Rozdział 16

10.2K 733 174
                                    

Minęło już kilka dni, od czasu kiedy wyszli z pomysłem wyprawy na Nokturn, ale jak do tej pory nie rozwiązali jeszcze problemu z proszkiem Fiuu. Harry'ego zaczynało to już trochę martwić, szczególnie że przez ten czas musiał codziennie siedzieć w pobliżu Malfoy'a przez kilka godzin. Blondyn zdawał się być gorszy niż zwykle, ciągle marudząc i denerwując Harry'ego. Brunet miał już naprawdę dość i tylko zmęczenie powstrzymywało go od rzucenia się na Ślizgona i zatłuczenia go książką.

Był na tyle zmęczony użeraniem się z Malfoy'em, że gdy wracał do wieży i kładł się do łóżka, to od razu zasypiał. Wciąż miał koszmary i nie robiły się ani trochę mniej okrutne, więc jego poziom energii za dnia był bardzo niski. Na szczęście Malfoy'a, bo po tylu godzinach z nim przebytych miał jeszcze większą niż zwykle ochotę go udusić.

Powstrzymywała go jeszcze jedna rzecz. Choć Malfoy był większym wrzodem niż zwykle, to Harry widział te wszystkie tęskne i namiętne spojrzenia, które mu posyłał, które gdy zorientował się, co robi, nabierały wyrazu nienawiści i samo obrzydzenia. Malfoy wyglądał w takich chwilach tak żałośnie, że Harry'emu przechodziła ochota na wetknięcie mu kartek pergaminu do gardła. Tak trochę.

Właśnie odbywali tego typu spotkanie w pustej klasie na trzecim piętrze. Harry starał się skupić na zadaniu z Transmutacji, a Malfoy czytał podręcznik do Starożytnych Run. Harry postanowił zacząć temat, kiedy jeszcze blondyn był spokojny.

-Malfoy...-zaczął.

Ślizgon podniósł nieznacznie głowę znad książki.

-Słuchaj, minęło już trochę czasu, a my wciąż nie mamy proszku Fiuu, może przydałoby się go poszukać.

-O tak Potter super pomysł, sam bym na niego nie wpadł. Merlin musi ci błogosławić tą błyskotliwością. Myślisz, że nie szukałem idioto? W Hogwarcie jedynie nauczyciele mają go przy swoich prywatnych kominkach. Patrzyłem czy nie ma go może w schowkach, czy składzikach, ale jedyne co znalazłem to kurz-Wzdrygnął się na samo wspomnienie.

-To może po prostu weźmiemy go od nauczyciela?-zasugerował brunet.

-Czyś ty jest taki tępy czy tylko udajesz? Jak niby chcesz się zakraść do prywatnych kwater jednego z nich?

Harry już miał zamiar powiedzieć, że pod osłoną peleryny niewidki, ale Malfoy go ubiegł.

-Nawet ten twój niewidzialny szlafrok ci nie pomoże. Na wejścia są nałożone silne czary, które nie wpuszczą nikogo nieproszonego.

Wtedy Harry doznał olśnienia.

-A co jeśli ktoś nas wpuści dobrowolnie?

-Mam nadzieje, że nie masz na myśli nic niebezpiecznego i wiążącego się z utratą mojego statusu-powiedział jedynie blondyn.

Harry przewrócił oczami i kontynuował.

-Mógłbyś podejść wieczorem do Snape'a i zapytać go o jakieś zagadnienie z eliksirów, którego nie rozumiesz.

-Nie ma takiego.

-Jestem pewien, że coś wymyślisz-powiedział kwaśno-Wtedy on cię wpuści, a ja wślizgnę się za tobą pod peleryną niewidką. Kiedy będzie zajęty tobą, ja wezmę wystarczająco proszku Fiuu dla nas dwóch.

-Trojga-poprawił go Malfoy-Jeśli nie weźmiemy Pansy, to wydrapie nam obu oczy i zrobi sobie z nich kolczyki-dokończył gorzko.

-...Dobra w takim razie trzech. Co ty na to?

-Nie jestem przekonany, ale chyba nie mamy wyboru. Dobra, zgadzam się, ale w razie porażki będę winił ciebie.

-Nic nowego-mruknął-Więc o dwudziestej przy wejściu do lochów. Ja muszę już iść, przyjaciele na mnie czekają.

Malfoy posłał mu spojrzenie pełne zazdrości i wyglądał, jakby chciał go zatrzymać, ale skinął jedynie głową i wrócił do swojej książki.

***

Gdy Harry wrócił do wieży, został przywitany przez głośny głos swojej przyjaciółki.

-Harry gdzie ty się znowu szwendasz? Który to już raz w tym tygodniu, gdy wychodzisz, Merlin wie gdzie i wracasz po paru godzinach?-zaczęła narzekać.

W salonie było dużo ludzi stłoczonych na kanapach i przy stołach, rozmawiających, czytających czy piszących eseje. Na dworze było już prawie ciemno, a światła świec i kominka oświetlały salon ciepłym blaskiem. Czerwone miękkie kanapy zapraszały, by na nich usiąść, obiecując słodkie odprężenie, na które Harry liczył.

-Hemiona to nic takiego.

-Harry-powiedziała stanowczo-Martwię się o ciebie.

Rudowłosy też miał coś do wtrącenia. Wychylił swoją głowę znad fotela i posłał im rozbawione spojrzenie.

-Niepotrzebnie Herm-powiedział, nie mogąc powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu-To chyba jasne gdzie się szwenda.

-Tak? Oświeć mnie-powiedziała dziewczyna lekceważąco.

Ron uśmiechnął się porozumiewawczo do Harry'ego, a brunet zmarszczył brwi.

-Na randki.

Oczy Hermiony powiększyły się nieznacznie.

-Harry to prawda?

Gryfon nie wiedział co powiedzieć. Oczywiście, że to nie była prawda, ale był zbyt zaskoczony, by ułożyć logiczne zdanie.

-Ja...nie...to znaczy...

-Oh Harry powinnam zauważyć wcześniej. Bałam się, że znów narażasz się, nie informując nas o niczym, ale jeśli to o to chodzi...

-Hermiona to naprawdę nie tak jak-

-Nie musisz się tłumaczyć, rozumiem. Nie będę ci już robiła wyrzutów o to ciągłe znikanie, tylko postaraj się nie wpakować w kłopoty, randka nie randka cisza nocna obowiązuje-powiedziała upominającym tonem.

-Jaka randka?-zapytał Seamus, wchodząc do pokoju.

-Harry'ego-powiedział Ron.

-No na reszcie stary, myślałem, że się nie doczekamy-Mrugnął do bruneta i rozsiadł się wygodnie na kanapie.

-I kto to mówi?-rzuciła Ginny ze swojego miejsca przy oknie.

Grała właśnie z Luną i z tego, co widział Harry, ku jego zaskoczeniu, rudowłosa przegrywała.

-Ej ja przynajmniej mam Dean'a-powiedział obronnie.

-Jakie przynajmniej?-rzuci Dean z korytarza, a po chwili wszedł do salonu z kilkoma książkami w ręku.

-No wiesz, mógłbym mieć każdą, ale nie chcę cię zostawiać w tyle przyjacielu.

-Oh? I to dlatego każda dziewczyna, jaką zaprosiłeś na randkę, odmówiła?-zapytał rozbawiony Dean i usiadł na najbliższym krześle.

Seamus zarumienił się z zażenowania.

-Najwidoczniej wszystkie dziewczyny w Hogwarcie, nie umieją docenić prawdziwej perfekcji.

-Dobrze, że nie wszyscy chłopcy-rzuciła roześmiana Ginny, a Dean pokręcił się nerwowo na krześle.

Seamus zmarszczył brwi na jej słowa.

-Nie wiem co insynuujesz Weasley, ale mam nadzieje, że to nie była obelga.

-Coś ty. Raczej ogromny komplement-zachichotała.

Harry rozsiadł się na kanapie naprzeciw Rona i patrzył na żywy i pełen śmiechów pokój wspólny. Ginny w końcu przegrała z Luną i pogratulowała jej z uznaniem, Seamus próbował ukraść Dean'owi pióro, za co został przeklęty przez niego wysypką na dłoniach. Podczas gdy Seamus biegał spanikowany dookoła, Ron śmiał się niekontrolowanie, za co dostał kuksańca od Hermiony, za przeszkadzanie jej w nauce, ale jej samej drgał kącik ust. Neville w końcu wrócił do wieży cały w ziemi po pracy w szklarni i ze zdezorientowanie patrzył, jak Seamus ubiega go w zajęciu łazienki, chcąc ukoić zimną wodą swędzenie.

Na ustach Harry'ego samoistnie wykwitł mały uśmiech. To tutaj czuł się jak w domu.

***

1064 słowa

Nie wiem co robię-DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz