Thomas:
Następny dzień to był piątek. Każdy wyczuwał zbliżający się weekend, bo w sobotę każdy bez względu na stan w jakim znajdowała się jego praca miał pracę tylko do czternastej.
Z samego rana moja cierpliwość została wystawiona na próbę. Cały dzień padało, a ja nie miałem parasola, więc moja fryzura po prostu się zepsuła.
Zostawiłem ubrania w biurze i szybko pobiegłem do łazienki, żeby jakoś ratować to nad czym rano spędziłem z pół godziny. Pech chciał, że gdy stałem przed lustrem i porządkowałem ten nieład na głowie, z kabiny wyszedł akurat kolega Tarzana, nie wiem oczywiście jak się nazywa więc przyjmijmy kolega Tarzana.
- Co, fryzura się popsuła? - zapytał piskliwym prześmiewczym głosem, który mnie wtrącił z równowagi.
- A co, ślepy jesteś? - burknąłem.
- Ty sobie uważaj, jesteś tu nowy, a u każdego już sobie nagrabiłeś - powiedział.
- Nie u każdego. Szef jakoś nie ma mi nic do zarzucenia - powiedziałem w miarę spokojnie.
- Kwestia czasu. Już ja się postaram, żebyś stąd wyleciał, bo jak na razie to ty tu siejesz najwięcej fermentu - powiedział, a ja już nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego z pięściami.
- Zejdź ze mnie okej? Zajmij się swoim nędznym życiem - powiedziałem, szarpnąłem go za koszulę i wypchnąłem z łazienki, na co popatrzył Dylan który akurat rozmawiał z sekretarką.
- Co tu się dzieje? - ryknął, a pode mną się nogi ugięły.
- Szefie rzucił się na mnie - powiedział ten od Tarzana.
- Widocznie miał powód. Niezły masz charakterek Sangster, myślę, że przyda ci się w tej pracy - powiedział i mi puścił oczko. Popatrzyliśmy się po sobie z sekretarką i tym głupim typem, którego imienia nie znam i nawet mnie ono nie obchodzi.
Chwilę później przyszedł do mojego gabinetu Liam, któremu o wszystkim odpowiedziałem.
- Mówiłem, że on inaczej traktuje swoim asystentów. I myślę, że na pewno dostaniesz robotę na stałe. Nie wiem czemu asystenci mają specjalne traktowanie. Przed tobą było ich paru i żaden nie był skory do rozmów o swoim zakresie obowiązków i stosunkach z Dylanem - powiedział Liam, gdy siedzieliśmy u niego w gabinecie.
- Słowo stosunki źle tu brzmi - wytknąłem mu.
- No dobra, to o relacjach. W sumie też źle. Ale wiesz co mam na myśli. Plotki chodzą różne, ale chyba żadne nie są warte uwagi - powiedział Liam i zasiał we mnie ziarno niepewności.
Dlaczego posada jego asystenta jest tak owiana tajemnicą. Dlaczego tyle osób z niej rezygnuje. Naszą rozmowę przerwał Brett.
- Cześć. Liam masz podobno dla mnie coś? - powiedział blondyn, a Liam poderwał się zawstydzony.
- Ee tak. Tak już chwila - powiedział zakłopotany i zaczął szukać na biurku wśród sterty papierów jak się potem okazało pen drive'a.
- Proszę. To ma iść do numeru czwartkowego - powiedział i wręczył chłopakowi pen drive'a.
- Okej, zajmę się tym - powiedział wyraźnie znudzony chłopak i nas zostawił.
- Czemu tak dziwnie na niego reagujesz? - zapytałem prosto z mostu, a Liam wyraźnie poczerwieniał.
- Normalnie reaguję. Po prostu mnie zaskoczył. Zapomniałem, że mam coś dla niego - powiedział niebieskooki, a ja postanowiłem nie drążyć tematu, chociaż i tak jeszcze kiedyś go o to zapytam.
CZYTASZ
Pieprz i sól [DYLMAS]
أدب الهواةDylan - despotyczny właściciel jednej z londyńskich gazet, który nigdy nie był w prawdziwym związku, ponieważ skrywa pewien sekret przed całym światem. Thomas - samolubny, buntowniczy i ambitny dziennikarz prosto po studiach szukający pracy. ...