2.

5.1K 338 231
                                    

Thomas:

Na drugi dzień wstałem pełny energii i zmotywowany do pracy. Nie bałem się, byłem pewny siebie i chciałem pokazać wszystkim jaki jestem kompetentny. 

Gdy tylko wjechałem na piętro wysokiego budynku, gdzie mieściła się gazeta usłyszałem jakieś krzyki. Stanąłem kawałek dalej i usłyszałem Dylana, który się na kogoś darł. Zajrzałem nieśmiało do pomieszczenia, jak widać jest dość wybuchowym szefem.

- O, Thomas - powiedział Dylan i do mnie podszedł - Dobrze, że jesteś. Będziesz pracował z Liamem - powiedział i zaprowadził mnie do chłopaka.

Liam to był trochę niższy ode mnie chłopak o brązowych włosach i dużych niebieskich oczach.

- Pojedziecie na ten protest mieszkańców, którzy nagle dostali wypowiedzenia mieszkań, wiecie co robić - powiedział i nas zostawił.

- Jak ten kretyn Carter przyjdzie do pracy to niech do mnie do gabinetu od razu przylezie! - krzyknął szef na wychodne do pozostałych.

Popatrzyłem na Liama, który zaczął się śmieć pod nosem.

- No i zaczyna się cyrk - powiedział.

- A dokładniej? - zapytałem.

- Dylan. Dylan jednym słowem. Jedźmy już tam, bo i na nas wydrze mordę - powiedział i zjechaliśmy na dół.

Wsiedliśmy do samochodu chłopaka i po wyjechaniu na główną ulicę utknęliśmy w korku.

- Pracowałeś już gdzieś? - zapytał Liam.

- Nie, to moja pierwsza praca. A ty tutaj długo?

- Dwa lata - powiedział rozglądając się.

- Długo. I jak się tu pracuje? Ja jestem na okresie próbnym dopiero - powiedziałem.

- Pracuje się w miarę. Ludzie są chujowi, każdy się zabija o lepszy temat dla Dylana. Z nikim nie gadam prawie, chyba że mam jakąś sprawę służbową. Atmosfera jest serio niezbyt przyjemna - powiedział.

- A szef? Zawsze się tak drze? - zapytałem. 

- Nie widziałeś go jeszcze w akcji. To jeszcze było normalne, mogę Ci trochę opowiedzieć, ale może później? Jesteśmy już prawie na miejscu - powiedział chłopak i z dala dojrzeliśmy grupkę ludzi z transparentami pod starą kamienicą.

Wysiedliśmy i zebraliśmy trochę wywiadów od krzyczących i awanturujących się ludzi, po czym wróciliśmy do pracy.

- Chodź, musimy zrobić z tego artykuł, a potem zanieść do szefa - powiedział Liam i weszliśmy do jego biura, które było praktycznie takie samo jak moje.

- Musimy to napisać tak, żeby jeszcze dzisiaj dostał to na biurko, bo się wkurwi - powiedział Liam i włączył laptopa - Słuchaj, bo za jakiś czas sam będziesz pisał. Tekst musi być jak najlepiej napisany. Wiem, że to niby logiczne, ale Dylan nie cierpi jak się pisze coś na odwal, jak jest dużo zwrotów potocznych. Nie może być czegoś takiego, bo się wkurwia jak ma dużo do poprawki - powiedział chłopak.

- Poprawki? On sam to poprawia? - zdziwiłem się.

- Tak. Sam. Nie mamy edytora, każdy tekst on sam poprawia, chyba że gdzieś wyjedzie to zatrudnia kogoś do pomocy dla asystenta - powiedział i patrzył na moją zdziwioną minę.

- Czemu? - spytałem. Dylan wydawał mi się coraz dziwniejszy. 

- Bo wszystko musi być jak on chce. Słuchaj zacznijmy pisać, bo odczuwam presję czasu. Później ci opowiem co będziesz chciał - powiedział i zaczęliśmy pisać artykuł.

Pieprz i sól [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz