Rozdział 12

5.3K 191 36
                                    

Minął, już miesiąc odkąd byłam, w szpitalu. Arthur odwiedzał mnie każdego dnia. Operacja się udała, lekarz mówił, że nie było żadnych komplikacji. Pewnie zapytacie, gdzie mieszkam? Z Charlotte wynajęłyśmy małe mieszkanko w bloku. Mama Charlotte czuła się już lepiej, a to znaczyło, że mogłyśmy znaleźć coś dla siebie. Arthur był ku temu przeciwny. Chciał, abym zamieszkała z nim, póki co poznajemy się każdego dnia coraz lepiej. Jeśli chodzi o Luke, nie dawał znaku życia. Mimo, że teraz się nie odzywał i tak wiedziałam, że nie odpuścił. On nigdy nie odpuszczał, puki nie osiągnął wyznaczonego celu. Dzisiaj był pierwszy dzień, odkąd mogłam zjeść swobodnie śniadanie i nie martwić się co będzie wieczorem.

- Hej - powiedziałam, schodząc po schodach.

- Hej. Zrobiłam śniadanie - dziewczyna uśmiechnęła się i wzięła łyk świeżo zaparzonej kawy - twoja niestety już wystygła - pokazała na kawę stojącą naprzeciwko niej.

- Co? Która godzina? - spytałam ziewając i zasiadłam przy stole.

- Dokładnie 10:00 - uśmiechnęła się, patrząc na zegar wiszący na ścianie.

- Czemu mnie nie obudziłaś? - spytałam zdziwiona.

- Chciałam, żebyś się wyspała. A poza tym nigdzie ci się dzisiaj nie śpieszy z tego, co mi wiadomo - powiedziała.

- dzięki - cicho westchnęłam.

- wychodzisz gdzieś dzisiaj? - spytała z uśmiechem

- Raczej nie - odpowiedziałam, po chwili zastanowienia.

- Na pewno? Nigdzie nie wychodzisz z Arthurem? - zapytała zadziornie. Boże czy ona naprawdę musi tak dociekać?

- Jak wyjdę to napewno będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie - zapewniłam ją z uśmiechem.

***

Po raz pierwszy wieżyłam, że się uda, że zdołam uwolnić się od Luke. Jednak wiedziałam, iż nie będzie to takie proste. Rozwodu tak szybko mi nie da, bo zapewne będzie się mścił. W następnym tygodniu maiałam kolejną wizytę w szpitalu. No już bez przesady nic mi już nie jest. Już dość długo siedziałam w tym więzieniu, nazywając potocznie szpitalem. Dzisiaj miałam w planach ciepłą herbatkę, kocyk i jakąś ciekawą książkę. Pamiętam, że kiedyś potrafiłam przesiadywać w swoim pokoju godzinami. Miałam tam swój świat, miejsce spokoju i wyciszenia.

- O czym tak myślisz? - spytała, Charlotte uważnie mi się przyglądając.

- O tym, co będę robić - westchnęłam i zaczęłam sprzątać po śniadaniu.

- Może pójdziemy dziś do klubu? - spytała, a mnie momentalnie zatkało.

- Co? Żartujesz? - patrzyłam na nią ze zdziwieniem. Skąd ten pomysł?

- Nie, dzisiaj jest idealny dzień na wyluzowanie się trochę, na odpoczynek - kontynuowała z uśmiechem.

- Charlotte może kiedyś. Nie dziś - odłożyłam talerze do szafki, po czym starannie zaczęłam wycierać stół.

- Tak rozumiem to nie twoje klimaty, ale następnym razem zaciągnę cię, nawet jeśli miałabym cię przyciągnąć tam siłą - odpowiedziała i sięgnęła po jabłko, które znajdowało się w szklanej misce.

No co prawda to prawda. Kluby to nie moje klimaty. Jestem osobą, która lubi spędzać wieczory pod kocykiem z pudełkiem lodów i serialem.

Od Arthur: Hej, masz dzisiaj wolny wieczór?

Do Arthur: Tak, a czemu pytasz?

Od Arthur: Może gdzieś wyskoczymy?

Do Arthur: Gdzie i o której?

Od Arthur: Niespodzianka, przyjadę po ciebie wieczorem. Ubierz się ładnie.

Do Arthur: Robi się ciekawie to do zobaczenia <3

Od Arthur: Do zobaczenia

Tego się nie spodziewałam.  Myślałam, że ten wieczór spędzę w samotności. Zaskoczył mnie, ciekawe co to za niespodzianka. Nie dowiem się tego jak się z nim nie spotkam, jedno jest pewne, to będzie ciekawy wieczór.

Arthur

Dzisiaj zaplanowałem wieczór dla mnie i Lily. Tylko ona i ja. Długo nad tym pracowałem, a co dopiero jeszcze trudniej było wymyślić coś niepowtarzalnego. No i wreszcie się udało. Wpadłem na coś, co na pewno jej się spodoba. Cały dzień chodziłem, jak struty strasznie bałem się tego wieczoru, ale jednocześnie cieszyłem się. Na końcu chodziłem po domu tam i z powrotem. Udało mi się kupić mieszkanie duże i dobrze urządzone. Zarabiałem na to kilka lat, a teraz mi się udało. Firma przynosi mi coraz to większe zyski. Lepiej być nie może.

***

Gdy nadszedł wieczór, poczułem strach,  w trakcie jazdy strasznie trzęsły mi się ręce. Nigdy tak jak teraz nie bałem się spotkania z żadną kobietą. Najbardziej bałem się tego, że coś pójdzie nie tak, bądź palnę coś głupiego. Dojeżdżając pod mieszkanie Lily, straciłem pewność siebie. Na sztywnych nogach wysiadłem z auta. Wyciągnąłem róże w kolorze herbacianym. Były jak Lily piękne i delikatnie, zupełnie inne niż wszystkie. Zacząłem powoli zmierzać w kierunku mieszkania, po czym zapukałem do drzwi. Zza drzwiami wychyliła się Lily, Ubrana w piękną cielistą sukienkę, w czarne buty na obcasie i delikatny makijaż.

- Wow - powiedziałem cicho, mierząc ją wzrokiem.

- Coś nie tak? - spytała, marszcząc brwi.

- Wyglądasz pięknie - uśmiechnąłem się i chwyciłem ją za jej delikatną dłoń - chodźmy - dodałem po chwili namysłu.

Siedzieliśmy w aucie. Cały czas panowała niezręczna cisza, którą co jakiś czas zabijały bicia naszych serc.

- Nie wiem, czy wiesz, ale strasznie stresowałem się przed tym spotkaniem - przyznałem, uśmiechając się pod nosem.

- Myślałam, że ty się niczego nie boisz - powiedziała z przekąsem.

- No to się myliłaś, bo tak się składa, że obok mnie siedzi piękna kobieta, która sprawia, że moje serce bije na nowo - zacząłem niepewnie, ale cały czas z uśmiechem. Na jej policzki wstąpił szkarłatny rumieniec.

***

Gdy dotarliśmy na miejsce, zgasiłem silnik. Niebo było gwieździste, a księżyc rzucał światło na nocny krajobraz.

- Już jesteśmy - uśmiechnąłem się i wysiadłem z auta. Otworzyłem jej drzwi i zacząłem iść powoli w stronę klifu. Pomogłem wspiąć się jej na jeden ze stopni i usiedliśmy.

- Jak tu pięknie - wyszeptała, patrząc w dal.

- Kiedyś lubiłem tu przychodzić. Było to miejsce, w którym zapominałem o rzeczywistości - mówiłem, delikatnie ją obejmując.

- Nigdy nie widziałam równie pięknego miejsca, jak to - mówiła cicho, kładąc głowę na moim ramieniu, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

- Kocham cię Lily - szepnąłem, na co dziewczyna podniosła głowę z mojego ramienia - kocham cię jak wariat.

- Ja ciebie też - odpowiedziała i złożyła na moich ustach delikatny, ale zmysłowy pocałunek.

- Poczekaj tu chwilę - wstałem z miejsca i ruszyłem w kierunku auta. Odpaliłem muzykę i zacząłem iść w kierunku dziewczyny - zatańczysz? - spytałem, podając jej dłoń.

Położyła dłoń na mojej. Jej sukienka wirowała w blasku gwiazd, a ja zawładnąłem nad jej ciałem. Poruszaliśmy się w rytm muzyki, a bicie naszych serc złączyło się w jedną całość. Objąłem ją w talii i delikatnie składałem pocałunki na jej szyi. Kołysałem w ramionach, co jakiś czas obracając. Wziąłem ją na ręce, na co pisnęła zaskoczona.

- Kocham cię- szepnąłem do jej ucha, a nasze usta na nowo się złączyły.

----------------------------------------------------

Rozdział luźny. Mam nadzieję, że się podobał puki co drama time się skończył :) miłego czytania ❤️

Nie zostawiaj mnie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz