Thomas:
Po przeprowadzeniu wywiadów wróciliśmy do miasta, ale trzymałem język za zębami i nie pyskowałem żebym znowu nie dostał jakiejś kary. To jeszcze nie był koniec mojego przebywania w towarzystwie Dylana, dzisiaj czekały mnie jeszcze "nadgodziny".
Wróciłem do domu i zjadłem obiad, byłem głodny, ale nie mówiłem nic Dylanowi aby jak najszybciej wrócić do domu. Z jednej strony za takie pieniądze to nie jest taka ciężka robota... Wystarczy tylko rozłożyć nogi... Dobrze, że nikt nie może wejść do mojej głowy i zobaczyć moich myśli, bo sam przed sobą się wstydzę.
Szczerze mówiąc już się przyzwyczaiłem do jego dominacji, są rzeczy na które nie mamy wpływu.
Ogarnąłem się i poszedłem do jego domu. Jeszcze kilka miesięcy dawania mu dupy i też będę miał taką willę. Może brzmi to okropnie, ale nawet tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazłem trzeba było dostrzegać jakieś pozytywy.
Stanąłem przed drzwiami i dopadł mnie stres. Zadzwoniłem i po chwili otworzył mi ciemnowłosy. Zdjąłem kurtkę i buty, obserwowałem każdy jego ruch. Podszedł i wziął mnie na ręce i zniósł do sypialni, położył na łóżku.
- Rozbierz się - nakazał i gdzieś polazł.
Zdjąłem z siebie ubrania, już nawet nie miałem siły protestować i stroić fochów, im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
Za kilka minut przyszedł, nie był rozebrany, tylko ja świeciłem nagością co mnie zdenerwowało. Poczułem się trochę niezręcznie.
- Pamiętam o twojej karze - powiedział umiejscawiając się między moimi nogami i przekręcając mnie na brzuch.
- Wypnij się - usłyszałem tonem mocno rozkazującym. Nawet nie przyszło mi przez myśl wniesienie jakiegoś sprzeciwu.
Poczułem jak Dylan coś zawiązuje na mojej szyi, jak się okazało był to krawat, którego końcówkę wziął do ręki i pociągnął z całej siły tak że aż mi zabrakło tchu. Jedną ręką trzymał za krawat tak, że moja szyja była nienaturalnie wygięta do tyłu, a drugą zadawał mi strasznie mocne klapsy swoją ręką, co bolało kilka razy bardziej niż pasek.
- Widzisz kotku, takie będziesz dostawał kary jeśli będziesz niegrzeczny tak jak dzisiaj - powiedział i puścił niespodziewanie krawat.
- Na plecy - rozkazał, a jak posłusznie się przekręciłem na plecy i spostrzegłem jego zadowoloną minę. Usiadł na moim kroczu i patrzył z satysfakcją.
- Dzisiaj nie używamy lubrykantu, więc wszystko zależy od ciebie - powiedział i nagle włożył mi do buzi dwa palce, a drugą rękę przesuwał po mojej klatce piersiowej i brzuchu. Te palce to włożył mi do buzi tak daleko, że przez moment zrobiło mi się niedobrze. Nagle je wyjął z mojej buzi i bez jakiejkolwiek delikatności wsadził we mnie i złapał za końcówkę krawata lekko go ciągnąc.
Uginał we mnie palce i szybko wkładał oraz wyjmował, a moje podniecenie momentalnie wzrosło i zrobiłem się twardy.
- Nie możesz teraz dojść, jeśli to zrobisz to będzie kara - powiedział niskim seksownym głosem skupiając uwagę na moim twardym penisie.
Co on w ogóle mówi, myśli że łatwo jest tak nad tym zapanować?
Brałem głębokie wdechy i wydechy, starając się nie zrobić tego czego zabronił mi ten tyran. Nagle wyjął ze mnie palce i zdjął z siebie ubrania, oraz usiadł okrakiem dosłownie na mojej twarzy i bezczelnie wepchnął mi do buzi swojego chuja.
- Pamiętaj Tommy, że dzisiaj nie używamy lubrykantu - przypomniał mi.
Dokładnie ssałem jego męskość starając się nie patrzeć w jego oczy, a on z góry patrzył na mnie z dziką satysfakcją i dominacją. Przez moment miałem wrażenie że się zakrztuszę, on chyba myślał, że moje gardło ma nieskończoną głębokość i wpychał z całej siły swojego chuja w moją buzię, który robił się coraz twardszy. W momencie gdy myślałem, że serio już nie wytrzymam i brakowało mi tchu Dylan szybko ze mnie zszedł i wepchnął jednym płynnym ruchem swojego naślinionego przeze mnie penisa w mój odbyt. Jęknąłem tak głośno, że było mnie chyba słychać na całej ulicy.
CZYTASZ
Pieprz i sól [DYLMAS]
FanficDylan - despotyczny właściciel jednej z londyńskich gazet, który nigdy nie był w prawdziwym związku, ponieważ skrywa pewien sekret przed całym światem. Thomas - samolubny, buntowniczy i ambitny dziennikarz prosto po studiach szukający pracy. ...