31.

3.2K 220 129
                                    

Thomas:
Nazajutrz od rana miałem dobry humor, wczorajsze spotkanie z Dylanem jak się okazało było lekiem na całe zło. Nie znaczyło to, że nie pamiętałem o Theo i tej całej popierdolonej sytuacji, ale postanowiłem wrzucić trochę na luz i żyć z myślą, że co ma być to będzie. Zresztą już chyba wyczerpałem limit użalania się nad sobą.

Po zrobieniu rano wywiadu pojechałem do redakcji. Na samym wstępie usłyszałem Dylana, który się darł na pracowników, że "mają się w końcu wziąć do roboty". Czyli tak w sumie nic nowego.

- O hej - powiedział na mój widok, a jego wrogi wyraz twarzy zamienił się w łagodny.

- Hej. Wróciłem z...

- Chodź - powiedział, nie dane było mi dokończyć zdania, bo wciągnął mnie do swojego gabinetu i ucałował w czoło.

- Musiałem. Wybacz, ale jesteś taki słodki - powiedział, a ja poczułem się jak zakochana nastolatka na którą crush w końcu zwrócił uwagę. Najgorsze było to, że on nie był świadomy tego, że robi mi nadzieję.

- Myślałem o tobie.. Od wczoraj... Musimy to powtórzyć niedługo - szepnął i zaczął składać pocałunki na mojej szyi- Już się uspokajam. Wiem, że nie powinienem, ale to chyba nie grzech okazywać komuś, że się go lubi. Zresztą chuj z tym i tak trafię do piekła - powiedział i mi puścił oczko.

- Ja też. Ja przez ciebie też - powiedziałem.

- Ważne, że razem - podsumował.

No, znalezienie się z Dylanem w piekle byłoby ciekawą opcją.

- Jak wywiad? Dowiedziałeś się czegoś o tych przekrętach? - zapytał, a ja wyrwałem się z bardzo niegrzecznych myśli.

- Tak, jasne. Pójdę pisać - powiedziałem i poszedłem do siebie nawet się nie witając z kolegami i koleżankami z pracy. Wiem, że to dziecinne i pojebane, ale nie będę się z nimi witał skoro ich nie lubię.

Dylan powiedział, że jestem słodki. Jest mi gorąco na samą myśl. Wstałem i otworzyłem okno, bo jego dotyk i całowanie rozgrzewa mnie aż za bardzo. Stałem sobie w oknie i wdychałem świeże chłodne powietrze. To wszystko nie może się zepsuć przez jakąś sekstaśmę, Theo mnie pewnie straszy. Trzeba być dobrej myśli.

- Dzień dobry, nawet się nie przywitałeś, a ja ci tu ciastka przynoszę - usłyszałem Liama i odwróciłem się w jego stronę.

- Hej, sorki ale... Zamyśliłem się - powiedziałem i przymknąłem okno.

- Czy ty dzisiaj masz lepszy humor? To ja specjalnie idę żeby ci coś słodkiego przynieść, bo na widok wczorajszego ciebie aż mi się serce kraja.

- Bardzo ci dziękuję. Nie no, jakoś po prostu czekam na rozwój wydarzeń. Byłem wczoraj u Dylana i mnie to jakoś uspokoiło.

- Uspokoiło? Oho, no to ja nie pytam... Wracam do pracy - powiedział i zostawił mnie samego z talerzem pełnym ciastek. Nigdy bym nie pomyślał, że taki drobny gest może wywołać takie fajne uczucie, na Liama naprawdę można liczyć.

- A jeszcze coś - wrócił po chwili.

Popatrzyłem na niego, widziałem jak kąciki jego ust się unoszą. Wyglądał jakby bardzo chciał mi coś powiedzieć ale nie wiedział od czego zacząć.

- No co jest? - zapytałem.

- Mam głupie pytanie - powiedział i zaczął nerwowo kręcić się po pokoju.

- Powiedz w końcu - nakazałem.

- No dobra. Słuchaj. Czy w tej agencji towarzyskiej... To znaczy...Jezu, bo poszedłbym w takie miejsce - powiedział.

Pieprz i sól [DYLMAS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz