Rozdział 23

2.5K 119 10
                                    

Minęły już dwa tygodnie, odkąd widziałam Luke. Cały czas kolejne scenariusze nie dawały mi spokoju. Każdego dnia zastanawiałam się czemu? Co mu się stało? Zrozumiał coś? Z każdą minutą czułam coraz to większy przypływ pytań. Nie byłam sobą. Arthur cały czas był przy mnie. Był przy mnie każdego dnia. Dostałam od Luke zgodę na rozwód, który ma być już za kilka tygodni. Każde jego słowo pamiętałam z najmniejszym szczegółem, a widok deszczowej nocy przyprawiał mnie o dreszcze. Czy człowiek może zmienić się tak łatwo? Tego nie wiedziałam... Nie wiedziałam tej nocy, kiedy tutaj przyszedł. Wyraz jego twarzy nie wyrażał żadnych uczuć, był beznamiętny, wyprany z jakichkolwiek uczuć.

- Jak się czujesz? - spytał mój chłopak, wchodząc do salonu. Pocałował mnie w czubek głowy, co wywołało u mnie delikatny uśmiech.

- Lepiej - odpowiadam cicho.

- O czym tak myślisz hmm? - spytał marszcząc brwi siadając tuż obok mnie - o tym dupku?

- Mhm - skinęłam głową na potwierdzenie.

- To nie myśl za dużo - złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

- No dobrze - mruknęłam, patrząc w jego oczy.

Nic nie mówiłam Charlotte, że był tu Luke. Chyba nikt o tym nie wiedział. Tylko ja i Arthur. Całe to ciężkie popołudnie przesiedzieliśmy na kanapie, rozmawiając o głupotach. Cały ten czas sprawiał, że się uśmiechałam, a gdy był tu Luke... Po prostu był przy mnie i nie pozwolił skrzywdzić. Trzymał mnie w swoich objęciach, gdy Luke odjechał. Całą tę cholerną noc spędziłam przy jego torsie, cicho szlochając, a on po prostu szeptał do mnie tym swoim ciepłym głosem, że wszystko będzie dobrze, że niedługo wszystko się ułoży.

***

Nadszedł dzień rozprawy. Nie byłam w stanie nic od wczoraj zjeść, bo i tak zapewne nie przeszłoby mi to przez gardło. Gdyby nie mój ukochany już dawno spędziłabym cały dzień pod kołdrą, rozmyślając o dzisiejszym dniu, a tymczasem dzień przed rozprawą zabrał mnie do wesołego miasteczka. Za to dziś szykowałam się na rozprawę. Cały ten czas chodziłam po domu i panikowałam, a tym bardziej bałam się, że coś pójdzie nie tak. Brat Arthura prowadził moją rozprawę rozwodową, za co byłam mu cholernie wdzięczna.

Wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy zmierzać po schodach do sądu, do którego nie miałam najmniejszej chęci wchodzić. W pewnym momencie ujrzałam Luke wchodzącego właśnie do budynku. Spojrzał na mnie ukradkiem, po czym bez słowa wszedł do środka.

Jesteśmy już po rozprawie. Dostałam to, na co czekałam. Czułam jak kamień, który ciążył mi na sercu, nagle zniknął.

- Możemy porozmawiać? - spytałam, głos za sobą zatrzymałam się i odwróciłam w stronę mężczyzny.

- Mógłbyś nas na chwilę zostawić? Zaraz przyjdę do samochodu - powiedziałam do Arthura i zmierzyłam bliżej w kierunku Luke.

- Możemy - odpowiedziałam cicho.

- Chciałem cię przeprosić. Wiem, że i tak to niewiele da. Zwłaszcza że cię zraniłem. Chcę, abyś wiedziała, iż wyjeżdżam. Zniknę z twojego życia raz na zawsze. Lily ja nigdy nie przestałem cię kochać. Ja wiem, nie powinienem się na tobie wyżywać i zachowałem się jak świnia, idiota eeh.. długo by wymieniać. Chcę, abyś była szczęśliwa. Przepraszam cię - mówił zdławionym głosem, a ja czułam, jak serce podeszło mi do gardła. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie po tym, co było.

- Pójdę już - wyszeptałam i zaczęłam schodzić po schodach.

- Wybaczysz mi kiedyś? - zawołał za mną z nadzieją.

- Nie wiem. Nie wiem, czy kiedy kol wiek będę w stanie ci wybaczyć - odwróciłam się na chwilę, po czym wsiadłam do auta. Odjechaliśmy spod ogromnego budynku.

- To jak może pojedziemy do jakiejś restauracji? - spytał, z delikatnym uśmiechem cały czas patrząc w skupieniu na drogę.

- W sumie czemu nie. Jestem głodna jak wilk - zachichotałam, z uśmiechem patrząc w boczną szybę 
Zaśmiał się i ruszył w kierunku najlepszej restauracji w mieście. Co prawda byłam w niej kilka razy, ale musiałam przyznać, że mieli tam bardzo dobre jedzenie. Parkujemy przy najbliższym miejscu na parkingu i wysiadamy. Usmiech nawet nie wahał się, aby zejść z mojej twarzy. Widziałam, jak Arthur zmierzał w kierunku pewnej kobiety. Czyżby on to wszystko przewidział i zamówił nam stolik? Szliśmy za kobietą i zajęliśmy zamówiony stół.

- To jak kiedy ty to wszystko załatwiłeś? - pytałam, marszcząc brwi. Widzialam, że był lekko spięty.

- Pamiętasz, jak bardzo panikowałaś przed rozprawą? To właśnie wtedy znalazłem chwilę, aby tu podjechać i zamówić stolik - uśmiechnął się, a moja twarz nie kryła zaskoczenia.

Każde z nas zamówiło sobie coś do jedzenia. Widziałam, jak bardzo się starał. Wszystko dopiął na ostatni guzik. Gdy zjedliśmy, wstał z miejsca i uklęknął przy mnie.

- Każdy dzień bez ciebie jest dniem straconym, każdą chwilą z tobą uskrzydla moje serce. Pokazałaś mi, co to naprawdę znaczy miłość. Chcę się budzić przy tobie. Chcę czuć twój słodki zapach i głos, który sprawia, że wariuje. Lily Moore, uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną? - spytał. Momentalnie poczułam, jak moje serce przyspieszało. Jego głos drżał. Oczy, które parzyły na mnie każdego dnia błyszczały bardziej, niż kiedy kol wiek.

- Tak - wyszeptałam cicho - tak - odpowiedziałam pewniej i rzuciłam mu się na szyję. Drobny srebrny pierścionek znalazł się teraz na moim palcu.

- Kocham cię - wyszeptał do mojego ucha. Nasze czoła zetknęły się ze sobą, przymknęłam oczy, czując nadchodzące szczęście. Ciepło, jakie wypełniło całe moje serce.

***
Kochani teraz czeka was epilog. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał 😘❤️

Nie zostawiaj mnie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz