— Szkoda mi Eunbi. Bidulka tak szybko od nas uciekła. — Pani Park westchnęła z żalem, po tym jak pół godziny później, ich znajomi migiem zabrali się do domu, bo wspomniana dziewczyna "zatruła się jedzeniem". Tylko Jimin wiedział, co było prawdziwym powodem jej ucieczki, na myśl którego uśmiechał się zwycięsko.
— Całe szczęście, bo by nas jeszcze wszystkich pozarażała. Chodź, młody, idziemy coś pooglądać. — Ojciec pociągnął nastolatka za ramię w stronę salonu. Prawdę mówiąc wszystkim było na rękę, że goście się już zmyli.
— To wy oglądajcie sobie te durnowate komedie, a ja zadzwonię do mamusi! — powiedziała kobieta i ruszyła do pokoju, nucąc coś wesoło pod nosem.
Jimin usiadł na kanapie razem ze starszym mężczyzną i próbował skupić się na lecącym na ekranie filmie, jednak wydarzenia z ostatniego tygodnia wciąż zaprzątały mu głowę. Poruszył się niecierpliwie, przygryzając wargę i zerkając kątem oka na swojego ojca.
— Tato... A jak to się stało, że poznałeś Yoongiego Hyunga? — zapytał, bo ta historia dalej nie dawała mu spokoju. Yoongi nie wyglądał na takiego, który przyjaźniłby się z jego tatą od podstawówki. Był na to stanowczo za młody.
— Nie opowiadał ci o tym? Pomagałem mu kiedyś w jednej sprawie związanej z jego rodziną. Próbował odnaleźć swoich biologicznych rodziców — wyjaśnił, na co nastolatek wybałuszył oczy.
— To Hyung był adoptowany? — Czy to oznaczało, że nie miał prawdziwej rodziny, a jego brat wcale nie był jego bratem? I czy właśnie strzelił największą gafę w życiu, najpierw wypierając się jego uczuć, a później życząc "wesołych świąt". Jimin poczuł się tak potwornie jak nigdy.
— Od urodzenia. Jego matka zmarła przy porodzie. Nigdy nie przyznała się, kto był ojcem.
— Ale po latach udało mu się go odnaleźć?
— Zgłosił się jeden mężczyzna. Nie wiem jednak, czy się ze sobą spotkali. — Wzruszył ramionami, zaciskając dłoń na pilocie. — A czemu tak o niego wypytujesz? Jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć, prawda?
Jimin przełknął niewidzialną gulę w jego gardle.
— Nie, dlaczego? Po prostu byłem ciekaw jak to wyglądało. — Skubiąc mały palec, obserwował jak rodzic przytaknął głową.
— Jesteś już dużym chłopcem. Nie oczekuję, że będziesz nam o wszystkim mówił, ale rozmowa jest ważna. Jesteś moim synem, Jimin. Bez względu na to, co postanowisz, zawsze będę cię wspierał. Nawet jeśli jesteście razem.
Otworzył usta ze zdumienia, gdy ręka mężczyzny znalazła się na jego ramieniu. Jego ojciec wiedział. Domyślił się, że są razem?
— P-przepraszam, n-nie chciałem was zawieść... — Spuścił głowę, rumieniąc się na twarzy. Było mu tak głupio, a oczy z każdą chwilą przesłaniało nadejście łez.
— Nikogo nie zawiodłeś. Jedyne pretensje mogę mieć do siebie, że tak późno to zauważyłem. Od razu pomyślałem, że coś jest na rzeczy. Nagle zacząłeś się tak dobrze uczyć, zbierać same pochwały. Teraz w końcu wiem, kto był twoją motywacją. — Mężczyzna parsknął śmiechem. Nie podniósł na niego głosu, nie krzyczał, nie wyglądał nawet na zdenerwowanego. A przecież powinien być. To, co zrobił Jimin było, w jego mniemaniu, niewybaczalne.
— Nie brzydzisz się mnie? — zająknął się, otrzymując w odpowiedzi jego blady uśmiech.
— Jesteś moim dzieckiem i tylko to się dla mnie liczy. Najważniejsze, żebyś był szczęśliwy. Dopóki nie bierzesz narkotyków, nie palisz ani nie popadasz w alkoholizm, nie widzę żadnego problemu. No już, nie maż się. — Przyciągnął zapłakanego nastolatka w swoje ramiona.
— Kocham cię, tato — wyznał cicho, wtulając się w jego ciało. Nagle życie uśmiechnęło się w jego stronę. Może wcale nie miało być tak źle?
— Ja ciebie też, synku... — westchnął w jego włosy, a po chwili oderwał się z poważną miną. — Dba o ciebie? O nic więcej nie pytam. Chcę się tylko upewnić.
— Tak, tato. Nie musisz się martwić. Do n-niczego mnie nie zmusił — przyznał zgodnie z prawdą, ocierając policzki z łez.
— To dobrze. Wiem, że w przeszłości popełniliśmy z matką parę błędów i nie chcę, żebyś teraz przez nie cierpiał. Jeśli dobrze wam się razem żyje, powinieneś tam pozostać. Nie będziemy zmuszać cię do powrotu. Widzę, że nie jesteś tutaj szczęśliwy.
— Naprawdę? Pozwolicie mi?
— Naprawdę. Ale gdyby coś się działo, to pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Matką się nie przejmuj, jakoś jej to wytłumaczę. I zabezpieczajcie się, żebyś niczego nie złapał!
Po raz pierwszy w życiu nie żałował tego, że kogoś odtrącił, a po wyjaśnieniu Eunbi prawdy czuł wyjątkowy przypływ adrenaliny. Chociaż wciąż nie był na tyle odważny, by powiadomić cały świat o swojej orientacji, wiedział jedno — musiał porozmawiać z Yoongim. Zakładając oczywiście, że po tych wszystkich świństwach jakie mu wyrządził, przyjmie go z powrotem.
...
Mało nie rozbił wazonu — tak szybko rzucił się po telefon, gdy zobaczył na wyświetlaczu znajomego rozmówcę. Nabrał głębokiego wdechu, zaciskając dłonie w pięści, bo tak bardzo się stresował. Mimo że planował zadzwonić do niego pierwszy, to na chęciach się skończyło, a strach skutecznie przejął kontrolę nad jego ciałem.
— Hej, mały...
— Cześć, Hyung. — Podgryzał paznokcie z nerwów. Jego serce biło tak szybko, że pewnie dyszał mu do słuchawki jak lokomotywa. Nie mógł opanować oddechu.
— Dzwonię, bo byłem ciekaw jak sobie radzisz. Wszystko u ciebie w porządku? — Głos Yoongiego był spokojny i życzliwy. Nawet jeśli Jimin był małym chujkiem, który na to nie zasługiwał, nigdy nie próbował go zranić.
— Jasne, jest jest dobrze. Spotkałem się z przyjaciółmi tak, jak mi radziłeś. Spędziłem trochę czasu na dworze i pomogłem Taehyungowi w wyborze choinki. — Poza nimi do zakupów przyłączył się także Kook, który, gdyby nie obecna sytuacja, zapewne zabrałby Yoongiego ze sobą.
— Dobrze to słyszeć. Teraz na pewno będę o ciebie spokojniejszy.
— A jak u ciebie? Jak ma się Holly? — zapytał szybko, nie pozwalając, żeby wtargnęła między nich nieprzyjemna cisza. Podparł twarz ręką, czując jak jego dolna warga drży niespokojnie. Musiał go zatrzymać, nie mógł pozwolić mu odejść. Musiał...
— Zakończyłem pracę nad ostatnim utworem w tym roku. A Holly... Dostał od Jina i Namjoona nowe, świąteczne ubranko. Jutro pewnie nie będzie szans, żeby to powiedzieć, ale jestem z ciebie naprawdę dumny. Od początku wiedziałem, że osiągniesz swój cel. Chciałem życzyć ci, żebyś...
— Kocham cię.
Zamknął oczy, czując jak krew odpływa z jego ciała.
Powiedział to, naprawdę to zrobił.
Tylko dlaczego nie doczekał się żadnej odpowiedzi?
— Hyung, jesteś tam? — spytał nieśmiało, słysząc jakieś szumy i trzaski.
— Miałem zakłócenia. Co mówiłeś?! — Przygryzł wargę, bo chyba nie dałoby rady być większym przegrywem niż w tej chwili.
— Ugh, mówiłem, że tęsknię za tobą i... kocham cię! — powtórzył głośniej, ale ponownie przerwało jego wypowiedź. Od początku wiedział, że powinien zrobić to twarzą w twarz.
— Przepraszam, naprawdę nic nie słyszę! Mógłbym powtórzyć głośniej?!
— Kocham cię, ty stary grzybie!
Zamarł, gdy odpowiedział mu dźwięk zakończenia rozmowy, a za plecami usłyszał ten niski, zachrypnięty głos.
— Ja ciebie też.
...
kiedy w opowiadaniu mówią więcej "kocham cię" niż ty przez całe swoje życie...
wieczorkiem oczekujcie nexta!
CZYTASZ
Rule of three | yoonmin ✔️
FanfictionŻycie siedemnastoletniego Park Jimina wywraca się do góry nogami, kiedy z uwagi na swoje złe zachowanie i narastające problemy w szkole, rodzice nastolatka zmuszeni są wysłać go do zaufanego przyjaciela rodziny oraz popularnego producenta muzycznego...