Czuł się jak podczas wyjazdu na kolonie. Gdy siedział w przedziale, a na zewnątrz panował nieprzyjemny dla ciała skwar. W klimatyzowanych pomieszczeniach wcale nie było lepiej. Wszędzie unosił się zapach potu, to śmierdzącego jedzenia jednego z pasażerów. Ciężko było uwierzyć, że wakacje dobiegały końca i był to jeden z ostatnich upalnych dni w tym roku.
O ile cieszył się z promocji do liceum, przeprowadzka, na którą skazali go rodzice, pokrzyżowała mu wszystkie plany. I tak zamiast z uśmiechem na ustach witać nową szkołę u boku swojego najlepszego przyjaciela, zmęczony i niewyspany jechał samotnie pociągiem z dwiema walizkami bagaży do Seulu. Do obcego domu i jakiegoś pomarszczonego dziadka.
Dobrze, że chociaż z tych wszystkich rzeczy, które zostały mu odebrane, wciąż posiadał przy sobie telefon i kiedy po niemal trzech godzinach jazdy dotarł na miejsce, mógł zadzwonić do swojego kolegi. Taehyung był teraz jedyną osobą, która wspierała go na duchu i dodawała odwagi w tym dużym, dzikim mieście, gdzie ludzi zdawało być się więcej od mrówek.
— Dojechałem. I już mam ochotę stąd uciec — oznajmił, gdy tylko przyjaciel odebrał jego połączenie. Stał przed wejściem na stacje i rozglądał się za wolnymi taksówkami. Ludzie dookoła niego przeciskali się jak w kolejce po darmowe pączki.
— Właśnie! Nadal nie powiedziałeś mi, kim jest twój wujek — zauważył chłopak.
— On nie jest prawdziwym wujkiem. To kumpel mojego ojca. Wiem tyle, że nazywa się Min Yoongi i jest starym grzybem. — W swoim życiu miał okazję poznać już trzech przyjaciół jego tatuśka i każdy z nich był kopią poprzedniego − stary, siwiejący, nudny jak flaki z olejem.
— Sprawdzałeś jak wygląda?
— Wolałem nie. Jeszcze miałbym koszmary.
— Pozwól więc, że wybadam to za ciebie. — Usłyszał w tle znajomy dźwięk pisania na klawiaturze. Przystanął w miejscu, oczekując na wiadomość chłopaka, ale odpowiedziała mu cisza.
— Halo? Jesteś tam jeszcze?
— Chim, czy on jest producentem muzycznym? Bo znalazłem jednego Min Yoongiego i wygląda jak kurewsko przystojny, gorący bóg seksu.
— Nahh, to na pewno nie on. Mówię ci, że to jakieś stare próchno. Dam znać, jak dotrę na miejsce, zgoda? — Wywrócił oczami, bo ostatnie, o czym teraz myślał, to wygląd jego przyszywanego wujka. — A teraz naprawdę muszę już kończyć, bo walizki się same nie doniosą.
Odetchnął z ulgą, gdy po kilku minutach udało mu się dotrzeć do parkingu z taksówkami i uzgodnić z kierowcą, żeby zawiózł go na miejsce. Ten początkowo przyglądał mu się podejrzliwie, słysząc jedną z najbogatszych dzielnic miasta, ale plik banknotów załatwił sprawę. Zanim jego ramiona zdołały wypocząć po dźwiganych ciężarach, był już na miejscu.
Z zewnątrz dom nie prezentował się najgorzej. Był to nowoczesny, piętrowy budynek z podjazdem i trawnikiem z przodu posesji. Co i tak nie wpływało w żaden sposób na zmianę decyzji o powrocie do jego rodzinnego miasta. On chciał tylko zajrzeć na minutę do środka, zamienić słówko z wujaszkiem i wyjść z satysfakcjonującą go odpowiedzią.
Tylko najpierw musiał się tam dostać.
— Halo, jest tu ktoś?! — Dobijał się do drzwi, męcząc zarówno dzwonek jak i kołatkę, ale nikt się nie zjawiał. Poirytowany pociągnął za klamkę, która o dziwo ustąpiła bez trudu, wpuszczając go do środka. — Nie, to nie. Sam wejdę.
Zostawił walizki przy wejściu, a sam skierował się do dużego i nieco zapaskudzonego salonu. Na stole w tekturowym opakowaniu zauważył niedojedzone kawałki pizzy i kieliszki z białym winem. Z oparcia krzesła zwisała czyjaś bielizna, na komodzie leżało puste opakowanie po prezerwatywach. Jak na dziadka był chyba w całkiem niezłej formie.
CZYTASZ
Rule of three | yoonmin ✔️
FanfictionŻycie siedemnastoletniego Park Jimina wywraca się do góry nogami, kiedy z uwagi na swoje złe zachowanie i narastające problemy w szkole, rodzice nastolatka zmuszeni są wysłać go do zaufanego przyjaciela rodziny oraz popularnego producenta muzycznego...