Harry nie musiał czekać długo na Parkinson. Nie zdążył nawet przyjrzeć się dokładnie Malfoy'owi, by sprawdzić, co jest nie tak, a dziewczyna już wybiegła do środka, powiewając dookoła swoim czarnym, w większości przeźroczystym szlafrokiem. Harry musiał odwrócić wzrok niegotowy na taką ilość jej gołej skóry.
Ślizgonka wręcz rzuciła się do łóżka, omal nie zwalając Harry'ego z krzesła w procesie. Jej rozczochrane włosy zakryły mu pole widzenia na chwilę, chciał jej coś powiedzieć na temat ślizgonów nieszanujących jego przestrzeni osobistej, ale zanim zdążył, ta złapała go mocno za ramiona i zaczęła nim trząść.
-Co mu jest do cholery?!
-Nie wiem!-odkrzyknął, próbując zdjąć jej dłonie z ramion, bo nawet przez szatę czuł jej długie ostre paznokcie wbijające mu się w skórę.
-Jak to nie wiesz, byłeś tutaj cały czas, prawda?!
-No tak wyszedłem tylko-
-Jak to wyszedłeś?!
-Do łazienki! No chyba tyle mi przysługuje!
Obydwoje dyszeli, patrząc na siebie ze zdenerwowaniem. Parkinson w końcu wzięła głęboki wdech, zerknęła na chłopaka leżącego nieruchomo w łóżku i z powrotem na Harry'ego.
-Dobra uspokójmy się, do niczego w ten sposób nie dojdziemy-powiedziała w końcu.
Harry chciał jej wytknąć, że to nie on to zaczął, ale powstrzymał się, patrząc, jak cała spięta siada na skraju łóżka i próbuje się uspokoić. Wzięła chusteczkę ze stolika i przyłożyła ją delikatnie pod nos Malfoy'a ocierając mu krew.
-Co mu się stało?-zapytała cicho.
-Um obudziłem się dość głodny, ale nie chciałem go tu zostawiać, więc poprosiłem skrzata, by przyniósł nam śniadanie, potem-ugh Malfoy miał mały problem z- w każdym bądź razie, zapytał o kolejną dawkę eliksiru uspokajającego em... Wtedy poszedłem do łazienki, a kiedy wróciłem, zjedliśmy śniadanie i-oh dałem mu jeden z eliksirów o których mówiłaś.
Parkinson zmarszczyła brwi i zabrała chusteczkę spod nosa blondyna i sięgnęła po kolejną, bo krwawienie nie ustępowało.
-Który to był eliksir?
Harry podał jej pustą butelkę. Dziewczyna znów zmarszczyła brwi.
-To nie jedna z butelek, które ci dałam.
-Jak to nie?
-Dałam ci tylko kilka mało inwazyjnych eliksirów pomagających odzyskać siły. Ten musiał być jednym z jego prywatnych-wymamrotała.
-A co to w ogóle za eliksir?
Dziewczyna spojrzała na niego niezainteresowana i okręciła butelkę w dłoniach. Przez chwilę była cicho, przez co Harry zaczął się trochę denerwować.
-Potter-powiedziała po chwili, niskim głosem.
-Ta?
-Czy ty serio, dałeś mu eliksir pobudzający zaraz po eliksirze uspokajającym?
-Um...
-Potter!
-Nie wiedziałem co to!
-To chyba powinien być wystarczający powód, by mu tego nie podawać!
-Sama mi kazałaś!
Parkinson spojrzała na niego jak wściekła niedźwiedzica i brunet aż odsunął się kawałek.
-Jeśli coś mu się stanie-wysyczała-Powieszę cię na sztandarze Gryffindoru i będę patrzeć, jak dusisz się czerwoną płachtą, aż twoja twarz nie stanie się fioletowa, a gały nie wyjdą ci na wierzch. Daje ci na to ślizgońskie słowo.
CZYTASZ
Nie wiem co robię-Drarry
Fiksi PenggemarHarry nie może spać przez dręczące go koszmary, więc udaje się do sali eliksirów, wykraść eliksir nasenny. Niespodziewanie spotyka tam Malfoy'a i jak to zwykle bywa, kończą rzucając się sobie do gardeł, lecz tym razem ich bójka ma większe konsekwenc...