Rozdział 14

4K 149 20
                                    


Nocowałam u niego, czego w ogóle nie planowałam. Na dodatek zrobił mi śniadanie, które było cholernie pyszne. Powoli czułam, że wszystko zaczynało się układać. Choć na moment poczułam spokój, którego nie czułam od dawna. Wczorajszy wieczór był magiczny, zupełnie inny niż wszystkie. Klif na, którym byliśmy, był po prostu niesamowity. Noc, którą spędziliśmy pod gwiazdami, była jedną z tych, których nie zapomnę. Gdy byłam z Arthurem, wszystkie troski nagle minęły i zastąpił je niesamowity spokój i ciepło, które ogrzewało mnie od środka. Wszystko zdawało się być snem, filmem. Nie mogłam uwierzyć, że ten koszmar i piekło, które miałam każdego dnia... Zniknęło. Teraz może zniknęło, ale na pewno nie na długo. Cały dzień przesiadywałam u Arthura. Na końcu miałam dosyć bezczynnego siedzenia gapienia się w telewizor. Wstałam, po czym poszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. No tak powinnam się spodziewać, w lodówce wprost świeciło pustkami, więc nie pozostało mi nic jak radzić sobie samej. Postanowiłam zrobić obiad z tego, co mi zostało, czyli ryż i pomidory.

***

Na obiad udało mi się zrobić ryż z sosem pomidorowym. W pewnym momencie po domu rozeszło się otwieranie drzwi. Okej, czyli nie będę jadła sama.

— Hej — powiedział, ściągając marynarkę — a co tak ładnie pachnie?—   spytał, wchodząc do kuchni.

— Zrobiłam ryż z sosem pomidorowym — westchnęłam i rozłożyłam talerze.

— Ale wiesz, że nie musiałaś tego robić? Miałaś tu odpocząć i poczekać na mnie, a jakbym przyjechał, to razem byśmy coś zamówili — uśmiechnął się i dał mi szybkiego buziaka.

— Po pierwsze byłam głodna, po drugie strasznie mi się nudziło, a po trzecie twoja lodówka świeci pustkami — zaczęłam wymieniać na palcach, na co zaczął się śmiać — co w tym śmiesznego? - spytałam z uśmiechem.

- To dzisiaj nie będziesz się nudzić-pocałował mnie w czoło, po czym zasiadł przy stole.

— A to dlaczego? - zaczęłam, ciągnąć go za język chcąc, aby wyśpiewał mi chociaż trochę.

- Dowiesz się, jak pojedziemy — odpowiedział tajemniczo, ale jednak z uśmiechem.

— I co nic mi nie powiesz? - spytałam, dociekając.

— Pyszny obiad — powiedział zadziornie, na co przewróciłam oczami.

***

Jechaliśmy autem już jakieś dobre 15 minut. Na końcu po prostu nie wytrzymałam.

— Gdzie my w ogóle jedziemy? - spytałam oczekując od niego jakiej kol wiek odpowiedzi, jednak ten się tylko uśmiechał.

— Jedziemy do mojej rodziny — rzekł spokojnie, na co moje źrenice zrobiły się wielkie.

— Żartujesz? - spytałam niedowierzając.

— Nie — uciął krótko — nie bój się — uśmiechnął się pocieszająco i pogłaskał moją dłoń, cały czas patrząc na drogę.

Westchnęłam z myślą, że teraz już się nie wykręcę, nie ucieknę. Gdy zaparkował pod domem, od razu poczułam jak moja twarz stała się blada. Niepewnie spoglądnęłam na Arthura i opuściłam auto.

- Na pewno chcesz, żebym poznała twoją rodzinę? A co jeśli... - niepewnie podeszłam do niego. Gdy chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale uciszył mnie pocałunkiem.

— Nie mówiłem ci, bo wiem, że pewnie znów chciałabyś się wykręcić. Moja rodzinka na pewno cię polubi, a poza tym nie raz opowiadałem im o tobie. Chyba nie chciałabyś nagrabić sobie u przyszłej teściowej — z robiły się wielkości piłeczki pingpongowej.

— A więc chodźmy — westchnęłam i wzięłam go za rękę.

***

Jeśli mam być szczera myślałam, że będzie gorzej. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, rozmawiając przy kawie i cieście. Arthur ma naprawdę wspaniałych rodziców, a o Camilli nie wspomnę. Jeśli chodzi o jego brata, pokazał dzisiaj siebie od zupełnie innej strony. Od tej lepszej. Camilla wydaje się naprawdę miłą dziewczyną. Zamieniłam z nią kilka słów, a już zdążyłam ją polubić.

— A więc gdzie pracujesz? - spytała Camilla, na co delikatnie się uśmiechnąłem.

— Wcześniej pracowałam w kawiarni tutaj niedaleko — odparłam zgodnie z prawdą.

— A twoi rodzice gdzie pracują? — spytał tata Arthura. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Patrzyłam to na Arthura, to na jego ojca. I co ja mam mu odpowiedzieć? Wszyscy spojrzeli na siebie jednocześnie. Matka Arthura zauważyła, że coś jest nie tak, bo szturchnęła swojego męża na znak, że ma zmienić temat, ale jednak szybko ucięłam.

— Moja mama nie żyje, a ojciec porzucił mnie we wczesnym dzieciństwie — powiedziałam, przymykając oczy. Ich twarze zrobiły się blade.

— Przepraszam, nie powinienem pytać — odparł, zmieszany nie wiedząc, jak się zachować.

— Miał pan prawo, nie wiedział pan — westchnęłam, z delikatnym uśmiechem.

***
Wieczór był naprawdę cudowny, spędzony w rodzinnej atmosferze. Gdy byłam mała, tego ciepła nigdy mi nie brakowało. Mama zawsze starała się, abym miała szczęśliwe dzieciństwo. Nie miałabym prawa narzekać. Miałam wszystko, czego zapragnęłam dom, rodzinę, dzieciństwo, o jakim nie jeden mógłby pomarzyć.

— Przepraszam, ale pójdę się przewietrzyć — wstałam z kanapy — zaraz wrócę — opuściłam mieszkanie i usiadłam na schodach. W pewnym momencie poczułam czyjeś raniona zakładające mi kurtkę.

— Bo mi tu zmarzniesz — usiadł obok mnie i objął.

— Masz wspaniałą rodzinę — szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu.

— A ty do niej należysz — powiedział, na co podniosłam z powrotem głowę.

— Jak to? - spytałam, nic nie rozumiejąc.

— Kocham cię Lily — powiedział pewny swoich słów i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

— Ja ciebie też — patrzyłam w jego oczy z delikatnym uśmiechem. Nagle wokół nas delikatnie zaczął prószyć śnieg. Cicho zachichotałam i wypiłam się w jego usta.

-----------------------------------------------------
O to kolejny rozdział mam nadzieję, że się spodobał. Miłego czytania ❤️

Nie zostawiaj mnie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz