Rozdział 2 cz.2

6.8K 432 51
                                        

Syrena

Celeste obudziła się nagle, gdy Harry zaczął się wiercić podczas snu. Przesunęła się, dając chłopcu więcej miejsca, kiedy poczuła jak rozgrzewa się jego ciało. Zaniepokojona, zawołała go, lecz nie otrzymała odpowiedzi.

Później zaczął się świecić.

Celeste zamrugała, i w ułamku sekuny, zamiast Harry'ego leżał przed nią młody, piękny Syren. Ostrożnie go powąchała. Pachniało jak jej Hairy...

Delikatnie szturchnęła go czubkiem nosa.

"Hairy?"

Chrząknął i przewrócił się na drugi bok, potrącając kilku ze swojego rodzeństwa. Ich szemranie zmieniło się w oszołomioną ciszę, kiedy zobaczyli przemianę Harry'ego.

Znowu go szturchnęła. "Hairy, obudź się, teraz."

Powoli otworzył oczy, a Celesta odetchnęła z ulgą widząc błysk zieleni, a nie srebra.

"Jestem zmęczony." pożalił się.

"Wiem, mój Hairy, ale potrzebuję, abyś spojrzał na siebie."

Spojrzał w dół, a następnie wrócił wzrokiem do niej.

"Dlaczego? Coś się stało?"

Celeste patrzyła jak jego źrenice rozszerzają się, zanim znów spojrzał w dół.

"Jestem Syrenem!"

Celeste kiwnęła głową, a całe gniazdo ożyło. Wszystkie jej pisklęta zbliżyły się do chłopca i zaczęły obwąchiwać. Ich podekscytowany syk, jeszcze nigdy nie był tak wielki od przybycia Harry'ego do ich życia.

"Jesteś nawet większy ode mnie." Stwierdził Scales. Scales był największym z piskląt, i Celeste wiedziała, że zostanie uznany za olbrzyma w swoim gatunku, kiedy dorośnie. I rzeczywiście, jej Czarodziej był duży jak na Syrena, ale przypisała to jego czarodziejowi, zamiast naturalnemu Syrenowi.

Będzie musiała jakoś powiększyć swoje gniazdo. Z dwoma tak dużymi samcami, a ona sama nie była mała, potrzebowali znacznie więcej miejsca, jeszcze zanim jej dzieci nie będą miały partnera. Teraz była szczęśliwa, słysząc jak jej Hairy śmieje się i bawi ze swoją rodziną.

*

Celeste zostawiła gniazdo na pastwę swoich nieokiełznanych piskląt, aby zapolować. Był prawie świt, i ptaki o tej porze były najbardziej obfite. Nowa postać Harry'ego sprawiła, że łatwiej będzie go karmić. Gdy rósł, Syrena stawała się coraz bardziej zmartwiona. Trudno było znaleźć dość dużą ilość ssaków, jakich potrzebował rosnący człowiek, kiedy pojawił się po raz pierwszy - a ilość ta tylko wzrosła. Zbyt niebezpieczne było dla niego jedzenie ptaków, a było to główne pożywienie Syren. Na szczęście nie było to już problemem.

Obserwowała go podczas ostatnich trzech zim, i wiedziała że jej łagodny Czarodziej odda część swojego pożywienia kolegom, którzy nie mieli szczęścia na polowanie tego dnia. Nienawidziła potrzeby, która wysłała chłopca do kosza na śmieci - aby szukać resztek. Syreny, zarówno jak i Czarodzieje, byli myśliwymi, a nie śmieciarzami, dlatego też przeraziło ją, że jej pisklę zostało zredukowane do tak niskiego poziomu, niestety było to konieczne. 

Teraz, wydawało jej się, że został z niej zdjęty wielki ciężar. Pogrążyła się w uczuciu, wspinając się na drzewo, aby poczekać na zdobycz. Nigdy więcej nie będzie musiała martwić się, że Harry dostanie za mało jedzenia, nie będzie musiała martwić się o ludzi albo Czarodziejów, próbujących zabrać jej pisklę. Teraz mogła cieszyć się po prostu byciem ze swoimi dziećmi.

*

Złapała kilka ptaków i ukryła je w gałęziach drzewa, dopóki nie wystarczy dla jej rodziny. Jej pisklęta będą musiały pozostać blisko gniazda przez kilka dni, gdyż las jest pełen Magów. Trzy razy prawie została napadnięta!

Zwłaszcza zauważyła czarnowłosego Czarodzieja, ubranego na czarno z ciekawym nosem, i innego raczej śmiesznie ubranego z długą, białą brodą. Wydawało się, że kierują jakąś inwazją lasu i tego wieczoru, kiedy znowu zerknęła, wciąż szukali. Roześmiała się cicho na samą myśl o bezcelowości ich działań.

*

Przez cały ubogi tydzień, Celeste trzymała swoje dzieci w gnieździe, podczas gdy Czarodzieje siali spustoszenie w lesie. Harry znowu poczuł się przytłoczony, kiedy usłyszał, że są tak blisko, ale możliwości jego nowej formy, pomogły uspokoić go ponownie.

W końcu zniknęli, a Celeste nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi, co wydawało się nieperwersyjne, kiedy jej dzieci wypadały z gniazda, aby się bawić i polować. Wspięła się na szczyt drzewa, które zasłaniało gniazdo, i wygrzewała się na słońcu. Wysokość drzewa pozwalała jej zarówno słuchać, jak i obserwować piękno lasu, a także pozwalała jej szybko interweniować, jeśli ktoś z jej rodziny potrzebowałby pomocy.

Szczerze mówiąc, jeżeli Czarodzieje nie odeszliby na własną rękę, doznałaby szału zabijania. Bycie uwięzionym z siedmioma niesfornymi Syrenami i pół-histerycznym czarnoksiężnikiem, było trudnym doświadczeniem przez krótki okres czasu, ale że przez tydzień! Dzisiaj Celeste zwiadywała opuszczony las. 

Dzięki wiatrom*, mogła w końcu odetchnąć.

__________

*coś w stylu: Dzięki Bogu

Snake BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz