Rozdział 58

6.1K 471 239
                                    

-...A wtedy pałkarz wybił kafel poza boisko. Dlatego uważam, że Armaty to najlepsza drużyna. Harpie wygrały jedynie jeden mecz w tym sezonie, a ich nowa szukająca nie umiałaby złapać znicza, nawet jeśli latałby jej przed nosem-dokończył Ron, dramatycznie machając rękami.

Ginny fuknęła rozdrażniona. Jej czerwone od mrozu policzki zaczerwieniły się bardziej od zdenerwowania.

-To dlatego, że ich kapitan była kontuzjowana przed dobre kilka miesięcy. Poza tym Armaty wygrały tylko dwa razy, z czego drugi tylko dlatego, że drużyna przeciwna oszukiwała i zostali zdyskwalifikowani.

Ich tyrada na temat tego, która drużyna była najlepsza, zaczęła się, gdy Ginny zapytała Dafne, jaka jest jej ulubiona. Dafne powiedziała, że nigdy nie była za bardzo w Quidditch i zapytała, która według nich jest najlepsza. Harry wiedział od razu, że ta rozmowa nie skończy się prędko. Nikt nie broni swojej drużyny z większą zawziętością niż Weasley'owie.

Zima jeszcze królowała na zewnątrz, a temperatury nie puszczały, mimo to duża ilość uczniów wybrała się w grubych szatach i ciężkich puchatych płaszczach do Hogsmade. Luna zaproponowała, żeby poszli całą grupką razem ze Ślizgonkami, a reszta, nawet Ron, nie miała nic przeciwko.

Harry był bardzo zadowolony z przyjaznej atmosfery, która nie została przerwana pojawieniem się Dafne. Harry nie mógł sobie przypomnieć, czy prowadził z nią kiedyś dłuższą rozmowę. Zawsze wydawała mu się opanowana i stoicka. Kompletne przeciwieństwo Pansy.

O Pansy mówiąc, Harry był zaskoczony, jak szybko wpasowała się do ich towarzystwa. Ginny ją uwielbiała, Hermiona entuzjastycznie włączała ja do rozmów, a Luna nie hamowała się, by zagadywać do niej z najdziwniejszymi tematami, a Ron mimo początkowej niechęci był pierwszy, by proponować jej zawody w piciu. Nie da się ukryć, że Harry też ją lubił, choć nie mógł powstrzymać rozczarowania, gdy obok niej nie spotykał innego Ślizgona.

Jak na zawołanie Pansy pojawiła się, owinięta w najbardziej jadowity kolor czerwieni, jaką widział. Jeśli ktoś mógłby sprawić, by czerwień wyglądała jak ślizgoński kolor to właśnie ona.

Od razu przytuliła się do Dafne i przywitała ich z szerokim uśmiechem, oprawionym szkarłatną szminką wyglądającą jakby mogła otruć.

-Co tak stoicie na tym mrozie? Już mi stopy odmarzają a mam buty grubsze niż Millicenta zaraz po świętach. Wódka sama się nie wypije.

-Ty jak zawsze chętna jej pomóc-sarknął Ron zaczepnie. Harry wiedział, że sam nie mógł się doczekać. Hermiona łagodniej spoglądała na jego pijackie eskapady, gdy rywalizował z Pansy. W duchu śligońsko-gryfońskiej rywalizacji.

-Przyganiał kocioł Weasley. Cały czas słyszę, że masz łeb ze stali, a jeszcze ani razu mnie nie przegoniłeś w kolejkach. Cały Gryfon, tylko gada.

-Jeszcze zobaczymy kto pierwszy padnie.

-Chyba sobie żartujesz Ronaldzie, mieliśmy jutro pracować nad esejem na eliksiry-powiedziała oburzona Hermiona.

-Coś ci powiem Herm. Jeśli on mnie pobije w piciu sama mu ten esej napisze-powiedziała Pansy z uśmieszkiem.

Zanim Hermiona mogła jej odpowiedzieć, Ron potrząsnął jej dłoń entuzjastycznie.

-Stoi.

Harry był już mentalnie gotowy wynosić jego zwłoki z baru.

Grupa w końcu się zabrała i zaczęła wchodzić do środka. Harry nie mógł się doczekać, aż usiądzie w ciepłym pomieszczeniu z gorącą czekoladą w dłoniach. Palce u nóg zaczęły go boleć z zimna. Ciepłe powietrze z wnętrza baru zdołało jedynie musnąć jego twarz, zanim Pansy nie pociągnęła go ze sobą.

Spojrzał na nią zdezorientowany.

-Co jest, nie wchodzicie?-zapytała Ginny.

-Zaraz będziemy, potrzebuje tylko na chwilkę Harry'ego-powiedziała Ślizgonka słodko i zaczęła go ciągnąć w głąb ulicy. Harry tęsknie spojrzał za ciepłą karczmą.

-Mogę przynajmniej wiedzieć, gdzie idziemy?-zapytał pogodzony już z faktem, że gorąca czekolada będzie musiała zaczekać.

-Chciałam kupić prezent dla Dafne, ale potrzebuje opinii drugiej osoby.

-I to musiałem być ja? Ginny nie byłaby lepsza?

-Sorki, ale odrywać ją od boku Luny, kiedy są na randce, byłoby po prostu okrutne.

-A więc skoro jestem singlem mam za tobą latać?

Pansy uśmiechnęła się swoim zwykłym ślizgońskim uśmiechem. Razem z jej szminką wyglądała, jakby go miała zaraz ukąsić. Miał nadzieje, że nie stanie się to jej stałym dodatkiem.

-Jak ci tak to przeszkadza, znajdź sobie kogoś.

Przeszli obok kilku budynków, dopóki nie weszli do sklepu z modą damską. Dokoła wisiały ciężkie suknie, bolerka, płaszcze, a wszędzie porozstawiane były obcasy różnorakich wysokości. W rogu była nawet półka z bielizną, od której Harry natychmiast odwrócił wzrok. Wysoki głos Pansy odwrócił jego uwagę.

-O Draco, jaka miła niespodzianka!-wykrzyknęła.

Harry natychmiast podniósł głowę. W rzeczy samej przed nimi stał Draco opierając się niezręcznie o kontuar.

-Oh Pansy, H-harry nie spodziewałem się was tutaj.

Harry otrząsnął się z zaskoczenia.

-Pansy szuka właśnie prezentu dla Dafne-powiedział, gdy podeszli bliżej-Chcesz się przyłączyć? Raczej nie będę i tak wielką pomocą.

-Oh to nie będzie konieczne-zaczęła Ślizgonka-Właściwie to chyba jednak nie potrzebuje męskiej perspektywy-dodała ze wzruszeniem ramion.

-Uh więc mogę wracać?-zapytał zdezorientowany.

Draco oglądnął się na nich, nerwowo przygryzając wargę. Harry poświęcił temu więcej uwagi, niż przyznałby przed kimkolwiek.

-Ależ nie ma potrzeby. Właściwie to wydaje mi się, że czułbyś się trochę wyobcowany podczas naszej potrójnej randki. Nikt nie lubi być tym plus jeden, prawda?-uśmiechnęła się z pobłażaniem-Ale skoro już tu jesteście, sami, bez planów, dlaczego nie pójdziecie gdzieś razem? Słyszałam, że otwarli tu niedaleko nową restaurację, koniecznie musicie się wybrać i opowiedzieć mi czy jest warta zachodu.

-Ale co z-

-O nic się nie martw, powiem reszcie, że coś ci wypadło. To ja wracam, miłej zabawy-Posłała im całusy i szybkim krokiem wyszła, powiewając swoją peleryną bardziej dramatycznie ni wydawało się to możliwe.

Harry patrzył za nią przez chwilę, próbując przetworzyć informacje.

-Co z tym prezentem?-wymamrotał.

Draco odchrząknął cicho, obok niego. Do twarzy mu było w czarnym płaszczu, zauważył Harry mimochodem. Nie, żeby się przyglądał. Czy coś.

-Pansy ma rację, powinniśmy się przejść do tej restauracji. Jeśli masz ochotę oczywiście-dodał szybko blondyn.

-Ja-Tak, z chęcią-powiedział, nagle czując się niesamowicie nerwowo-Prowadź.

Mimo całego zdezorientowania Harry był całkiem zadowolony z obrotu spraw. Od dawna miał w planach zaprosić gdzieś Draco, ale pomiędzy wypadami z przyjaciółmi i początkiem nowego semestru ciężko mu był znaleźć czas, by wymknąć się gdzieś, tak by Ron nie zauważył. Żałował, że to jedynie sposób by mogli się spotkać, ale jak na razie to musiało wystarczyć.

-Co tak właściwie robiłeś w sklepie z damskimi ubraniami?-zapytał po chwili.

Draco zarumienił się wściekle.

-To nie tak jak myślisz.


1031 słów

***

Sorki, że tyle zeszło. Mam w końcu nowy laptop, ale jestem w klasie maturalnej i czasu nie mam za wiele, więc nie obiecuję, że niedługo pojawi się nowy rozdział, bo sama nie wiem, kiedy będzie. Ten rok mnie wykańcza, ale przynajmniej ostatni.

Nie wiem co robię-DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz