And four years, no calls | 09

2.3K 351 77
                                    


Czuł, że popełnił błąd, choć nie potrafił się do niego przyznać.

Dwie godziny po kłótni z Yoongim, mężczyzna wciąż nie odezwał się do niego słowem, a w całym domu zapanowała nieprzyjemna cisza.

Taehyung nie odpowiadał na jego wiadomości, on natomiast nie potrafił zrobić nic innego jak odtwarzać w głowie rozmowę z rodzicami.

Dlaczego tak bardzo uparli się na tę przeprowadzkę? Czy naprawdę za nim nie tęsknili?

Przetarł zmęczone i podkrążone od płaczu oczy, rozważając w myślach, czy zejść na dół, a jeśli już udałoby mu się do tego zmusić, to czy powinien przeprosić Yoongiego za swoje zachowanie?

Z drugiej strony, czy miał go za co przepraszać? Jego słowa nie odbiegały od prawdy, bo owszem, nie byli rodziną. To nie był jego prawny opiekun ani prawdziwy dom i miał prawo czuć się w nim obco. Koniec końców, miał też powody, by zachowywać się jak gówniarz.

Zanim zdołał podnieść się z łóżka, drzwi od jego sypialni otworzyły się z łoskotem po raz kolejny tego dnia, ukazując ponurą twarz mężczyzny. Nie tyle ponurą, co po prostu pozbawioną humoru i uśmiechu. Jakby wszystko w nim wygasło.

— Przychodzę, żeby poinformować cię o małych zmianach. Od jutra sam wybierasz się do szkoły i wracasz do domu po zajęciach. Szykuję się na ważny bankiet. Wrócę późnym wieczorem, dlatego zamówisz sobie coś do jedzenia — wytłumaczył, ani przez moment nie patrząc w jego stronę.

Chłopiec potarł dłonią policzek, który piekł go ze wstydu. Było mu jakoś niezręcznie spoglądać w oczy Yoongiego po tym, co mu wygarnął. Ale przeprosiny? To był wierzchołek góry lodowej.

— Jesteś na mnie zły? — zapytał go cicho, podnosząc głowę. Nie przyznałby się na głos, ale polubił ich wieczorne seansy w salonie, towarzystwo Hoseoka jak i jedzenie wspólnego obiadu.

Yoongi westchnął gotów do wyjścia z pokoju, jednak zatrzymał się i spojrzał na niego niemrawo.

— A powinienem? Powiedziałeś, to co myślisz. Nie mam zamiaru zmuszać cię do mojego towarzystwa, jeśli go nie lubisz. Wymagam jedynie tego, o co prosili mnie twoi rodzice.

...

Wychodząc wieczorem z domu i oddalając się w stronę przystanka autobusowego, nie miał żadnych skrupułów. Czy popełniał błąd, nie stosując się do zasad Yoongiego? Możliwe, ale w tamtym momencie ani trochę się tym nie przejmował.

W trakcie lekcji zagadał do Yugyeoma, prosząc go o adres klubu, w którym mieli się spotkać. Wyjście na miasto z nowymi znajomymi było jego ostatnią szansą na poprawienie sobie humoru. Skoro rodzice zabronili mu powrotu do Busan, nie miał wyboru jak znaleźć sobie nowych przyjaciół w Seulu albo chociaż udawać, że jakiś posiadał.

Po kilkudziesięciu minutach dotarł wreszcie na miejsce. Pokazał bramkarzowi fałszywy dowód i bez problemu przedostał się do środka, odnajdując znajomą twarz w tłumie.

— Siadaj, czekaliśmy na ciebie! — Yugyeom uściskał go przyjaźnie na powitanie, zapraszając do stolika, przy którym siedziało dwóch innych brunetów. — Poznaj chłopaków. To Jackson i Mark.

— Życzysz sobie jakieś specjalne zamówienie?

— Soju. Potrzebuję zapomnieć o tym tygodniu. — Usiadł na skórzanej kanapie, pocierając czoło ze zmęczenia. Gdy Jackson zniknął przy barze, Yugyeom szturchnął go w bok.

— Tatuś nie był zazdrosny, że wybierasz się w takie miejsce?

— Mówiłem ci już, że nic mnie z nim nie łączy. Zresztą, nie mam ochoty o tym rozmawiać. Idę na parkiet — postanowił, nie czekając na decyzję swoich towarzyszy.

Rule of three | yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz