Londynu. Zawsze byłeś łasuchem. - Powiedziała z uśmiechem i zaczęła wyjmować potrzebne składniki.
CZYTASZ
You remind me of better memories / larry stylinson
FanfictionHarry traci kontrolę nad autem i trafia do szpitala zapadając w śpiączkę na dwa tygodnie. Obudził się nie pamiętając niczego, prócz jednego niebieskookiego psychologa. Chcąc poznać szatyna rozpoczyna terapię, która ma na celu przywrócić chłopakowi p...