Rozdział 23

9.1K 708 443
                                    

Harry obudził się z bólem kręgosłupa i szyi. Przez pierwszą chwilę nie wiedział, co było tego powodem. Otworzył powoli oczy i spostrzegł, że twarz wtuloną ma kołdrę, która znacznie różniła się od jego własnej, chociażby miękkością. Przekręcił głowę w bok, sycząc z powodu bólu karku i zawiesił nieprzytomny jeszcze wzrok na czyjejś twarzy. Chwilę mu zajęło przetworzenie czyja to twarz, a kiedy wreszcie mu się to udało, poderwał się do siadu, czego zaraz pożałował, bo poczuł, jakby dostał tłuczkiem w plecy.

Jakby mało było mu z rana tych małych zawałów, spostrzegł, że jego lewa ręka jest spleciona z tą Malfoy'a, który wciąż spał nieświadomy otoczenia.

Harry wyciągnął delikatnie dłoń z jego zaskakująco silnego uścisku, uważając, by go nie obudzić.

Książki, które studiował poprzedniej nocy leżały na podłodze, a Harry wciąż siedział na tym samym krześle. Musiał zasnąć podczas czytania eliksirów, przypomniał sobie, bo ostatnie co pamiętał to wręcz fizyczny ból, jaki sprawiało mu czytanie tych bzdur.

Malfoy mimo żywiołowej pobudki Harry'ego wydawał się twardo spać, co mogło być zasługą wciąż działających eliksirów uspokajających.

Harry rzucił szybkie Tempus, by zobaczyć, że była już 7.16.

Zastanawiał się, czy pójść na śniadanie, ale szybko ten pomysł odrzucił, nie chcąc przechodzić z samego rana przez przesłuchanie w sprawie tego, gdzie spędził noc. Miał nadzieje, że jego przyjaciele uznają, że przyszedł późno do wieży po szlabanie i wyszedł rano wcześnie, albo przynajmniej, że o zgrozo, był ze swoją ,,randką". Jeśli będzie miał szczęście, nie ogłoszą alarmu na całą szkołę z powodu jego zniknięcia.

Jego zmartwienia przerwało mu głośne burczenie w brzuchu. Nie chciał przesiedzieć całego dnia głodnym, więc przywołał Zgredka, by poprosić go o śniadanie.

Skrzat pojawił się natychmiast z charakterystycznym pyknięciem.

-Czegokolwiek Harry Potter sobie życzy-powiedziało stworzenie z oczami przepełnionymi uwielbieniem, na które Harry lekko się skrzywił.

Poprosił go o to, co zwykle jadał i po chwili wahania, zamówił także dla Malfoy'a, który jak Harry zakładał, będzie głodny, gdy wstanie.

Zgredek zniknął, pozostawiając Harry'ego znów samego z Malfoyem. Z braku lepszego zajęcia, zaczął wpatrywać się w twarz blondyna, śledząc wzrokiem kształt jego szczęki, nosa aż zatrzymał się na lekko rozchylonych ustach.

Gdy usłyszał dźwięk aportacji, omal nie podskoczył, szybko odrywając wzrok od twarzy chłopaka. Podziękował Zgredkowi, będąc pewny, że jest lekko czerwony na twarzy i odłożył tace Malfoy'a na stolik. Cała krzątanina była najwidoczniej za głośna, bo chłopak wydawał się powoli budzić. Otworzył zamglone oczy i przez chwilę gapił się na Harry'ego zdezorientowany, aż na jego twarz nie wkradł się wyraz zrozumienia. Wstał powoli, rozciągając sztywne mięśnie i zamarł w następnej chwili, ściskając kołdrę na kolanach.

-Dzień dobry-odezwał się Harry po chwili, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.

-Dobry-wykrztusił Malfoy.

-Um załatwiłem ci śniadanie-Wskazał niezręcznie na tace z tym, co Malfoy zwykle jadał. Wiedział to jedynie dzięki godzinom, jakie poświęcił na wgapianie się w niego w Wielkiej Sali, ale nie zamierzał sobie tego teraz wypominać.

-Oh-powiedział jedynie Malfoy, wciąż wiercąc się w miejscu.

Przez chwilę znów zapadła pomiędzy nimi cisza, a Malfoy nie wydawał się, jakby miał zamiar sięgnąć po tacę. W końcu po którymś zerknięciu w stronę Harry'ego zakończonym pogłębiającym się rumieńcem, zapytał:

-Mógłbym jeszcze ten eliksir uspokajający?

Harry w końcu zrozumiał, czemu Malfoy się tak wiercił i nie mógł powstrzymać się przez zerknięciem w miejsce, gdzie, jak zakładał, były jego uda wciąż szczelnie przykryte kołdrą. Co oczywiście tylko pogłębiło kolor na twarzy blondyna.

-O-Ta-Tak jasne, już-wyjąkał Harry, niezdarnie próbując wygrzebać z szuflady odpowiednią fiolkę.

Gdy w końcu ją znalazł, wyciągnął ją w stronę Malfoy'a, ale ten, zamiast ją zabrać, chwycił Harry'ego za nadgarstek i szarpnął go w swoją stronę. Zaskoczony brunet wylądował zwisając nad Malfoyem, podpierając się jedną ręką na łóżku, by na niego nie upaść.

Gorący szybki oddech blondyna owiewał jego twarz, krótkimi wydechami, a jego oczy, choć o wciąż szerokich źrenicach, były teraz skupione jak nigdy, kierując swoje zainteresowanie na usta Harry'ego. Chłopak nie wiedział co zrobić, cały spięty wciąż nie ruszając się z miejsca.

Ręka Malfoy'a powędrowała na talię bruneta, wślizgując się pod materiał jego szaty, jeżdżąc mu po plecach. Gwałtowny dreszcz przeszedł Harry'ego, a gdy twarz Malfoy'a zaczęła się przybliżać, spanikowany zakrył mu usta dłonią. Wstał pospiesznie i wcisnął zdezorientowanemu chłopakowi eliksir w dłoń.

-Ja-uh-łazienka-wykrztusił i pobiegł do toalety dołączonej do pokoju prefektki.

Zamknął za sobą drzwi i podszedł do lustra, patrząc na swoją rozgrzaną twarz.

Co jest z nim nie tak, pomyślał i ochlapał twarz zimną wodą, by się choć trochę uspokoić.

Malfoy, męczy się ze skutkami tego przeklętego eliksiru, a Harry, zamiast mu pomóc, to jeszcze utrudnia.

Wziął kilka głębszych oddechów i wyszedł z łazienki. Malfoy był już spokojniejszy, a fiolka po eliksirze stała pusta na stoliku. Blondyn unikał jego wzroku, ale Harry nie był lepszy. Chciał jak najszybciej stąd wyjść, ale obiecał, że się nim zajmuję. Usiadł więc z powrotem na swoim miejscu i z wahaniem zabrał się za jedzenie swojego śniadania. Wkrótce potem to samo zrobił Malfoy, biorąc niezręcznie jedzenie do ręki. Jego dłoń trochę się trzęsła zapewne dlatego, że nie miał siły po zażyciu eliksiru. Zjedli w ciszy, w której co chwila łapali się na patrzeniu się na siebie nawzajem.

W końcu Harry skończył i odłożył talerz.

-Um może powinieneś wziąć teraz eliksiry, które zostawiła dla ciebie Parkinson?-zapytał, mając nadzieje, że przerwie jakoś niezręczną atmosferę.

Malfoy na reszcie podniósł na niego wzrok, ale jego oczy nie wydawały się wcale skupione, mimo to kiwnął powoli głową. Harry'emu wydawało się, że zaraz zemdleje, ale pomyślał, że przez tym najlepiej będzie podać mu te eliksiry. Zajrzał do szafki i zobaczył kilka fiolek wypełnionych kolorowymi płynami, ale nie bardzo wiedział, do czego służą, więc wziął pierwszą z brzegu i podał Malfoyowi. Ten nie bardzo kontaktując, wziął machinalnie eliksir do ręki i wypił powoli.

Jego powieki zaczęły opadać i osunął się na pościel. Harry nie widział w tym nic złego, raczej się tego spodziewał.

Zaczął się martwić, dopiero kiedy jego oddech stał się urywny, a twarz powoli zmieniała kolor na fioletowy. Zaalarmowany podszedł do niego i potrząsnął lekko za ramię.

-Malfoy? Malfoy!

Blondyn nie zareagował, za to z jego nosa zaczęła sączyć się krew. Harry w panice chwycił za dwustronne lusterko od Pansy, by się z nią skontaktować. Po chwili ukazała mu się jej zaspana twarz.

-Um, Potter, co jest?

-Parkinson chodź tu szybko, coś jest nie tak z Malfoyem.

To wydało się ją kompletnie rozbudzić i chłopak widział, jak wstaje pospiesznie z łóżka i zarzuca szlafrok na ramiona.

-Co mu do cholery jest?!

-Nie wiem!

-Dobra zaraz tam będę, tylko nie panikuj.

Za późno.

1093 słowa

Nie wiem co robię-DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz