18.

3.7K 239 52
                                    

Thomas:

Nasze stosunki z Dylanem jakby się trochę poprawiły. Nadal mnie denerwował, ale nie tak bardzo jak wcześniej.

Był czwartek, pochmurny i chłodny dzień. Siedzieliśmy u niego w biurze i wnosiliśmy poprawki do numeru, który ma się ukazać pojutrze, nawet nie czułem się już tak przy nim niezręcznie i znosiłem jak maca moje kolano. To taki typ, który chyba odczuwa potrzebę dotykania kogoś non stop.

Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki z zewnątrz. Gdy tylko Dylan otworzył drzwi do pomieszczenia natychmiast wszedł jakiś mężczyzna, a tak dokładniej nie jakiś. Był to lekarz, o którym pisałem artykuł dotyczący brania przez niego łapówek.

- Albo usuwacie ten artykuł albo was zniszczę! - ryknął w moją stronę, a mnie trochę sparaliżowało, bo to ja byłem autorem. Naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć.

- Wszystko co napisał nasz dziennikarz to prawda, czekam tylko aż sprawa trafi gdzieś wyżej, bo policję już pan przekupił - powiedział spokojnie Dylan, a mężczyzna przybliżył się do niego, przybliżył nie wiedząc nawet na co się naraża.

- Albo artykuł znika i pojawia się w jego miejsce sprostowanie, albo będziecie rozmawiali z moimi prawnikami - zagroził, na co mój szef wziął go za koszulę i uniósł lekko w górę.

- Radzę wyjść zanim mi nerwy puszczą - powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym puścił mężczyznę popychając na ścianę, lekarz się wyraźnie wystraszył i uciekł zamykając za sobą drzwi, krzycząc na całą redakcję, że on tego tak nie zostawi. Dylan szybko sięgnął do biurka i połknął jakieś tabletki.

- Dylan? Przecież on teraz zrobi wszystko żeby nas udupić - powiedziałem, a chłopak popatrzył na mnie, a na jego twarzy nie było widać już takiego zdenerwowania.

- Mamy dowody. Ja się go nie boję, dobrze, że tu byłeś bo bym go chyba z okna wyrzucił. Sukinsyn, łapówki bierze zamiast normalnie leczyć - fuknął.

- Mogłeś to jakoś inaczej załatwić, a nie go szarpać - upierałem się przy swoim.

To ja byłem autorem artykułu i się trochę bałem, że to ja będę miał najbardziej przejebane, tym bardziej że Dylan mógł go trochę sprowokować.

- I mówisz to ty, osoba która już na początku pracy tutaj wywołała bójkę i kłótnię - wypomniał, a ja nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie.

- Dobra... Niech Ci będzie - burknąłem i poszedłem do łazienki żeby na chwilę ochłonąć.

Nadal byłem trochę w szoku tym co się wydarzyło.

Przemyłem ręce chłodną wodą, nagle drzwi się otworzyły i do łazienki wszedł typ którego najbardziej tutaj nienawidzę - James Carter.

- Chyba cała redakcja słyszała tę kłótnię, tylko ciebie jakoś nie słyszałem. Zawsze jesteś taki mocny w gębie - powiedział, a we mnie od nowa napłynęła złość, miałem ochotę go zabić.

- Nie tobie to oceniać więc zamknij lepiej mordę - burknąłem, na co chłopak się do mnie zbliżył i popatrzył wzrokiem pełnym nienawiści.

- Weź te gębę, bo się zaraz zrzygam - powiedziałem, na co ten popchnął mnie na ścianę i zaczął okładać pięściami.

Nie pozostałem dłużny, wywróciłem go na ziemię i zacząłem po prostu lać po mordzie zapominając o całym bożym świecie. Wpadłem dosłownie w furię, siedziałem na nim i jak w jakimś transie biłem po twarzy.

Nagle do łazienki wbiegł Brett z Liamem i zaczęli mnie odciągać od tego idioty, co łatwe nie było.

- Pojebało was?! - ryknął Brett, a ja popatrzyłem na leżącego Jamesa, którego twarz była zakrwawiona.

Pieprz i sól [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz