rozdział 4

6.3K 259 58
                                    

— Ja już się będę zbierać. Do zobaczenia — uśmiechnęłam się i chciałam mu dać całusa w policzek, jednak on wyczuł moment i odwrócił policzek w inną stronę. Nasze usta złączyły się w jedną całość...

— Przepraszam. Nie powinienem — powiedział zakłopotany.

— Nic się nie stało. Do zobaczenia — szepnęłam i zaczęłam iść w kierunku mieszkania.

***

Zanim się obejrzałam, otwierałam drzwi od domu. Rozejrzałam się wstępnie i powiesiłam płaszczyk. Nie było go. I to sprawiało, że chociaż na chwilę się uspokoiłam. W mojej głowie tliły się nowe myśli. Arthur jest taki czuły taki opiekuńczy. Jego usta były miękkie i takie delikatne.

Resztę popołudnia spędziłam, w sypialni pisząc. Od zawsze lubiłam pisać. Nauczyciele zawsze mnie chwalili ze względu na talent. Nie lubiłam tego. Zawsze uważałam, że każdy jest równy. Że każdy ma w sobie coś wyjątkowego. Gdybym miała w sobie siłę. Siłę dzięki, której zaczęłabym wszystko od nowa z czystą kartą. To wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie byłoby tego wszystkiego, a teraz jestem tu i jestem raniona na nowo. Każdego dnia odczuwam ten ból z taką samą siłą.

— Nie było cię w pracy. Gdzie byłaś? — z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mężczyzny. Delikatny uśmiech zastąpił strach. A na moim ciele znów pojawił się kolejny siniak.

— W parku — wydukałam z trudem — proszę cię. Przestań — poczułam jak jedna samotna, szklana łza spływa po moim poliku.

— Czemu mam przestać? Przecież ty jesteś nic niewarta. Jesteś głupia. Suka — wrzasnął i kolejny cios skierował w policzek. Syknęłam z bólu i zaniosłam się płaczem.

***

Zrobił, co chciał. Po raz kolejny. Leżałam na zimnej podłodze, a słona ciecz nie przestaje opadać na podłogę. Wyszedł. Zostawił mnie samą. Nie mogłam nikomu o tym wszystkim powiedzieć.

Podniosłam się, lekko kulejąc. Weszłam do kuchni i wyciągnęłam szklankę. Nalałam wody i wzięłam tabletki przeciwbólowe. W pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. To Charlotte. Nie mogę z nią teraz rozmawiać. Nie chcę. Nie jestem w stanie.

***

Charlotte dzwoniła całe popołudnie. Na końcu wyłączyłam telefon. W pewnym momencie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. No cóż, to pewnie nie kto inny jak moja uparta przyjaciółka. Niepewnym ruchem otworzyłam drzwi.

— Tak się martwiłam — usłyszałam ulgę w głosie dziewczyny. Przytuliła mnie, na co syknęłam z bólu — Lily wszystko w porządku? — zapytała.

— Tak wszystko w porządku. To nic takiego — uśmiechnęłam się smutno.

— Lily wiem, że coś jest nie tak — szepnęła.

— Wszystko w por... — poczułam, jak wszystko podchodzi mi do gardła.

Czym prędzej pobiegłam w stronę toalety. Z wymiotowałam. Chwilę po tym poczułam, jak dziewczyna przytrzymuje moje włosy. Podniosłam się niepewnie i zaczęłam obmywać twarz.

— Nadal będziesz mi mówić, że wszystko w porządku? — zapytała widocznie zmartwiona.

— Czuję się dobrze — powiedziałam i starannie wytarłam twarz.

— Połóż się. Ja zrobię herbaty — zanim się obejrzałam dziewczyna znalazła się w kuchni.

Nic mi nie pozostało jak iść do sypialni. Jeszcze te wymioty. Ostatnio czułam się jakoś dziwnie, ale bez przesady. Posłusznie położyłam się na świeżej pościeli.

— Proszę — krzyknęłam. Słysząc pukanie

— Napij się — uśmiechnęła się delikatnie i usiadła na skrawku mojego łóżka.

— Dzięki — uśmiechnęłam się wdzięcznie i upiłam łyk.

— Od jak dawna to trwa? — spytała cicho.

— Ale co? — spojrzałam na nią niepewnie.

— Od jak dawna Luke cię bije — patrzyła na mnie z żalem. Co ja mam jej powiedzieć. Nie potrafię. Nie potrafię już dźwigać tego wszystkiego. Tych wszystkich kłamstw.

— Od roku — odpowiedziałam cicho. Unikając, jej wzroku

Ku mojemu zdziwieniu nie pytała już o nic. Po prostu przytuliła mnie.

— Lily pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Pomogę ci — szepnęła do mojego ucha.

Chwilę po tym zerwałam się z łóżka. Znów z wymiotowałam, a ona stała w ciszy. Obmyłam starannie twarz. Dziewczyna na chwilę wyszła i wróciła. Podała mi malutkie pudełeczko.

— Co to jest? — zapytałam. Patrząc, raz na nią, a raz na pudełko

— Test — rzuciła krótko.

— Przecież ja nie jestem... Ja... Ja nie mogę być w ciąży — powiedziałam drżącym głosem i niepewnie chwyciłam pudełko od dziewczyny.

— Hej nie bój się — przytuliła mnie i pogłaskała po plecach.

Wzięłam pudełeczko i zamknęłam drzwi od łazienki. Ostrożnie wyjęłam elementy pudełka. Zaczęłam starannie wykonywać instrukcje krok po kroku. Odłożyłam test na pralce i wyszłam z łazienki.

— I jak? — spytała. Podrywając, się z krzesła

— musimy poczekać kilka minut — cicho westchnęłam, a przez moją głowę przelatywało tysiące myśli.

***

Czas oczekiwania minął. Niepewnym krokiem weszłam do małego pomieszczenia. Podeszłam do pralki. Moje nogi zrobiły się, jak z waty a serce zabiło szybciej. W mojej głowie nastała myśl rośnie we mnie nowe życie.

C.D.N

----------------------------------------------------
Dziękuję za gwiazdki i wyświetlenia :) życzę miłego czytania :) Dzisiaj rozdział nieco krótszy mam nadzieję, że następny będzie dłuższy :*

Ps. Postaram się następny rozdział wstawić za tydzień w sobotę lub piątek :)

Nie zostawiaj mnie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz