Korytarze wydawały się Pansy znacznie dłuższe niż zwykle, gdy nerwowym pospiesznym krokiem szła obok Granger do biblioteki. We wszystkim nie pomagały jej ani jej roztrzęsienie, ani narastająca panika. Nie powiedziałaby tego nigdy głośno, ale obecność Granger dodawała jej otuchy. Sama pewnie nie byłaby w stanie dojść jak pomóc Draco.
Jeśli dla jego zdrowia musi spędzić z nią kilka godzin w cywilizowanej atmosferze, to jest w stanie to zrobić.
Granger z drugiej strony była raczej opanowana, myśląc zapewne o wszystkich możliwościach pomocy. Pansy pierwszy raz w życiu dziękowała za jej gryfońskość.
W bibliotece nie było wielu osób, więc nie zwracały na siebie zbyt dużej uwagi, choć fakt, że stoją tak blisko siebie bez Pansy rzucającej złośliwych komentarzy i z Granger pozbawioną dezaprobującego spojrzenia, był raczej szokujący.
Pansy nie wiedziała za bardzo czego szukać, więc chodziła krok w krok za Gryfonką, patrząc, jak ta zbiera interesujące ją pozycje. Zatrzymywała się co kilka kroków, przeglądając stare tomy, gdy Pansy zniecierpliwiona przestępowała z nogi na nogę koło niej.
-Nie da się szybciej?-warknęła w końcu.
Granger popatrzyła na nią jakby wyrwana z letargu i wzięła kolejną książkę.
-Jeśli ci się spieszy, możesz mi pomóc-powiedziała nieprzejęta.
Pansy zarumieniła się lekko i pozwoliła jej zająć się wybieraniem książek, nie przerywając jej. Było jej głupio, że nie wie jak pomóc Draco i nie podobało jej się, że ich jedyną nadzieją jest w tej chwili ta mugolaczka. Mimo wszystko była wdzięczna, że Granger postanowiła im pomóc.
W końcu, gdy naręcze szatynki było pełne książek, usiadły przy oddalonym stoliku. Granger zabrała się za kartkowanie pierwszej z brzegu, więc Pansy sięgnęła po kolejną, nie chcąc zostawać w tyle.
-Czego szukamy?
Granger podniosła na nią wzrok.
-Dokładnej analizy działania eliksiru spowalniającego lub skutków przedawkowania eliksirów leczniczych czy ich nieodpowiedniego mieszania, a najlepiej najskuteczniejsze sposoby na detoksykacje organizmu. Wybrałam książki, w których z największą prawdopodobnością coś znajdziemy. Postaraj się zwracać największą uwagę na eliksiry wzmacniające.
Wróciła z powrotem do czytania, nie poświęcając Pansy więcej uwagi. Ślizgonka zabrała się za czytanie, ale sens słów jej umykał, gdy zaczynała coraz większą uwagę, poświęcać temu, co może pójść nie tak. Draco był dla niej praktycznie jak rodzina, która jak na ironię nie poświęcała jej zbyt wiele czasu, ani nie okazywała zanadto ciepłych uczuć. Nie chciała sobie nawet wyobrażać, jak wyglądałoby jej życie w zamku, gdyby nie Draco.
Pansy była twarda, tak. Ale nie zawsze tak było. Kiedyś była bardzo zamknięta w sobie i nieśmiała. Dopóki nie poznała Draco na jednym z przyjęć ojca. Blondyn był tak pewny siebie i zarozumiały, gdy zapytał Pansy o towarzyszenie mu, że dziewczyna bez wahania przytaknęła. Nauczył ją jak patrzeć na innych z góry, jak czuć się jak najważniejsza osoba w pokoju i jak dać do zrozumienia innym, że tak jest. Nigdy więcej nie czuła się mała i niepotrzebna. Gdy chciała, potrafiła zwrócić na siebie uwagę każdego i przytłoczyć go swoją osobą. Tak, Pansy była twarda, ale nie na tyle, by móc patrzeć jak jej najlepszy przyjaciel cierpi.
Nawet nie zauważyła, jak w jej oczach znów stanęły łzy, a jej trzęsące się ręce zaczęły miąć papier, dopóki Granger nie złapała ją za dłoń. Zaskoczona Ślizgonka podniosła na nią wzrok, spotykając współczujące, pozbawione zirytowania czy kpiny oczy.
-Hej spokojnie, jestem pewna, że uda nam się znaleźć sposób by mu pomóc-powiedziała miękko, jak do dziecka.
Pansy pociągnęła nosem zażenowana.
-Skąd możesz być pewna?-zapytała jednak, szukając pociechy.
-Nie raz ja, Harry i Ron byliśmy w podobnych sytuacjach, wydawałoby się bez wyjścia, ale zawsze udawało nam się znaleźć rozwiązanie. Bo wierzyliśmy, że nam się uda, wierzyliśmy w siebie. Draco to silny chłopak, nie trać w niego wiary i nie trać wiary w siebie i w to, że możesz mu pomóc.
Granger przez cały czas nie puściła jej ręki, trzymając ją delikatnie i patrzyła na nią, jakby wierzyła całą sobą, w to, co mówi.
Pansy skinęła głową zdeterminowana. Tak, w końcu kto, jak nie ona, może mu pomóc. W końcu nazywa się Pansy Parkinson, nie? To praktycznie synonim od ,,Anioł Stróż Draco Malfoya".
Z większym zdeterminowaniem zabrała się za kartkowanie książki, skupiając się całkowicie. Kątem oka dostrzegła, jak Granger uśmiechnęła się lekko i wróciła do książki.
-Dziękuję-powiedziała po chwili Pansy, prawie szepcząc.
Szatynka podniosła na nią wzrok i skinęła w zrozumieniu głową.
Przez następne godziny, kartkowały strony, co jakiś czas dyskutując ze sobą, na temat tego to co znalazły. Pansy była już dużo spokojniejsza i kompletnie skupiła się na pracy. Po długim czasie wreszcie znalazła coś to, czego szukały.
-Mam!-wykrzyknęła, zapominając się.
Kilkoro uczniów siedzących kilka rzędów za nimi, zwróciło na nie uwagę.
-Mam-powiedziała ciszej, podsuwając Granger książkę i wskazała fragment, o którym mówiła.
-,,Eliksiry wzmacniające, niepoprawne stosowanie"-przeczytała na głos Gryfonka.
-Czwarty podrozdział nosi tytuł ,,Jak pozbyć się niechcianego eliksiru z organizmu"
Przerzuciła kilka kartek i usiadła koło Granger. Obydwie głowa przy głowie czytały z podekscytowaniem, kolejne akapity tekstu.
-No tak to ma sens-powiedziała Granger, gdy skończyły.
Pansy pokiwała energicznie głową.
-Teraz tylko musimy zdobyć to od Pomfrey.
-Wydaje mi się, że za kilka minut będzie miała lunch. Wiem, gdzie trzyma wszystko, nawet nie zauważy, że czegoś nie ma, co chwile ktoś czegoś potrzebuję-powiedziała szybko Gryfonka, zbierając książki.
-Ty i kradzież?-zapytała Pansy rozbawiona.
-Nie nazwałabym tego kradzieżą skoro to dobro wspólne, szczególnie że to nie dla mnie-powiedziała, wzruszając ramionami.
Pansy uśmiechnęła się do niej rozbawiona.
-Jaki ślizgoński sposób przedstawienia sytuacji.
-Nie wiem, o czym mówisz. A teraz chodźmy, mamy mało czasu.
Granger zamierzała wstać, ale Pansy złapała ją za rękę, zaskakując Gryfonkę.
-Hej... możesz nikomu nie mówić, co dziś widziałaś?-zapytała zażenowana, referując się do jej napadu paniki.
Granger westchnęła i uśmiechnęła się.
-Masz na myśli to, jak uparcie dążyłaś do tego, by pomóc przyjacielowi, czy to jak pomimo przeciwności skupiłaś całą uwagę na swoim celu? Jeśli tak ci zależy, to nie powiem, ale ja sama na pewno nie zapomnę.
Pansy spojrzała na nią zaskoczona, nie potrafiąc nic odpowiedzieć.
-Chodźmy już. Mamy jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
Granger przystanęła, czekając na nią.
-Ja...już.
Pansy podążyła za nią, kierując się do skrzydła szpitalnego. Nie czuła się już zawstydzona.
1005 słów
***
Jako, że mam dziś urodziny i cały dzień poświęciłam na relaks, postanowiłam napisać jakiś rozdział. Jeśli jest zbyt cukierkowy to wszystko wina tortu urodzinowego, tak tylko mówię.
CZYTASZ
Nie wiem co robię-Drarry
FanficHarry nie może spać przez dręczące go koszmary, więc udaje się do sali eliksirów, wykraść eliksir nasenny. Niespodziewanie spotyka tam Malfoy'a i jak to zwykle bywa, kończą rzucając się sobie do gardeł, lecz tym razem ich bójka ma większe konsekwenc...