In a hotel bar | 11

2.4K 373 258
                                    


Jeżeli istniały powody, dla których Jimin był skłonny zakopać topór wojenny z Yoongim i zapomnieć o pierwszym złym wrażeniu, to w tej chwili kompletnie wyleciały mu one z głowy.

Bo od kiedy nadszedł nowy tydzień, a on wszedł w wir obowiązków, szkolnych i domowych, w głowie miał tylko czarne wizje tego, jak zemścić się na mężczyźnie.

Starszy zlecił mu zrobienie zakupów, prania, przygotowania obiadu, którego nastolatek nigdy nie nauczył się przyrządzać samemu. Z programem pralki było jeszcze o tyle łatwo, że wystarczyło wcisnąć kilka losowych przycisków, by zadziałała. Ale nie był w stanie wyczarować obiadu rodem z najlepszej seulskiej restauracji bez znajomości podstaw gotowania. W dodatku ta franca z matmy znowu zadała im górę pracy domowej, na widok której jego ciśnienie zaczynało drastycznie skakać.

— Cześć, mogę wody? — Jego kucharskie dylematy przerwało nadejście młodego chłopaka z króliczymi zębami. Nie mieli okazji się jeszcze poznać, ale Jimin domyślał się, że pracuje w branży muzycznej i przygotowuje z Yoongim nowy kawałek.

Spełnił jego prośbę, nalewając do szklanki przezroczystego napoju, a on przyjął go ze skwaszonym uśmiechem.

— Wszystko w porządku? — spytał, bo nieznajomy wyglądał na przygaszonego.

— Życie mi się sypie, moja sława rozpada, nie nadaję się do tej pracy. Czemu ja jeszcze nic sobie nie zrobiłem? Gdybym chociaż miał jakieś znikome pojęcie o miłości, ale wszystkie moje związki są do dupy!

— Bo jesteś gejem? — wypalił młody, a nieznajomy spojrzał na niego, początkowo z odrazą, później zaś bladym uśmiechem.

— Dobre to było. Jeon Jungkook, piosenkarz — przedstawił się, wyciągając rękę w jego stronę, a rudzielec z przyjemnością ją uścisnął. Każdego, kto nie był Yoongim traktował jak nowego przyjaciela.

— Park Jimin. Pokojówka, pomoc domowa i praktykant w jednym.

— A tak, Yoongi coś mi o tobie wspominał. Co gotujesz? — Kiwnął głowę w stronę postawionego na płycie indukcyjnej garnka.

— Sam nie wiem. To chyba miała być zupa...

— Dorzuć warzyw dla niepoznaki. I tak zamówi pizzę — poradził mu i wyprostował się, gdy do salonu zajrzał Yoongi.

— Na dziś to koniec. Wróć do mnie za tydzień. I w miarę możliwości, nie nadwyrężaj sobie głosu.

— Nie bój żaby, staruszku. — Poklepał go po ramieniu i mrugnął znacząco w stronę Jimina, zanim opuścił dom. — Nara!

Nastolatek westchnął ciężko. Nie lubił zostawać sam na sam ze starszym mężczyzną.

— I co, obiad gotowy? — Yoongi zajrzał do garnka, ale nie było w nim nic oprócz ugotowanej wody. — Nadal go nie zrobiłeś?

— Nie jestem kucharzem! Poza tym, sam se to krój. Nie mam zamiaru kolejny raz się skaleczyć. Nie miałeś dłuższych noży?! — burknął pod nosem młody, a mężczyzna pokręcił głową na nierówno skrojoną paprykę.

— Bo źle to robisz. Nie tak, pokaż. — Ustawił się za nastolatkiem, chcąc nie chcąc, przyciskając go swoim ciałem do blatu, a dłonie zaciskając na tych należących do Jimina. Wziął nóż i zacząć kroić warzywa, tak jak od początku powinien to zrobić.

Ale Jimin nie myślał o warzywach. Myślał o ciepłym oddechu, który łaskotał jego szyję i odkryte ramiona, zapachu perfum mieszającym mu w głowie i czymś, czego zdecydowanie nie powinien poczuć, ocierającego się o jego okrągłe pośladki.

— Czujesz różnicę? Musisz użyć więcej siły. — Yoongi nachylił się znowu, ich ciała zetknęły się, a Jimin poczuł jak przechodzą go dreszcze. Bo o ile na początku był tym wszystkim przerażony, jego ciało zdawało się ożywiać z każdym ruchem.

— Ah-ha... — wyjąkał, tracąc całą siłę w nogach, które zmuszony był oprzeć o kuchenny blat. Jeszcze chwila, a z jego ust wydobyłby się jęk. Czuł jak wypełnia go pragnienie, a członek zaczyna boleśnie pulsować i uciskać bokserki.

Cholera, cholera, cholera.

Zaczął odganiać te przeklęte pożądanie w kąt swojej głowy, skupiając myśli na jakiś obrzydliwych scenach ze swojego życia.

O zarośniętym wf-iście, o wąsach ciotki albo smutnej scenie z Titanica.

Wypuścił powietrze dopiero, gdy Yoongi się od niego odsunął.

— Nie dziwi mnie, dlaczego tak się guzdrzesz. Masz ramiona jak marchewki. — Na dowód tego ścisnął jedno z jego ramion, prychając. Jimin bał się odwrócić w obawie, że zauważy jego erekcję.

Marchewkę to on miał... W spodniach. I szacując po wielkości, zmodyfikowaną genetycznie. Statystyki nie mogły przecież kłamać... Chyba. Do tej pory tak mu się zdawało.

— Gdzie idziesz? Jeszcze nie skończyliśmy! — zawołał za nim, kiedy chłopak wykorzystał chwilę nieuwagi i rzucił się biegiem w kierunku swojego pokoju.

— M-Muszę odrobić pracę dom-mową z matmy.

Miał problem.

Miał kurewsko duży problem.

...

— Tae, czy ja ci wyglądam na geja? — zapytał prosto z mostu, gdy nastolatek odebrał jego połączenie. Już na wstępie zaznaczył, że musi z nim poważnie porozmawiać.

— Co? — Taehyung zdawał się być zaskoczony jego pytaniem.

— No, gdybyśmy przykładowo się nie znali, podbiłbyś do mnie?

— Wolę brunetów — odpowiedział niemal od razu, a chłopak wzniósł oczy do nieba.

— Ale co mówi ten twój gej-radar?

— Ugh, ciężko powiedzieć. Z wyglądu jesteś nawet hetero, a z charakteru różnie bywa...

— A jeśli jestem hetero, ale reaguję na homo? — Podzielił się z nim na głos swoim nowym odkryciem. Takie rzeczy musiały się zdarzać...

— Czy to ma związek z Yoongim?

— Skąd wiesz?

— Gej-intuicja mi to podpowiedziała.

Jimin jęknął, nie wiedząc jak mu się z tego wytłumaczyć. Nawet przed samym sobą było ciężko. Nie na co dzień robił się twardy z powodu jakiegoś mężczyzny.

— Bo my... Bo on... Po prostu poczułem...

— Co mówiłeś?! Przepraszam, strasznie przerywa! — odkrzyknął mu do ucha Taehyung, a Jimin nabrał powietrza do płuc.

— Stanął mi, ok?! — wykrzyknął na cały regulator, w chwili kiedy do jego pokoju zajrzał Yoongi. Ich spojrzenia zrównały się na moment, a cała krew odpłynęła z ciała rudzielca prosto do jego twarzy. — Z-Zegarek mi stanął. No mówię ci, co za historia, stary! Jutro ci ją dokończę, pa.

Rozłączył się szybko, odstawiając telefon na stolik, a sam zakrył się szczelnie kołdrą. Modlił się, żeby Yoongi uznał go za idiotę, żeby pomyślał o nim cokolwiek, byle tylko nie odkrył jego tajemnicy, nie dowiedział się prawdy.

— Wszystko ok? — zapytał i podszedł do jego łóżka.

— Mhm, właśnie kładę się spać. — Jimin wygładził pościel i splótł dłonie na swojej klatce piersiowej, czując jak Yoongi delikatnie pochyla się nad jego twarzą, głaszcze go po włosach i patrząc się tak wnikliwie, mówiąc.

— Mokrych snów, maluchu.

— C-Co? — A Jimin graniczył z zawałem.

— Powiedziałem, że życzę ci miłych snów, dzieciaku — powtórzył, a ten dziwny, trochę psychopatyczny uśmieszek po raz kolejny zagościł na jego twarzy.

Czuł, że tej nocy nie zaśnie tak prędko...

...

Nie wierzę w to, co piszę.

Rule of three | yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz