rozdział 5

6.1K 247 12
                                    

Arthur

Wracałem do domu z tym małym brzdącem na rękach. Dawno nie widziałem go tak szczęśliwego. Bardzo polubił Lily. Jeśli mam być szczery to nie spodziewałem się tego. Mały nigdy nie był tak otwarty do żadnej osoby. A Lily... była taka łagodna i taka delikatna. Najbardziej zdumiało mnie to, że facet z lodziarni pomyślał, że jesteśmy małżeństwem. Lily jest wspaniałą dziewczyną. Jej oczy są jak szmaragd, którego chciałbym posiadać. Jej usta są tak delikatne, jak płatki róż...

***

Spacerowałem z młodym jeszcze jakiś czas. Wcale nie przeszkadzało mi to, że jest już prawie wieczór. Miałem czas, aby wszystko przemyśleć. Po dość długim spacerze dotarliśmy do domu. Nie zastanawiając, się wszedłem do środka. W drzwiach stanęła moja siostra. Bez wahania oddałem jej synka, który wygodnie ułożył się w ramionach swojej mamy.

— Już wróciłem. Mały tak się zmęczył, że aż zasnął — uśmiechnąłem się pod nosem i ściągnąłem buty.

— O już jesteście — w drzwiach wychyliła się moja mama.

— Hej mamo — pocałowałem rodzicielkę w policzek i ruszyłem w głąb domu.

Tata i mama są dla nas oparciem. Mama Zawsze nas pocieszała i pomagała. Nigdy żadnego z nas nie wyróżniała. Traktowała nas równo. Jest najdzielniejszą i najodważniejszą kobietą. Tata, czyli człowiek, który zarządza całą naszą rodziną. Zawsze zabierał nas na ryby. Kiedyś dzięki niemu zdobyłem pierwsze miejsce w wędkarstwie. Rodzice zawsze dbali o nas. Robili wszystko, abyśmy mieli jak najlepiej. Camilla jest żoną i matką. Igor, czyli nie kto inny jak mój wspaniały szwagier i tata Adrianka. Mój brat jest prawnikiem. Przez co wraca do domu późnymi wieczorami. A właśnie gdzie mój nerwowy braciszek, którego zdążyliście już poznać?

— Gdzie jest Chris? — spytałem. Rozsiadając się na kanapie

— Musiał zostać dłużej w kancelarii podobno mają jakieś problemy — powiedziała moja siostra i poszła zanieść malucha do swojego pokoju.

W pewnym momencie po domu rozeszło się zamykanie drzwi.

— Już jestem — to tata. Czyli mama znów wysłała go do sklepu. Od zawsze lubiła piec i teraz pewnie znów wykombinuje jakiś pyszny placek.

Razem z Camillą i Chrisem jak byliśmy, mali podjadaliśmy ciasto. Oczywiście, wtedy gdy mama nie patrzyła. W naszym dziecinnym i jakże beztroskim życiu nie obyło się bez wojen. Zawsze robiłem żarty, przez co potem miałem kary. Uwierzcie mi, było warto. Jednego dnia wsadziłem Camilli żabę do plecaka. Do dziś pamiętam jej krzyk na szkolnej przerwie. No niestety skończyło się to uwagą od dyrekcji i wezwaniem rodziców. Mimo wszystko rodzice bardzo nas kochali. Do dziś zastanawiam się jak oni to wszystko wytrzymali. Przecież nie raz mieli z nami kłopoty. Pewnie zapytacie, co robiłem Chrisowi? Otóż raz, gdy byliśmy, razem na obozie postanowiłem zemścić się za to, co mi zrobił. Pewnego dnia byliśmy w szkole. Wysypał na mnie wiadro mąki. A więc nie obyło się bez zemsty. Gdy Chris poszedł do swojego namiotu. Na jednym z drzew zamontowałem czerwoną farbę. Biedny Chris wyszedł z namiotu i nadepnął na linkę. Ta uruchomiła się i spadło na niego całe wiadro czerwonej farby. Przez ten chory żart omal nie zostałem wywalony ze szkoły. No, ale jak by tak pomyśleć było warto. Oczywiście zostałem ukarany. Codziennie po szkole musiałem chodzić i sprzątać boisko. Do dziś pamiętam, jak biegałem ze szczotką i sprzątałem liście.

— Cześć synu — powiedział tata i usiadł tuż obok mnie.

— Hej — cicho westchnąłem — mama znów robi ten swój słynny placek z owocami? — pytam i spoglądam na niego ukradkiem.

— A jak myślisz? — zaśmiał się, na co również ja wybuchnąłem lekkim śmiechem.

***

Mama cały wieczór siedziała w kuchni. Podziwiam ją, bo ja na pewno nie przesiedziałbym w niej tyle samo co ona. Zastanawiam się, czy czasem nie przyprowadzę tu Lily. Na pewno polubiłaby moich rodziców. A poza tym Młodego już poznała. Rodzicom też na pewno by się spodobała. Zależy mi na niej. Jak na nikim innym. Chcę... Zdobędę jej serce.

— Synu — powiedział tata, uważnie mi się przyglądając.

— Em.. Tak? — spytałem zdezorientowany.

— O której kobiecie myślisz? — zapytał. Śmiejąc się lekko

— Ja? O żadnej — uśmiechnąłem się w jego stronę.

— Ojca będziesz kłamał? — spojrzał na mnie. Kładąc nogę na nogę

— Oj tato — zaśmiałem się rozbawiony.

— Ciasto gotowe! — zawołała mama z kuchni. Dzięki Bogu. Na szczęście nie muszę mu się na razie tłumaczyć.

***

Cały wieczór przegadaliśmy. Rozmawiając o jakiś głupotach, a ciasto było po prostu przepyszne. Dawno nie jadłem tak pysznego ciasta. Śmialiśmy się i opowiadaliśmy żarty.

— Synku może chciałbyś jeszcze ciasta? — mama spytała z troską.

— Zjadłem już trzy kawałki. Więcej nie zmieszczę — zaśmiałem się i upiłem łyk ciepłej herbaty.

— A ty córeczko? — spytała z nadzieją, że jednak ona skusi się na, chociaż jeszcze jeden kawałek.

— O nie, nie. Mnie już wystarczy — powiedziała. Odkładając szklankę

— Igor a może ty? — popatrzyła na mojego szwagra, na co spojrzałem na niego śmiejąc się.

— Poproszę — uśmiechnął się i nałożył sobie kolejny kawałek.

***

Leżąc, w pokoju myślałem o Lily. Ciekawiło, mnie co teraz robi. Co by było, gdyby teraz leżała obok mnie. Chciałbym poczuć jej zapach obok siebie. Chciałbym posmakować jej miękkich, malinowych ust...
-----------------------------------------------------

I znów pojawił się kolejny rozdział. Jak wam się podobał rozdział z perspektywy Arthura? Postaram się wstawić rozdział w następny piątek :) miłego czytania :*

Nie zostawiaj mnie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz