Thomas:
Jak co dzień wysiadłem z metra i już miałem wchodzić do wysokiego wieżowca, gdy nagle ujrzałem mojego szefa, kata, kochanka, gwałciciela nie wiem jak go nazwać.
- O Thomas, chodź ze mną do Starbucksa - nakazał, a ja nawet nie miałem siły z nim dyskutować.
Zamówiliśmy kawę i czekaliśmy aż nam ją przygotują, była trochę kolejka, a ja nie miałem najmniejszej ochoty stać tu z Dylanem.
- Pamiętasz, że o dwunastej masz wywiad z tą pisarką? - zapytał Dylan.
- No jasne. Wszystko sobie przygotowałem - powiedziałem. Co on sobie myśli, że zapominam o obowiązkach służbowych?
Nagle Dylan bez powodu rzucił się na jakiegoś faceta, a ja kurwa nie wiedziałem co mam zrobić, bo się chwilowo zamyśliłem, i przez moment pomyślałem że serio się coś stało.
- Co się tak na niego gapisz! - wrzasnął Dylan i uniósł jakiegoś faceta za koszulę do góry, tak że ten nie dotykał stopami podłoża.
- Dylan! - krzyknąłem i go odciągnąłem od tego faceta.
- Nie gap się tak na niego, bo to nie twoja własność - powiedział do wystraszonego mężczyzny, wziął nasze kawy i sobie wyszedł jak gdyby nigdy nic.
- Przepraszam za niego - powiedziałem zawstydzony i wybiegłem za tym cholerykiem czując na sobie spojrzenia wszystkich świadków tej chorej akcji.
- Co ty wyprawiasz! - krzyknąłem na środku chodnika, a ludzie dookoła patrzyli na nas jak na debili.
- Gapił się na ciebie - oznajmił i włożył mi do ręki kawę, po czym pociągnął w stronę redakcji.
On jest popierdolony tak bardzo, że jestem w szoku. Jakby wcale przed chwilą nie zaatakował jakiegoś faceta przywitał się z sekretarką i poszedł do siebie.
Wszedłem do pomieszczenia wspólnego, gdzie było już kilka osób i każdy był zapracowany.
- No Sangster widać, że masz chody u szefa skoro pozwala Ci się spóźniać piętnaście minut - powiedział Carter, a we mnie momentalnie wzrosła złość.
- A co, zazdrościsz? - burknąłem.
Popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
- A ty co się gapisz? Nie masz co robić?! - ryknąłem do najlepszego przyjaciela tego skurwiela i zamknąłem się w swoim biurze.
Nie dość, że Dylan mi podniósł ciśnienie z rana to jeszcze ten kretyn. Nie chciałbym żeby ktoś wiedział, że mam u Dylana specjalne traktowanie.
Zacząłem przeglądać raz jeszcze o co mam dokładnie zapytać tę pisarkę, z którą byłem na dzisiaj umówiony i nagle wparował Liam.
- Nie przywitałeś się - powiedział ze skrzyżowanymi rękami.
- Sorki. Po prostu ten debil Carter. Szkoda gadać - odrzekłem.
- Mhm... Rozumiem. Szef wyjebał przed chwilą z gabinetu jakiegoś typa, który żądał sprostowania. Poczekam aż ochłonie i pójdę do niego - powiedział chłopak, a ja przyswajałem informacje, że Dylan znowu wpadł w szał. Zaczynam się go bać, dobrze że nie będę miał z nim już dzisiaj do czynienia.
- Idę zrobić coś do picia - powiedział Liam.
- Pójdę z tobą - zaproponowałem i udaliśmy się do naszej redakcyjnej kuchni, w której był Brett i coś robił w telefonie.
- O hej - powiedział zaskoczony Liam a chłopak nam skinął i zostawił samych, a twarz Liama przybrała odcień buraka.
- Dziwnie się przy nim zachowujesz - stwierdziłem, a Liam przez przypadek rozsypał kawę.
CZYTASZ
Pieprz i sól [DYLMAS]
FanfictionDylan - despotyczny właściciel jednej z londyńskich gazet, który nigdy nie był w prawdziwym związku, ponieważ skrywa pewien sekret przed całym światem. Thomas - samolubny, buntowniczy i ambitny dziennikarz prosto po studiach szukający pracy. ...