Thomas:
Tego wieczoru, gdy Dylan mi niestety przypomniał, że jesteśmy tylko przyjaciółmi miałem ogromnego doła. Ale ja jak to ja postanowiłem poprawić sobie humor i napić się jakiegoś alkoholu, który pozostał u mnie w domu. Ostatnimi czasy naprawdę nie tykałem alkoholu, ale jednak ta przyjaźń z Dylanem i cała sytuacja z Theo uderzyły we mnie z podwójną siłą.Wziąłem do łóżka pół litra wódki, które sobie grzecznie stało nietknięte i piłem z butelki patrząc w okno na ten deszcz. Kiedyś nie wyobrażałem sobie jak można pić bez popijania, przecież czysta wódka jest taka niedobra. Tylko że mi jakiś czas temu zaczęła smakować, jej ostry smak nie przeszkadzał mi ani trochę. Ta noc była nocą intensywnych przemyśleń. Co do sprawy z Theo, jeśli on raz jeszcze gdzieś się pojawi obok mnie to mu wpierdolę. Naprawdę, lekko go pobije i może się przestraszy i da mi święty spokój. A Dylan... Tutaj nic nie wymyśliłem. Po prostu będę musiał robić dobrą minę do złej gry.
W moim mieszkaniu panowała całkowita cisza, pomieszczenie wypełniał dźwięk kropel deszczu odbijających się od parapetu.
Na dworze nadal było ciemno, była już godzina trzecia i w lecie pewnie by już świtało, ale że był już październik to nadal było ciemno. Rozmyślając nad porami roku, ich sensem i o tym jak zmienienia się nam klimat zasnąłem. Zasnąłem przytulony do prawie pustej butelki.
Trzy godziny później zadzwonił budzik, zrywając się do niego przypadkowo zrzuciłem z łóżka butelkę, która rozbiła się. Kręciło mi się w głowie, czy ja nadal byłem pijany? Czułem się jakbym stał obok i patrzył na kogoś obcego. Poszedłem żeby się umyć i ubrać, ale nadal czułem jak osuwa mi się grunt pod nogami. Jednak mimo tego, że prawdopodobnie nadal byłem najebany poszedłem na metro, zająłem ostatnie wolne miejsce. Siedziałem, a głowa bujała mi się to w lewą to w prawą. Miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Jednak byłem w takim stanie, że miałem na to wyjebane. Pewnie wyglądałem jakbym wracał z jakiejś imprezy, a ja jechałem do pracy. Dylan mnie zabije. Może nie zauważy. Wszedłem do redakcji, i od razu ujrzałem Dylana, który rozmawiał z sekretarką.
- Dzień dobry - powiedziałem pośpiesznie i chciałem iść do siebie, ale tak jakoś nogi mi się poplątały i zostałem spoliczkowany przez ścianę.
- Przepraszam bardzo - powiedziałem do ściany.
- Thomas? - usłyszałem mojego szefa, który natychmiast do mnie podszedł.
- Słucham? - zapytałem opierając się o ścianę.
- Jesteś najebany... Ja cię zabiję - powiedział cicho i zgarnął mnie szybko do swojego gabinetu żeby nikt mnie nie zobaczył, sekretarka nie zwróciła na mnie specjalnie uwagi, bo w tym czasie gdy ja przepraszałem ścianę to zadzwonił telefon.
- Jasna cholera, czemu ty od rana jesteś wstawiony?! - krzyknął, a ja się złapałem za głowę - Ty nie masz kaca, ty jesteś nadal najebany! Jest godzina ósma rano, to się już miało nie powtórzyć! - krzyknął i mało delikatnie usadził mnie na fotelu.
- Przepraszam. Wiem, że jestem beznadziejny - powiedziałem cicho.
- Wczoraj wieczorem się widzieliśmy, nie wyglądałeś na osobę, która miałaby doła i miała w planach najebanie się. Stało się coś?
- Nie. Po prostu było mi źle i musiałem się napić. Przepraszam. Przepraszam.
- Nie przepraszaj już. Znowu widzę cię najebanego, nie uważasz, że to się zdarza zbyt często? Wiem, że jesteś dorosły, tylko że dorosły człowiek nie zachowuje się tak nieodpowiedzialnie. Nie masz jakiegoś problemu z alkoholem? - zapytał.
- Nie jestem jak ojciec! Przestańcie mi wszyscy wmawiać, że jestem jak on, bo kurwa nie jestem i nie będę pierdolonym alkoholikiem! - wydarłem się, a Dylan stał jak osłupiały.
CZYTASZ
Pieprz i sól [DYLMAS]
FanfictionDylan - despotyczny właściciel jednej z londyńskich gazet, który nigdy nie był w prawdziwym związku, ponieważ skrywa pewien sekret przed całym światem. Thomas - samolubny, buntowniczy i ambitny dziennikarz prosto po studiach szukający pracy. ...